W bramce był ostoją, ale po meczu został z niczym
Wyczyniał w bramce cuda, ale nie uchronił zespołu przed porażką. Marceli Zapytowski nie ukrywał złości po końcowym gwizdku meczu z Widzewem Łódź (0:1).
Były golkiper Resovii Rzeszów zaliczył kolejny świetny występ. Niestety, jego indywidualne osiągnięcia nie znalazły odzwierciedlenia w wyniku całej drużyny. Zapytowski bronił jak natchniony. Zaliczył cztery świetne parady, ratujące drużynę przed stratą bramek, ale ostatecznie musiał wyjąć piłkę z siatki. I to w doliczonym czasie zawodów.
- Jestem bardzo zły. Mecz nam się układał. Mieliśmy karnego. Znowu decydują takie detale. Mam nadzieję, że przyszła runda to odda. Jesteśmy mocnym zespołem, kiedy trzymamy się razem - mówi Marceli Zapytowski.
Koronę czeka teraz przerwa w rozgrywkach. Do gry kielczanie wrócą pod koniec stycznia.
- Szkoda, że był to ostatni mecz. Na tej złości moglibyśmy zagrać od razu rewanż. Taka jest piłka. Kiedy wymknie się coś spod kontroli, jakiś detal, to decyduje. Będziemy nad tym pracować - zapowiada.
fot. Mateusz Kaleta