Świętowali do białego rana!
Upragniony awans - oczekiwany od dwunastu lat - w końcu nadszedł. Podopieczni Rafała Gila w rywalizacji do trzech zwycięstw pokonali PWiK Piaseczno, czyli zespół, który po fazie zasadniczej był lepszy. Co zadecydowało o historycznym awansie UMKS-u? Upór, zawziętość, ale przede wszystkim chęć do walki.
- Chciałbym podziękować przede wszystkim Zbigniewowi Gilowi, prezesowi klubu, a prywatnie mojemu ojcu. Bez jego ogromnej pracy nie byłoby tego awansu – mówił szczęśliwy i mokry od szampana trener drużyny, Rafał Gil. – Dziękuję też kibicom za stworzenie wspaniałej atmosfery, która porwała nas do zwycięstwa! To była najpiękniejsza chwila w moim życiu.
Radość ogarnęła też zawodników – nawet tych najbardziej doświadczonych, którzy już niejedno na koszykarskich parkietach przeżyli. – Ja w swoim życiu już wywalczyłem awans z kieleckim klubem, grałem nawet w ekstraklasie. Ale jestem dumny, że dzisiaj jestem członkiem takiej drużyny – przekonuje Grzegorz Kij. – I też muszę pochwalić kibiców za liczne przybycie i wspaniały doping. Chciałbym, żeby tyle osób przychodziło na nasze mecze w przyszłym sezonie, już w pierwszej lidze!
O awans łatwo jednak nie było. Rywalizacja z Piasecznem była niezwykle zacięta. Oby dwie drużyny wiedziały o co walczą i żadna z nich nie miała zamiaru odpuszczać. Po pierwszej połowie kielczanie prowadzili aż sześcioma punktami, co stawiało ich na bezpiecznej pozycji. W trzeciej kwarcie różnica wzrosła aż do 12 oczek. Ale...
Strategia UMKS-u wydawać się mogła dziecinnie prosta. Punktowy atak i twarda obrona. W praktyce wyglądało to jednak nieco słabiej. - Piaseczno gra bardzo dobrze w ataku. W poprzednich meczach zdobywali po 90 punktów. Naszym celem było nie dopuszczenie ich do kosza, w szczególności Majewskiego i Paszkiewicza. Są to filary tego zespołu i to właśnie oni byli naszym największym problemem. Co więcej, Piaseczno silnie gra środkiem, więc ambitnie dopracowywaliśmy rzuty za trzy punkty oraz skuteczność gry po łuku – wyjaśnia Marcin Wróbel, silny skrzydłowy kieleckiego zespołu. - Najważniejsze jest to, że jesteśmy w pierwszej lidze, świętowaliśmy do białego rana, radość była ogromna - zapewnia.
Największe emocje skumulowały się w ostatniej odsłonie niedzielnego spotkania. Kilkunastopunktowa przewaga stopniała do remisu, a nawet kilkanaście sekund przed zakończeniem Piaseczno prowadziło jednym punktem. Chwilową niedyspozycję UMKS-u zregenerował Artur Busz, który przejął piłkę po nieudanej ofensywie zawodników Piaseczna, przyczyniając się do wyniku 69:68, który dał historyczny awans do pierwszej ligi.
- Niesamowicie cieszymy się z tego awansu. To co działo się w hali po meczu jest nie do opisania. Podejrzewam, że intensywnych treningów już nie będzie. Zdecydowanie należy nam się odpoczynek - twierdzi Łukasz Fąfara. - Jeśli chodzi o plany na przyszły sezon, to nie rozmawiałem z nikim na ten temat. Uważam, że zarówno ja, jak i reszta drużyny pozostanie w Kielcach - dodał rzucający UMKS-u.
Wasze komentarze
Podaje poniżej link na youtube ostatnie 30 minut z 3 meczu finałowego w Kielcach.
www.youtube.com/watch?v=FHB1deSPATw