Czy leci z nami bramkarz?
Jeśli napastnik nie wykorzysta dobrej sytuacji, za chwilę będzie miał kolejną. Gdy pomocnik źle dogra piłkę, to zrobi tylko krzywą minę i spróbuje ponownie. Wkręconego w ziemię bocznego obrońcę zaasekuruje kolega ze środka. A co z bramkarzem? Tutaj sprawa wygląda inaczej: każdy błąd oznacza najprawdopodobniej gola dla rywali. I wiedzą o tym na pewno doskonale w Koronie Kielce, która z obsadą przestrzeni pomiędzy słupkami ma spory problem. Na dwa tygodnie przed startem ligi, żółto-czerwoni muszą się pospieszyć z poszukiwaniami golkipera.
W zeszłym sezonie w kieleckiej bramce wystąpiło aż trzech zawodników. Zlatan Alomerović, Maciej Gostomski i Matthias Hamrol. Obecnie z tego grona w Kielcach pozostał wyłącznie ten ostatni. Ale jeśli na początku był numerem trzy, potem zmiennikiem podstawowego zawodnika, a teraz może objąć miano „jedynki”, to niestety – w tym przypadku raczej nie z powodu ogromnego rozwoju umiejętności.
REKLAMA
Zawodnik, który przed trafieniem do Korony był w rezerwach Kolonii, wystąpił w zeszłym sezonie w czterech meczach żółto-czerwonych. Wyniki? 1:1 ze Śląskiem Wrocław, 0:3 z Jagiellonią Białystok, 1:4 z Wisłą Płock oraz 0:2 z Zagłębiem Lubin.
Jasne – suche rezultaty w postaci 10 straconych bramek w 4 meczach nie świadczą jeszcze o tym, że między słupkami gra człowiek nie najwyższych lotów. Ale czy po tym, co zobaczyliśmy w spotkaniach z udziałem Hamrola możemy stwierdzić, że jest to pewny punkt zespołu i nie należy obawiać się o obsadę bramki, kiedy on wybiega na murawę? Tu są wielkie wątpliwości.
Z jakiegoś powodu 24-latek pełnił przez prawie cały rok funkcję rezerwowego. Nie potrafił wygrać rywalizacji ani z Maciej Gostomskim, ani ze Zlatanem Alomeroviciem. I gdyby sprawę postawić szczerze, w myśl zasady „gra lepszy”, to gracz urodzony w Niemczech boiska nie powąchałby do końca sezonu. Pojawił się na nim wyłącznie dlatego, że najpierw w ostatniej kolejce rundy zasadniczej sytuacja Korony była już jasna, potem dużo zawodników dostało odpoczynek przed rewanżem w Gdyni w Pucharze Polski, a na koniec klub chciał uniknąć automatycznego przedłużenia kontraktu swojego podstawowego bramkarza.
A mówimy przecież w przypadku Hamrola o konkurentach, którzy choć mieli swoje wielkie momenty, to też często w swojej karierze pokazywali, że bezbłędni nie są. A jednak Niemiec mógł liczyć długo wyłącznie na miano numeru trzy. Teraz sytuacja się zmienia i piłkarz ten wydaje się faworytem do gry w podstawowym składzie Korony.
Dlaczego? Ano dlatego, że jego jedynym konkurentem jest 18-letni Paweł Sokół. Ktoś powie, że wiek to przecież nie problem. Jasne – żaden, pod warunkiem, że zawodnik daje zespołowi określoną jakość. Mam jednak spore obawy o to, czy postawienie na tego gracza nie wiązałoby się dla Gino Lettieriego z kroczeniem po cienkiej linie nad rwącym wodospadem.
Dwa lata spędzone w akademii Manchesteru City i występy w angielskich ligach młodzieżowych z pewnością znaczną więcej, niż ten sam okres przeznaczony na rozwój w polskich realiach. Co do tego nie mam wątpliwości. Wciąż jednak mówimy o piłkarzu, który jeszcze nie zadebiutował w piłce seniorskiej. A to jednak coś zupełnie innego niż nawet najbardziej uznane rozgrywki dla młodzieży.
Skrót czwartkowego sparingu z Wisłą Płock pokazuje, że Sokołowi daleko jeszcze do pewnego punktu w bramce pierwszej drużyny Korony. Oczywiście wszystko przed nim i na pewno każdy kibicuje temu, żeby ten chłopak jak najszybciej odnalazł się w kieleckim zespole i zaczął robić karierę na miarę swojego potencjału. Lipiec 2018 roku to jednak mimo wszystko chyba zbyt wczesna data, aby ten miły sercu scenariusz zaczął się realizować.
Mamy dwa tygodnie do rozpoczęcia nowego sezonu Ekstraklasy. W tym momencie w kadrze Korony Kielce jest tylko dwóch bramkarzy: będący do niedawna trzecim wyborem Matthias Hamrol i Paweł Sokół, który wciąż czeka na debiut w oficjalnym spotkaniu na szczeblu seniorskim. Jest źle.
Pozostaje wierzyć, że sytuacja przybierze podobny obrót co półtora roku temu. Wtedy, po odejściu Zbigniewa Małkowskiego, podczas cypryjskiego obozu i jeszcze na początku rundy, kielczanie dysponowali tylko Michalem Peskoviciem i Leonidem Otczenaszenką. Z czasem udało im się jednak sprowadzić Milana Borjana, co okazało się strzałem w dziesiątkę – tak pod względem sportowym, jak i charakterologicznym.
REKLAMA
Włodarze klubu mają jeszcze czas, aby się wykazać. Lipiec dopiero się rozpoczął, a do ciekawych ruchów nawet już po rozpoczęciu sezonu jesteśmy przyzwyczajeni nie od dzisiaj. Najważniejsze, aby sprowadzić bramkarza, który zagwarantuje Koronie odpowiednią jakość i który nie będzie sprawiał, że kibice idąc na stadion zostaną zmuszeni do niesienia duszy na ramieniu.
Nie wyszło z testowanym Arturem Krysiakiem, trzeba szukać dalej. Oby skutecznie i oby w miarę szybko.
fot. Maciej Urban
Wasze komentarze
Szkoda Korony Kielce.
Burdenski nie ma pojecia o prowadzeniu klubu i biznesie.
Ale jak te10, 5 i 2 lata temu płakałem bo kasa szła się jeb..... z MOICH podatków to teraz mnie już wisi. Jak właściciel da dupy to skończy jak Servas!
Jak można kontraktować taki szrot!?
Pytanie ciagle na czasie!
Szukają dalej a tylko 2 tygodnie do ligi oj będzie ciężko...