Korona Kielce wyszarpała 1 punkt w Częstochowie!
Piąty remis Korony Kielce w bieżącej kampanii PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Jacka Zielińskiego tym razem zremisowali pod Jasną Górą z Rakowem Częstochowa 1:1. Adrian Dalmau bohaterem!
W wyjściowym składzie Korony zameldowali się między innymi Xavier Dziekoński i Wiktor Długosz, a więc dwaj byli piłkarze Rakowa Częstochowa. Trener Jacek Zieliński postawił też na Dawida Błanika, dla którego jest to drugi ekstraklasowy mecz od 1. minuty w tym sezonie. Na taką szansę czekał od pierwszej kolejki, kiedy do był wystawiony do gry z Pogonią Szczecin.
Premierowe 20 minut meczu rozgrywanego w Częstochowie nie było porywającym widowiskiem. Oba zespoły oddały łącznie cztery niegroźne strzały, miały dużo problemów, by utrzymać się przy piłce i brylowały tylko w przerywaniu gry faulami.
Pierwsza zmiana na tablicy wyników nastąpiła w 23. minucie. Na uderzenie z dystansu zdecydował się Władysław Koczerhin. Z pozoru niegroźny strzał z około 25 metrów zakończył się golem na korzyść gospodarzy. Pau Resta interweniował tak niefortunnie, że piłka zmierzająca na lewy słupek, wpadła do siatki bliżej prawego. Dziekoński w tych okolicznościach nie miał żadnych szans.
Zdobycz bramkowa podziałała na częstochowian jak przysłowiowa woda na młyn. Koroniarze stracili jakąkolwiek sprawczość na boisku pod Jasną Górą. Dogodną okazje na zmianę wyniku miał w 36. minucie Jean Carlos, lecz jego uderzenie z lewej nogi nie zdołało dokręcić się do żółto-czerwonej bramki.
Trzy minuty później kielczanie popełnili fatalny przy wyprowadzeniu piłki spod własnego pola karnego. Przechwyt rywali zakończył się dwoma strzałami, lecz tym razem żaden z nich nie znalazł drogi do siatki. Jedyna ciekawa akcja Korony to podanie Wiktora Długosza do Adriana Dalmau. Hiszpan wbiegł w pole karne idealnie w tempo, trącił w powietrzu piłkę, jednak nie zdołał jej skierować w światło bramki.
Arbitrujący to starcie Wojciech Myć nie doliczył nawet jednej minuty. Wynik do przerwy to 1:0 na korzyść gospodarzy. Ciekawych akcji jak na lekarstwo, realizatorzy transmisji Canal+ zapewne mieli duże problemy z montażem skrótu z pierwszej połowy.
Do 60. minuty w zasadzie nie byliśmy świadkami żadnego ciekawego zdarzenia z udziałem obu zespołów. Nieznaczna przewaga Rakowa w posiadaniu piłki plus uderzenie z główki stojącego tyłem do bramki Stratosa Svarnasa (futbolówka przeleciała nad poprzeczką) to jedyne godne odnotowania informacje.
W 67. minucie Błanika zastąpił Pedro Nuno. Ponad 10 minut później dołączyli do gry Szuma Nagamatsu i Jewgienij Szykawka, którzy zmienili duet Strzeboński & Fornalczyk. Zarówno Raków, jak i Korona miały ogromne problemy z konstruowaniem akcji. Jedyną nadzieją na gola były stałe fragmenty gry, lecz i w tym aspekcie piłkarskiego rzemiosła zawodnicy zawodzili. Gospodarze włączyli tryb ekonomiczny, co nie przeszkadzało im w kontroli poczynań boiskowych.
Na 3 minuty przed zakończeniem regulaminowego czasu do bardzo dobrej pozycji strzeleckiej doszedł Michael Ameyaw. Po nieudanym rzucie rożnym Korony, Raków wyprowadził kontratak zakończonym uderzeniem reprezentanta Polski. Cios Ameyawa przeleciał obok słupka. Dosłownie kilka chwil później Korona w końcu wzięła sprawy w swoje ręce. Piłkę rywalom spod nóg wręcz wyszarpał Nagamatsu, wprowadził ją w pole karne, a dzieła zniszczenia dokonał Dalmau. Z jego uderzeniem strzegący częstochowskiej bramki Kacper Trelowski nie zdołał sobie poradzić. Tym samym na tablicy wyników zadebiutował remis 1:1. W akcie rozpaczy miejscowi próbowali naprawić to, co zepsuli, jednak bezskutecznie.
Raków Częstochowa - Korona Kielce 1:1 (1:0)
Fot. Grzegorz Ksel