Skromna wygrana, ale wygrana (sonda)
Kielecka Korona, po ostatnich niezbyt przekonywujących występach, wysłała miłą wiadomość swoim kibicom, zwyciężając we Wrocławiu ze Śląskiem 1:0. Żółto-czerwoni mogli, a nawet powinni pokusić się o wyższą wygraną, ale szwankowała ich skuteczność. Ostatecznie podopieczni Marcina Brosza zdołali jednak wywieźć ze stolicy Dolnego Śląska komplet punktów.
Jak zawsze w ostatnim czasie, w ekipie żółto-czerwonych należy wyróżnić defensywę. Kolejne czyste konto zanotował Zbigniew Małkowski. Bramkarz Korony nie dał się pokonać m.in. po sprytnym strzale z rzutu wolnego autorstwa Jacka Kiełba.
Blok defensywy tradycyjnie utworzyli Vladislavs Gabovs, Maciej Willusz, Radek Dejmek i Kamil Sylwestrzak. Słowa uznania tak naprawdę mógł wzbudzić każdy z nich. Łotysz podołał wyzwaniu, jakie stanowiło rozegranie przyzwoitej potyczki zaledwie dwa dni po powrocie ze zgrupowania reprezentacji narodowej. Duet stoperów i lewy obrońca spisali się natomiast tak, jak można tego od nich oczekiwać w ostatnich tygodniach – bardzo przyzwoicie.
Miejsca w wyjściowym składzie na skrzydłach podtrzymali Bartłomiej Pawłowski i Łukasz Sierpina. Obaj mieli wymarzone sytuacje do wpisania się na listę strzelców, ale tego nie uczynili. Pierwszego z wymienionych skrajnych pomocników w trakcie drugiej połowy zastąpił Tomasz Zając, z czasem przechodząc do środka ataku.
Dobre słowa bez wątpienia należą się Vlastimirowi Jovanoviciowi i Rafałowi Grzelakowi. Obaj piłkarze w środku pola utworzyli dobry duet, który nie pozwolił wrocławianom na rozwinięcie swoich możliwości. Przed nimi ustawił się Nabil Aankour. Marokańczyk nie wykorzystał dobrej okazji do wpisania się na listę strzelców i nie przekonał zbytnio do siebie zastępując Marcina Cebulę. Po przerwie Aankoura zastąpił Aleksandrs Fertovs, który miał także większy udział w grze defensywnej „złocisto-krwistych”.
Trener Brosz w ataku ponownie postawił na Airama Cabrerę. Hiszpan tym razem odpłacił mu za zaufanie, strzelając jedynego gola w meczu dzięki skutecznie wyegzekwowanemu rzutowi karnemu. Na ostatnie akordy potyczki zmienił go Paweł Sobolewski.
Z pewnością „złocisto-krwiści” mogli pokusić się we Wrocławiu o wyższe zwycięstwo. Warto jednak docenić także tę minimalną wygraną, jednobramkową. Ona, przynajmniej na chwilę, pozwoliła awansować kielczanom na 5. miejsce w tabeli Ekstraklasy.
fot. Paula Duda
Sponsor wyjazdu do Wrocławia:
Wasze komentarze
Ale to nie balet i liczą się 3 punkty. Inna sprawa,że Śląsk grał "padlinę"
Zastanów się nad sobą.
pytasz?