Twierdza "Veszprem" pozostaje niezdobyta. Porażka Łomży Vive Kielce
Drużyna Telekomu Veszprem po raz kolejny potwierdziła, że na swoim terenie jest szalenie skuteczna. Po zaciętym boju zawodnicy Łomży Vive Kielce ostatecznie przegrali na węgierskiej ziemi 33:35. Mistrzowie Polski o bezpośredni awans do ćwierćfinału będą walczyć do samego końca.
Od samego początku oba zespoły pokazywały, że żaden z nich nie będzie chciał oddać pola rywalowi. Pierwszy do siatki trafił Daniel Dujshebaev, ale już kilka sekund później było 1:1, a to za sprawą gola Fathy Omara. Przy stanie 4:5 zrobiło się niebezpiecznie, bo Alex Dujshebaev został uderzony w twarz i padł na murawę. Na szczęście okazało się, że to nic poważnego. Za to przewinienie Adrian Sipos otrzymał karę dwóch minut.
Po 12 minutach gry było już 8:8, a do tego wyniku doprowadzili miejscowi. Chwilę wcześniej było 6:8, jednak dzięki bramkom Lauge Schmidta i znanego z gry w kieleckim klubie Manuela Strleka, Veszprem doprowadziło do pierwszego od 10 minut remisu.
Na powrót na parkiet Alexa musieliśmy czekać do 22. minuty. Kielecki zawodnik zameldował się na placu gry przy stanie 11:11. Do końca pierwszej części meczu obserwowaliśmy wyrównaną rywalizację, w której nieznacznie przeważać zaczęło szybko grające Veszprem. Drużyna Momira Ilicia w 26. minucie sięgnęła po pierwsze dwubramkowe prowadzenie (15:13) i nie oddała go do samego końca.
Na kilka sekund przed przerwą o próbę zdobycia kontaktowego gola pokusił się Alex, jednak jego silny rzut został zablokowany przez bramkarza drużyny przeciwnej. Piłkę zebrał zawodnik gospodarzy, rzucił w pustą bramkę i nie trafił tym samym marnując szansę na uzyskanie przewagi sięgającej trzech goli. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 18:16.
Tak na tamtą chwilę ocenialiśmy poczynania obu zespołów:
Bardzo trudny mecz w Veszprem. Od samego początku bardzo zacięty, dynamiczny. Obie drużyny grają twardo w obronie, przez co ciężko im się przedrzeć w ataku. Nie brakuje też błędów i fani mistrzów Polski mogą tylko żałować, że żółto-biało-niebiescy stracili w końcówce pierwszej połowy prowadzenie, które mieli przez dłuższy czas. Ale przed nami jeszcze drugie 30 minut. To sporo czasu na odwrócenie losów tego spotkania. Do usłyszenia po przerwie!
Druga odsłona tych zawodów to mocne wejście w wykonaniu mistrzów Polski, którzy "na dzień dobry" zdobyli cztery bramki i tym samym wyszli na prowadzenie (18:20). Do tego stanu w niespełna pięć minut doprowadzili Vujović, Olejniczak (2) i Sićko. Niestety, ten stan nie trwał zbyt długo...
Do 45. minuty miejscowi wypracowali sobie trzy bramki przewagi. Niesieni dopingiem zawodnicy Telekomu cały czas podkręcali tempo gry, z czym kielczanie mieli problem. W trudnym momencie dla podopiecznych Tałanta Dujszebajewa, dwie minuty kary otrzymał Sipos, lecz tej przewagi nie udało się wykorzystać. Veszprem świetnie grało w obronie, a w ataku wykazywali większą procentową skuteczność od ekipy przyjezdnej, a przy tym popełniali mniej błędów.
W 49. minucie z lewego skrzydła wyskoczył Strlek, którego zdołał zablokować Mateusz Kornecki, jednak odbita piłka spadła pod nogi Siposa, a ten już się nie pomylił i trafił na 27:24.
Na pięć minut przed końcem meczu (30:27) szkoleniowiec węgierskiego klubu wziął czas. Tuż po nim kolejnego gola zdobył Dylan Nahi, ale na to trafienie szybko odpowiedzieli miejscowi. Mimo usilnych prób, kielczanie nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W ostatnich sekundach zawodnicy Łomży Vive Kielce próbowali wyrównać, ale kolejnym golem wszelkie wątpliwości rozwiał Petar Nenadić.
Telekom Veszprem - Łomża Vive Kielce 35:33 (18:16)
Telekom: Corrales, Cupara – Yahia 4, Nenadić 6, Maqueda, Nilsson 2, Ligetvari 1, Marguc 4, Lauge Schmidt 3, Strlek 4, Lukacs, Mahe 6, Ilić 2, Dornyei, Lekai, Sipos 4
Łomża Vive: Wolff, Kornecki – Nahi 6, Surgiel, Sićko 2, Kulesz 1, D. Dujszebajew 1, Karacić 3, Olejniczak 2, Thrastarson 2, A. Dujszebajew 6, Vujović 3, Moryto 3, Karaliok 4, Tournat, Sanchez-Migallon
Fot. Patryk Ptak