Wybiliśmy gościom handball z głowy
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w świetnym stylu rozprawili się z drużyną mistrza Szwecji, IFK Kristianstad. Kielczanie przeważali w każdej strefie boiska i nie pozwoli przeciwnikowi rozwinąć skrzydeł, dzięki czemu wygrali 35:27. - Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że zagraliśmy bardzo dobre zawody i wykonaliśmy kawał dobrej roboty, szczególnie w obronie. Od samego początku byliśmy bardzo zdeterminowani, nie zlekceważyliśmy przeciwnika i to był klucz do sukcesu – ocenia rozgrywający Vive, Krzysztof Lijewski.
- Dzisiaj wybiliśmy gościom handball z głowy, bo zarówno w obronie, jak i w ataku graliśmy dobrze, a nawet gdy dopuszczaliśmy ich do sytuacji rzutowych, to na drodze do bramki stał Marin, który bronił wyśmienicie. Unikaliśmy prostych błędów, a nawet jeśli one się zdarzały, to udawało nam się je kontrolować. Każdy wzajemnie się wspierał i nasza gra sama się układała – dodaje popularny „Lijek”.
Rewelacyjna postawa Kristianstad w tym sezonie Champions League nie wskazywała na tak dotkliwą porażkę w Hali Legionów. - Szczerze mówiąc. spodziewałem się bardziej wymagającego spotkania. Po tym, co oglądaliśmy na odprawie, byłem pod wielkim wrażeniem gry tej drużyny. Po tym, co pokazali w Barcelonie i w meczu z Vardarem, byłem pełen podziwu ich szybkości. Wybiliśmy im wszystkie argumenty z gry i na ich nieszczęście to dowodzi, że na dzisiaj jesteśmy zespołem troszeczkę od nich lepszym – nie ma wątpliwości reprezentant Polski.
Kielczanie zdominowali przeciwnika w pierwszej połowie. Rozluźnienie, które przyszło w drugiej części gry, pozwoliło rywalom zbliżyć się do gospodarzy na zaledwie kilka bramek różnicy. - Druga połowa również była w naszym wykonaniu bardzo dobra i również kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach wkradły się błędy, których staraliśmy się uniknąć. Goście wykorzystywali nasze pomyłki i zamieniali je na szybkie bramki – ocenia zawodnik żółto-biało-niebieskich.
I dodaje: - Były lekkie gwizdy i niezadowolenie na trybunach, ale nasz trener szybko zareagował, wziął czas, ustalił kilka zagrywek i chłopaki wrócili na właściwe tory.
Przed zespołem Vive zdecydowanie najcięższy pojedynek w grupie Ligi Mistrzów. W sobotę do Kielc przyjedzie obrońca trofeum, Barcelona, z którą mistrzowie Polski dwukrotnie przegrywali w półfinałach tychże rozgrywek. - Ja bym tego nie nazywał rewanżem. Nazywajcie to jak chcecie, to na pewno fajnie będzie sprzedawało się w prasie, ale Final Four sprzed roku, czy sprzed trzech lat, jest już historią. Nie możemy się wciąż biczować za te mecze. Jest nowy sezon, w którym piszemy nową kartę – twierdzi rozgrywający kielczan.
- Mamy przyjemność gościć w naszej hali tak klasowych rywali i jestem przekonany, że jeżeli znajdziemy się w dobrej dyspozycji, a kibicie będą naszym ósmym zawodnikiem, to możemy ich pokonać – kwituje Lijewski.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze