Bez wiary, zaangażowania i chęci. Czy Effector przebudzi się przed wyjazdem do Kędzierzyna?
Do zakończenia fazy zasadniczej PlusLigi pozostały już tylko trzy kolejki. Kolejny mecz gracze Effectora Kielce rozegrają w sobotę, gdy na wyjeździe zmierzą się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Kieleccy siatkarze pojadą tam w marnych nastrojach. Czyli dokładnie w takich samych, w jakich w środę Halę Legionów opuszczali ich kibice, po dotkliwej porażce z Jastrzębskim Węglem.
- Ten mecz wyglądał źle od samego początku – przyznaje trener Dariusz Daszkiewicz. – Pierwszy set i mamy wynik 8:4 dla gości, z czego Jastrzębski tylko jeden punkt zdobył samodzielnie. Siedem z nich było po naszych błędach... Z całym szacunkiem, ale tak można grać w amatorskiej lidze TKKF, a nie z tak mocnym przeciwnikiem. Tu każdą nadarzającą się okazję trzeba wykorzystać. Przecież mieliśmy fragmenty, gdzie widać było nasze możliwości. To były jednak tylko krótkie przebłyski, gdy w pierwszej partii z 8:4 zrobiło się 8:8, albo udanie zaatakowaliśmy w końcówce trzeciego seta.
Szkoleniowiec Effectora nie ma wątpliwości, że przyczyn porażki trzeba doszukiwać się nie tylko w wyszkoleniu zawodników. – Zabrakło zaangażowania, co mnie dziwi i martwi. To musi być nasza pierwsza, najważniejsza broń. Wiarą i walką musimy nadrabiać potencjał, który jest diametralnie słabszy od przeciwników. Wiele razy widać było, że jeżeli zagra się ambitnie, to można ugryźć każdego rywala. Nie wiem, dlaczego mojej drużynie zabrakło wiary i chęci. Wyglądało to bardzo źle.
Jednym z najbardziej niepocieszonych zawodników po meczu był Adrian Buchowski, który akurat – jako jeden z nielicznych – miał niezłe fragmenty gry. – Mogę mówić tylko za siebie, ale ja naprawdę wierzyłem, że uda nam się wyrwać punkty drużynie z Jastrzębia – mówi przyjmujący. – Na pewno goście nam nie pomagali, bo zagrali bardzo dobre spotkanie. Wypadli zupełnie inaczej niż ostatnio, gdy przegrali 0:3 z Radomiem. Ale to absolutnie nie był powód naszej porażki. Nie pokazaliśmy na parkiecie tak naprawdę nic. Jeżeli przegrywa się seta do 16, to nie decydują o tym tylko względy sportowe. Zwłaszcza, że przegraliśmy w ten sposób dwie części spotkania. Nie wytrzymaliśmy mentalnie, ciężko powiedzieć, co się z nami stało.
Dla Jastrzębskiego Węgla środowe starcie było łatwą przeprawą. Choć w oficjalnych rozmowach przyjezdni starali się wypowiadać dyplomatycznie, to widać było, że czuli się zaskoczeni słabą postawą kielczan. – Troszeczkę liczyłem na to, że się nam postawią. Widać, że nie jest u nich jeszcze wykreowane, kto jest pierwszym, a kto drugim rozgrywającym. Tak samo z atakującym. Kielce na pewno mogły zagrać lepiej, ale... To już nie jest nasz problem – wyjaśnia Mateusz Malinowski, który został MVP spotkania.
W sobotę siatkarze Effectora staną przed szansą zmazania plamy. Tego dnia zagrają jednak na trudnym terenie w Kędzierzynie-Koźlu, z zespołem, który obecnie zajmuje siódme miejsce w tabeli. – To trudny rywal, zdajemy sobie z tego sprawę, ale chcemy pokazać wszystkim, że potrafimy grać. Dlatego do tego spotkania, jak i do kolejnych, podejdziemy z dużą wiarą i zaangażowaniem – zapowiada Buchowski.
Początek meczu o godz. 17.
Wasze komentarze