Tarasiewicz przed Wisłą: Ze statystykami jest tak, jak z krótkimi spódniczkami...
Wiemy, że to ważny mecz dla kibiców z Kielc. Gramy dla nich. Chcemy walczyć o zwycięstwo. Ale na boisku nie możemy ulegać odczuciom ludzi zgromadzonych na stadionie. Musimy grać swoje i zachowywać zimną krew. Będą sytuacje, gdy będziemy musieli rozgrywać piłkę dłużej, przygotować atak, a to niekoniecznie spodoba się kibicom – mówi przed piątkowym meczem z Wisłą Kraków trener Korony, Ryszard Tarasiewicz.
To co cieszy przed jutrzejszym spotkaniem, to sytuacja kadrowa drużyny. – Jest dobrze. Nie ma nowych kontuzji, a Michał Janota trenuje od kilku dni i powinien być gotowy na piątek – podkreśla Tarasiewicz.
Za nami dobry mecz Korony w Chorzowie i zwycięstwo nad Ruchem. – Ale nie wykluczam zmiany składu. Może jedna roszada pojawi się w linii pomocy. Czy chodzi o lewoskrzydłowego? Może tak być – mówi zagadkowo trener Korony. I przyznaje, że w ostatnich dniach dobrze wyglądała atmosfera w zespole: – Bez wątpienia lepiej nam się pracowało. W końcu chłopcy zostali zrekompensowani za grę zdobyczą punktową. To musiało wpłynąć pozytywnie na drużynę.
Niestety, w poniedziałkowym spotkaniu znów jednym z głównych bohaterów meczu był sędzia Paweł Gil. – Irytuje mnie to... Gdybyśmy zremisowali, byłby niedosyt. Nie mówiąc już o porażce... To byłaby katastrofa. Nie trzeba dobrze znać się na piłce, by uznać, że Przemek Trytko był ewidentnie faulowany. Prawdopodobnie to boczny arbiter zasugerował, że nie było jedenastki. W takim razie może zróbmy tak, że będą wyrokować właśnie sędziowie liniowi i techniczny. Odkąd założyli te słuchawki, mam wrażenie, że to oni podejmują ostateczne decyzje. To już nie pierwszy raz, gdy ten arbiter zachowuje się niewłaściwie. Zawsze rozmawiam z nim przed meczami, radzę, na jakie sytuacje powinien zwracać uwagę i on wtedy przytakuje. Czemu potem popełnia takie błędy? Trudno powiedzieć. Po twarzach niektórych sędziów widać, że „kozaczą”. Ale to nie jest natura Gila. On chyba po prostu nie trzyma ciśnienia – podkreśla trener.
Ostatnio na Kolporter Arenie żółto-czerwoni zremisowali z Lechem Poznań. Czy teraz przyjedzie zespół podobnego typu? – Potencjał ofensywny jest zbliżony do poznańskiego, aczkolwiek wydaje mi się, że Lech jest bardziej agresywny w środku pola. Samą techniką nie można wiele zdziałać. Uważam, że różnica jest niewielka, możemy zastopować wiślaków. Staramy się grać w pobliżu bramki, czyli od 30. metra, dwoma liniami i nie zostawiać wolnej strefy. Nasza cierpliwa postawa może zniechęcić przeciwnika, który zacznie popełniać błędy. Oczywiście Wisła ma indywidualności, jak Stilicia czy Brożka, który potrafi znakomicie wyjść na pozycje. Trzeba być czujnym – mówi Tarasiewicz.
Czy szkoleniowca nie martwi zbyt zapalna postawa Kyryło Petrowa w spotkaniu z Ruchem?: - Kyryło nie grał w ostatnim meczu. Ta jego krótka absencja przerodziła nadgorliwość w agresywną i nieco chaotyczną grę. Ale wolę takiego zawodnika w tym miejscu niż za bardzo kalkującego czy rozsądnego. Musimy jednak uważać na swoją postawę. Jeśli złapiemy 2-3 kartki w 20 minut, to skomplikujemy sobie grę. Naszym zadaniem jest grać blisko przeciwnika. Wtedy nasze ataki będą co najwyżej agresywne, ale nie brutalne.
Tarasiewicz przyznaje też, że niekiedy musi upominać – a może raczej tonować – Pawła Golańskiego: - Paweł musi skanalizować swoją aktywność. To doświadczony zawodnik, ale trzeba mu przypominać o jego roli. Jeżeli nie jest przygotowany na 100 procent, to musi pamiętać o tym, że jest przede wszystkim obrońcą.
Intensywna praca przebiega jednak nad całą formacją defensywną. - Jeżeli nie popełniają prostych błędów indywidualnych, to oceniając nasza organizację gry widać, że zostawiamy mało miejsca na boisku. Formacje są zbalansowane, ciężko się z nami gra. Na każdej odprawie przypominam jednak zawodnikom, że nie wolno myśleć o błędach. Trzeba skupić się na grze i zadaniach. Jeśli będziemy myśleć o błędach, to je w końcu popełnimy – wyjaśnia Tarasiewicz.
Trener Korony jest optymistycznie nastawiony do kolejnych spotkań, ale zachowuje zdrowy rozssądek: - Znamy swoje miejsce w szeregu. Nie możemy bić piany i sztucznie podnosić morale. Tylko przez takie mecze, jak z Podbeskidziem, Piastem, Lechem, Ruchem i nawet Śląskiem, przez taką organizację gry, dyscyplinę i poważne podejście do meczu, możemy dojść do dobrych wyników.
Mało pozytywnym akcentem jest fakt, że statystyki działają na niekorzyść Korony. Żółto-czerwoni z Wisłą przy Ściegiennego wygrali tylko raz, i to aż osiem lat temu. – Ale ze statystykami jest tak, jak z krótkimi spódniczkami. Pokazują dużo, ale zasłaniają to, co najważniejsze – podkreśla Tarasiewicz.
Wasze komentarze