Wola walki, krew na parkiecie. Trzeba było rzucić wszystko, co najlepsze
Na barkach Krzysztofa Lijewskiego spoczęło poprowadzenie Łomży Vive Kielce do finału Pucharu Polski. Asystent Talanta Dujszebajewa emanował spokojem i zastąpił pierwszego szkoleniowca po czerwonej kartce. Łomża Vive Kielce wygrała po zaciętym spotkaniu z odwiecznym rywalem 29:27 i awansowała do finału. - Jestem dumny z chłopaków. Talant powiedział w szatni, że wygrać tak ciężki mecz w takich okolicznościach, to wspaniała rzecz - przyznaje Krzysztof Lijewski.
Półfinałowa pucharowa "święta wojna" przyniosła wiele emocji. Sędziowie pokazali cztery czerwone kartki. Łomża Vive Kielce miała przewagę, ale "Nafciarze" kilka razy doskoczyli na remis. W końcówce to żółto-biało-niebiescy przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. - Przypomniały mi się stare dobre czasy. Największym bólem jest brak kibiców, którzy mogliby zobaczyć taki piękny, czasem też brutalny mecz. Gdyby tu byli, hala by odleciała - obrazuje Krzysztof Lijewski.
W 19. minucie czerwoną kartkę za protesty obejrzał Talant Dujszebajew. Dowodzenie nad zespołem przejął Krzysztof Lijewski, który przy pustych trybunach mógł swobodnie komunikować się z pierwszym szkoleniowcem. -Starałem się dawać chłopakom wskazówki, ale też słuchałem tego, co mówi Talant. Bez względu na to, czy Talant jest na boisku, czy nie, to jest pierwszym trenerem. Jego uwagi przekazywałem zawodnikom - przyznaje Krzysztof Lijewski.
- Obie drużyny wysoko zawiesiły poprzeczkę i losy meczu ważyły się do końca. Trzeba było rzucić na parkiet wszystko, co najlepsze. Obie drużyny tak też zrobiły. Mecz był bardzo wyrównany, bramkarze byli w świetnej dyspozycji, duża wola walki w ataku, krew na parkiecie, jak to było w przypadku Alexa Dujshebaeva - dodaje.
Pechowcem w meczu był Dani Dujshebaev, który przedwcześnie zakończył swój udział w meczu z powodu urazu. - Bardzo żal mi Daniego, który poważnie uszkodził kolano. Mam nadzieję, że diagnoza nie będzie druzgocąca. Jutro będziemy mieć badania, trzymamy kciuki, by jak najszybciej do nas powrócił - nie ukrywa Lijewski.
W finale Pucharu Polski Łomża Vive Kielce zagra z Grupą Azoty Tarnów. - Mecze w lidze różnią się od meczów Pucharu Polski tym, że zawsze masz jeszcze rewanż. Tutaj jest tylko jeden mecz i bardzo wysoka stawka - kwituje drugi trener Łomży Vive Kielce.
fot: Anna Benicewicz-Miazga