Chcemy pokazać, że jesteśmy najlepszym zespołem w Polsce
Ostatni mecz w karierze Krzysztofa Lijewskiego, pożegnanie z Kielcami Angela Fernandeza, obecność po raz pierwszy od dłuższego czasu kibiców, mistrzowska feta i starcie z odwiecznym rywalem - to wszystko czeka Łomżę Vive Kielce w niedzielę, w ostatnim meczu sezonu 2020/21. - Chcemy pokazać, że jesteśmy najlepszym zespołem w Polsce - zapowiada przed starciem z Orlen Wisłą Płock Andreas Wolff, kapitan kieleckiego zespołu.
Kielczanie zapewnili sobie tytuł na kolejkę przed końcem, pokonując w Mielu Stal 33:24. - Lepiej jest walczyć o tytuł do samego końca, ale to jest mecz z Płockiem. Nikogo nie trzeba dodatkowo motywować - zaznacza niemiecki golkiper, który po meczu wzniesie w górę puchar za osiemnaste mistrzostwo kraju.
- Jestem bardzo zadowolony, że po raz pierwszy możemy świętować tytuł mistrza na boisku. W poprzednim zdobyliśmy go bez wychodzenia na parkiet, bo sezon przerwano w trakcie To nie to samo - przyznaje.
Kielczanie będą chcieli w niedzielę udokumentować swoją wyższość nad odwiecznym rywalem. Zwycięstwo z Orlen Wisłą Płock nie zmąci mistrzowskiej fety. - Musimy pokazać agresywną grę w obronie i charakter. Płock gra na pograniczu faulu - akcentuje Andreas Wolff.
Kielczanie będą w niedzielę osłabieni brakiem m. in. Alexa Dujshebaeva, Tomasza Gębali, Branko Vujovicia, czy trenera Talanta Dujszebajewa, który mecz będzie oglądał z trybun. Pod znakiem zapytania stoi też występ Szymona Sićko. "Nafciarze" są w lepszej sytuacji kadrowej i w dobrej formie. Zajęli czwarte miejsce w Lidze Europejskiej.
- Grają naprawdę bardzo dobrze, do końca liczyli się w walce i byłem pewny, że awansują do finału. Nie udało się, ale trzeba im oddać duży szacunek, że byli w Final Four. Na tle Magdeburga i Rhein Neckar-Loewen pokazali się z bardzo dobrej strony - akcentuje kapitan Łomży Vive Kielce.
Niedzielne spotkanie ruszy o godz. 12:00, a po nim pod Halą Legionów odbędzie się mistrzowska feta. Tam też stanie telebim, na którym będzie można obejrzeć mecz. Z trybun zobaczy go tylko 50 proc. pojemności obiektu.
fot: Patryk Ptak