Jeszcze jeden transfer Korony. W powietrzu wisi prawdziwa bomba
Żółto-czerwoni zbroją się przed sezonem w PKO Ekstraklasie. Dotychczas do stolicy województwa świętokrzyskiego ściągniętych zostało pięciu zawodników i wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec. – Jeśli wypali, będzie naprawdę miło – mówi prezes Korony Kielce.
Przypomnijmy, że Korona sprowadziła do Kielc Miłosza Trojaka, Adame Deję, Sasę Balicia, Bartosza Śpiączkę, a także Huberta Szulca. Nowi piłkarze mają wzmocnić rywalizację w zespole, a także poprawić grę w środku pola, z czym kielczanie w poprzednim sezonie mieli sporo problemów.
Jednak to nie koniec koroniarskiej ofensywy na rynku transferowym. Tuż po sobotnim meczu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza pewną „niespodziankę” zapowiedział trener Leszek Ojrzyński. – Na meczu z Radomiakiem będzie ciekawie, bo zagramy na Ściegiennego... i myślę, że coś tam ciekawego będzie na nas czekało. Ale to trzeba poczekać do środy.
I mecz z radomianami rzeczywiście był bardzo interesujący, zwłaszcza dlatego, że Korona wygrała 1:0 prezentując przy tym niezłą grę. Jednak zapowiedzianej niespodzianki tego dnia nie było. Czy tym dodatkowym smaczkiem miało być pojawienie się na boisku w barwach Radomiaka Jakuba Ojrzyńskiego, a więc syna kieleckiego szkoleniowca? Trener zaprzeczył.
– Myślałem o czymś innym. Ja to myślę o Koronie, a swoimi sprawami to bym wam głowy nie zawracał – zwrócił się Ojrzyński do zadającego pytanie dziennikarza Radia Kielce, Rafała Szymczyka.
– Miała być ta niespodzianka, ale nadal czekam. Może jeszcze będzie. Sądziłem, że dzisiaj to zobaczymy, ale niestety trzeba będzie poczekać. Jeśli do tego w ogóle dojdzie – dodał enigmatycznie kielecki trener. W międzyczasie Ojrzyński przyznał, że do Korony w najbliższym czasie „może dojdzie jeden zawodnik”.
Do sprawy odniósł się także na Twitterze prezes Łukasz Jabłoński. – Nie wiadomo, czy wypali, ale jeśli wypali, to będzie naprawdę miło. Oznacza to, że Paweł Golański jeszcze nie może udać się na urlop.
Fot. Maciej Urban