Skończyło się 3:0, ale... Tak naprawdę mogło być jeszcze więcej
Przed wyjazdem do Kielc, piłkarze Śląska Wrocław zapowiadali koncentrację i walkę o trzy punkty w meczu z Koroną. Zrealizowanie tego celu okazało się jednak niemożliwe. Gospodarze postawili na boisku bardzo trudne warunki, dominując już od pierwszych minut piątkowego pojedynku. - Po raz kolejny przegrywamy zdecydowanie na wyjeździe. Jako drużyna popełniamy zbyt wiele prostych błędów, przez co rywale z łatwością dochodzą do sytuacji bramkowych. Korona była skuteczna i bardziej zdecydowana. My dziś w ogóle nie stworzyliśmy sobie żadnych okazji do zdobycia bramki - przyznaje po spotkaniu napastnik gości, Marcin Robak.
Wrocławianie rozegrali do tej pory 8 meczów w delegacji, ale przywieźli stamtąd zaledwie 4 punkty. - To bardzo słaby wynik. Za każdym razem próbujemy wyciągnąć wnioski, ale nam się to nie udaje. Ciężko mi teraz na gorąco powiedzieć, z czego to wynika, ale na pewno nasza gra na wyjazdach nie wygląda najlepiej. Teraz przed nami mecz u siebie (Śląsk zagra 19 listopada z Arką - przyp. red.) i mamy nadzieję, że zagramy w nim lepiej niż w dzisiejszym spotkaniu. W spotkaniach u siebie gramy inaczej, tych błędów jest mniej, ale spotkania wyjazdowe w dalszym ciągu są naszą zmorą - nie ukrywa król strzelców ubiegłego sezonu ekstraklasy.
REKLAMA
Robak to zdecydowanie najmocniejsze ogniwo ekipy Śląska w obecnych rozgrywkach. Napastnik ma na swoim koncie już 10 trafień, ale we wczorajszym meczu z Koroną nie było mu dane powiększenie swojego dorobku strzeleckiego. Snajper wrocławian praktycznie został odcięty od podań i nie miał żadnej okazji do zdobycia bramki. - Wydaje mi się, że przede wszystkim w ogóle nie stwarzaliśmy sobie sytuacji. Nie tylko ja, ale również inni ofensywni zawodnicy tych szans po prostu nie mieli. Tak naprawdę mieliśmy tylko jedną okazję na początku spotkania, kiedy Chrapek uderzył w poprzeczkę. Naszym największym mankamentem jest to, że w meczach u siebie potrafimy kreować liczne sytuacje bramkowe, a na wyjazdach nam się to nie udaje. Z tego powodu nie zdobywamy bramek. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu na wyjeździe zagramy już znacznie lepiej i wreszcie wygramy pierwsze spotkanie w delegacji - mówi napastnik Śląska.
Kielczanie bardzo często w tym spotkaniu atakowali lewą stroną boiska, gdzie dużo zamętu w szeregach rywali robili Ken Kallaste i Goran Cvijanović. Nie bez przyczyny, ponieważ trener Śląska obsadził prawą stronę w osobach nominalnego pomocnika (Robert Pich) i napastnika (Arkadiusz Piech). Z tego powodu kielczanie mieli tam więcej miejsca i swobody w kreowaniu swoich ataków. - Wydaje mi się, że Arek rozegrał na prawym skrzydle bardzo dobre ostatnie spotkanie i dlatego trener nie chciał za bardzo zmieniać tego składu. Ale wyszło, tak jak wyszło. Korona była bardziej zdecydowana, ciągnęła tę grę do przodu i przede wszystkim stwarzała sobie sytuacje bramkowe, które zamieniła potem na bramki. Skończyło się 3:0, ale tak naprawdę mogło być więcej - nie ukrywa snajper wrocławian.
Mecz z Koroną był dla Robaka okazją do powrotu na Kolporter Arenę. Obecny napastnik Śląska reprezentował żółto-czerwone barwy w latach 2006-2008. Mimo że od tamtej pory minęło już sporo czasu, zawodnik przyznaje, że miło wspomina okres spędzony w Kielcach: - Cały czas ma to dla mnie duże znaczenie. To właśnie tutaj debiutowałem w ekstraklasie, zdobywałem swoje pierwsze bramki na ligowych boiskach. Wracam do Kielc z dużym sentymentem.
fot. Łukasz Laskowski / PressFocus
Wasze komentarze