Mamy dużo do poprawienia. Mam nadzieję, że gorzej już nie zagramy
– Popełniliśmy tyle, tyle błędów. Zawsze może być gorzej, ale mam nadzieję, że gorzej już nie zagramy – powiedział Tałant Dujszebajew, trener Łomży Kielce, po wygranym meczu z Torus Wybrzeżem Gdańsk na inaugurację PGNiG Superligi.
Siedemnastokrotni mistrzowie Polski wygrali 34:25. Zdecydowaną przewagę osiągnęli w ostatnich dwudziestu minutach. Wcześniej popełnili sporo błędów. Zmarnowali m.in. pięć rzutów karnych.
– Zebraliśmy sporo doświadczenia. Mamy bardzo dużo do poprawy. To był szczególnie dobry mecz dla naszych młodych zawodników, jeszcze nastolatków – przekonywał Tałant Dujszebajew.
– Wynik mógł być lepszy. Mieliśmy sporo sytuacji i popełniliśmy dużo błędów. Mogliśmy wygrać zdecydowanie wyżej. Pierwsze koty za płoty. Sporo zawodników pograło, to jest najważniejsze – wtórował mu Mateusz Kornecki, bramkarz kieleckiego klubu.
Najlepszym zawodnikiem w kieleckiej drużynie był Szymon Sićko. 23-latek zdobył osiem bramek na dziewięć rzutów. Kilka trafień było wyjątkowej urody.
– Cieszę się, że mogłem zagrać pierwszy mecz przed kielecką publicznością. To spore przeżycie. To wielki klub z dużymi aspiracjami, którym trzeba sprostać. Koledzy wypracowali mi pozycje, udało się skutecznie rzucać, co cieszy – wyjaśniał Szymon Sićko.
W niedzielnym meczu Tałant Dujszebajew dał pograć niemal wszystkim zawodnikom po pół godziny. Wyjątkiem był wracający do gry po ciężkiej kontuzji Tomasz Gębala. Rosły rozgrywający w drugiej części wchodził tylko do obrony. W ataku nie wykorzystywał swojego największego atutu, czyli rzutu z drugiej linii.
– Krzyczałem do niego, po co idziesz na szósty metr. To zawodnik, który nie grał przez 30 miesięcy z powodu kontuzji. Dopiero od trzech trenuje normalnie. W drugiej połowie było widać różnicę, kiedy Tomek grał w obronie, a Szymon Sićko tylko w ataku. On potrzebuje wsparcia od wszystkich. Szczególnego ode mnie. Musimy zmienić pewne rzeczy. On nigdy nie będzie ruchliwy jak Michael Jordan. Musimy popracować nad pewnymi schematami, aby ułatwić mu grę – tłumaczył Tałant Dujszebajew.
Zmagania w nowym sezonie rozpoczęły się od sensacji. W sobotę najgroźniejszy rywal Łomży Vive – Orlen Wisła Płock przegrała na wyjeździe z Sandrą Spa Pogonią Szczecin 24:26.
– To dopiero pierwsza kolejka, a sezon jest bardzo długi. Przerwa od gry trwała kilka miesięcy. Nie wiemy, co wydarzy się w następnych tygodniach. Dla nas każdy kolejny mecz jest najważniejszy. Z takim nastawieniem będziemy grać do samego końca – przekonywał Mateusz Kornecki.
Łomża Vive rozegra kolejny mecz w piątek. W Hali Legionów podejmie Sandrę Spa Pogoń Szczecin (godz. 19).
fot. Mateusz Kaleta
Wasze komentarze
10 dni do Flensburga.