Resovia wygrała, ale wstydu nie było. Effector ambitnie powalczył z wicemistrzem Polski
Faworyt tego meczu był jasny – to aktualni wicemistrzowie Polski. Asseco Resovia Rzeszów miała przyjechać do Hali Legionów i zmiażdżyć na parkiecie gospodarzy. Czy tak było? Absolutnie nie. Co prawda goście wygrali ten mecz 3:1, ale Effector Kielce absolutnie nie oddał tego meczu bez walki. I na boisku pokazał naprawdę sporo fajnych akcji, a do tego najpiękniejszy, sportowy hart ducha.
Resovia przyjechała do Kielc w niepełnym składzie. Poza kadrą znaleźli się Olieg Achrem, Michał Kozłowski, Paul Lotman i Russel Holmes. A do tego – tu niespodzianka - Krzysztof Ignaczak zagrał na nietypowej dla siebie pozycji przyjmującego. A raczej zagrałby, bo ostatecznie Kowal w ogóle nie skorzystał z jego usług.
W barwach Effectora w dalszym ciągu z powodu kontuzji nie mógł wystąpić Sławomir Jungiewicz.
Co ciekawe, od początku spotkania na parkiecie w drużynie gości zameldowali się siatkarze, których doskonale pamiętamy z występów w barwach Effectora i wcześniej Farta Kielce – Niko Penchev, Michał Żurek, Rafał Buszek oraz Dawid Dryja.
- Jeżeli zagramy z podobną determinacją, co ostatnio w Bełchatowie, to jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę – stwierdził przed meczem trener Daszkiewicz. Niestety jednak już od pierwszych minut było widać różnicę klas między obiema drużynami. Rzeszowianie szybko wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Gospodarze próbowali nawiązać walkę, ale nie byli w stanie zbliżyć się do gości. Ostatecznie ta część meczu zakończyła się wysokim zwycięstwem wicemistrzów Polski, bo aż 25:13.
W drugim secie emocji było już dużo więcej. To przede wszystkim oznacza, że Resovia musiała zdecydowanie mocniej postarać się o zwycięstwo. Kielczanie wciąż popełniali sporo prostych błędów, zwłaszcza w przyjęciu, ale poprzez swój hart ducha narobili trochę problemów swoim przeciwnikom. Rzeszowianie cały czas, od wyniku 4:4, utrzymywali kilkupunktową przewagę. Kibice zobaczyli jednak sporo ciekawych akcji z obydwu stron. Resovia wygrała tę partię pewnie, bo 25:20, ale publiczność nie mogła narzekać na nudę. Nie był to też na pewno jednostronny pojedynek. Choć przy tym wydaje się, że goście nie w każdej akcji dawali z siebie wszystko...
Symboliczne jest to, że szkoleniowiec przyjezdnych, Andrzej Kowal cały czas do gry wystawiał ten sam skład, nie sięgając ani na chwilę po swoich rezerwowych. A Effector rozkręcał się. Trzeci set od początku wyglądał bardzo dobrze w wykonaniu gospodarzy, którzy rywalizowali z wicemistrzami kraju jak równy z równym. Mocnym punktem zespołu był Andrzej Buchowski, który wykazywał sporą skuteczność w swoich atakach. Przez długi czas wynik oscylował wokół remisu, lub skromnego, jednopunktowego prowadzenia Effectora. Schodząc na drugą przerwę techniczną, kielczanie prowadzili 16:15. Duża w tym zasługa także Arvydasa Miseikisa, po którym widać, że coraz lepiej czuje się w kieleckiej drużynie.
Dopiero wtedy Kowal zdecydował się na zmiany. Na plac gry wprowadził Jochena Schopsa, potem Łukasza Perłowskiego. To jednak początkowo nic nie dawało, bo gospodarze konsekwentnie szli do przodu. Po swoje. Wynik zmieniał się na korzyść kielczan – 20:18, 21:19 i... niestety wtedy do remisu doprowadziła Resovia. Czas wziął Daszkiewicz. Podziałało – dwie dobre akcje i było 23:21. Wówczas przerwę zażądał Kowal. Na szczęście, rozmowa okazała się bezowocna. Rzeszowianie co prawda zdobyli jeden punkt, ale potem popełnili dwa proste błędy i gospodarze – a wraz z nimi zgromadzona w Hali Legionów spora grupa kibiców – mogli cieszyć się z wygranego seta!
To był ten moment, kiedy kielczanie poczuli wiarę w swoje możliwości. Ale też Resovia zrozumiała, że nie wygra tego spotkania na stojąco. Czwarty set wyglądał bardzo podobnie, jak trzeci. Wynik od początku i przez długi czas był bliski remisu, a obie drużyny mocno walczyły o zwycięstwo. Niektóre wymiany wzbudzały prawdziwy podziw wśród kibiców – stały na najwyższym poziomie, zespoły grały ze sporą ofiarnością. W tej partii w ekipie gospodarzy świetnie prezentował się Rozalin Penchev, który przyćmił stojącego po drugiej stronie siatki – Nikolaya. W dalszym ciągu mocnym punktem był także Miseikis.
Niestety jednak Effector nie zdołał wygrać tego seta. Resovia wykazała się większym doświadczeniem, ale też lepszymi umiejętnościami. I stopniowo zaczęła „odjeżdżać” gospodarzom. Ostatecznie wygrała tę partię i wywalczyła w Kielcach komplet trzech punktów.
Swój kolejny mecz Effector rozegra w najbliższą sobotę, gdy na wyjeździe zmierzy się z Jastrzębskim Węglem. Początek spotkania o godz. 17.
Effector Kielce – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (13:25, 20:25, 25:22, 19:25)
Effector: Mackowiak , Janusz, Buchowski, Bieniek, Penchev, Krzysiek, Kaczmarek (libero), Miseikis, Pająk, Sufa, Takvam
Resovia: Nowakowski, Konarski, Drzyzga, Buszek, Dryja, Penchev, Żurek (libero) oraz Schops
Widzów: 2500
MVP: Dawid Konarski
Wasze komentarze