Kiełb: Czy ktoś myśli o odejściu? Nikt nic nie mówi wprost
Wiadomo, że atmosfera trochę siadła. Każdy martwi się o swoją przyszłość, to normalne (...) Czy ktoś jeszcze myśli o odejściu? Nikt nic nie mówi wprost, ale czasem ktoś rzuci dla żartu, że ma propozycję z jednego czy drugiego klubu. To takie badanie siebie nawzajem, sprawdzanie sytuacji – mówi Jacek Kiełb, pomocnik Korony, w dzisiejszym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.
Szybko jednak dodaje: - Jeszcze raz chcę podkreślić, że większość z nas wciąż wierzy w to, że całe to zamieszanie skończy się happy endem.
Kiełb został zapytany o swoich kolegów, których już nie ma w pierwszej drużynie, tj. Michała Janota, Pawła Sobolewskiego i Zbigniewa Małkowskiego. - Nikt nie ma pretensji do Michała, że odszedł. Dostał lepszą ofertę i z niej skorzystał. Życzę mu powodzenia w Szczecinie. Co do sytuacji Małkowskiego i Sobola, to niewiele wiem. Siedziałem w szatni, kiedy zostali wezwani na rozmowę, później dowiedziałem się, że nie będą z nami trenować – twierdzi „Ryba”.
Piłkarz, pytany przez dziennikarza o porównanie sytuacji Korony z Polonią Warszawa, gdzie Kiełb przechodził kiedyś podobne problemy, odpowiada: - Przy Konwiktorskiej zebrała się wtedy grupa piłkarzy, która świetnie się rozumiała. Chyba nigdy nie zapomnę tego, jak, pomimo tych wszystkich kłopotów potrafiliśmy się cieszyć z gry. Treningi sprawiały nam sporą radochę, były odskocznią od kłopotów. Aż nie chciało się wychodzić z szatni. Wierzę, że w Kielcach będzie podobnie. Wiadomo, że atmosfera nie jest taka jak chociażby pod koniec rundy jesiennej, ale trudno, żeby było inaczej. Na pierwszym treningu było jednak sporo śmiechu, więc wygląda na to, że drużyna w tych trudnych chwilach potrafi się zjednoczyć. Pozostało nam się trzymać razem i dalej trenować. Może to brzmi jak banał, ale taka jest prawda. Najgorsze co moglibyśmy zrobić, to zakopać się pod ziemię i przestać wierzyć, trenować. W Polonii udało się dograć sezon do końca i to z niezłym wynikiem, więc wierzę, że teraz też nam się to uda.
Więcej w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”.
Wasze komentarze