Zniszczoł: Nikt nie wymagał wygranej
- Nikt nie wymagał od nas wygranej w dzisiejszym meczu, a sami też jej nie zakładaliśmy. Dlatego też mogliśmy przystąpić do spotkania na zupełnym luzie - stwierdził tuż po meczu środkowy Farta Kielce, Miłosz Zniszczoł.
Krystian Stępień: Co prawda kończącego się roku nie zakończyliście zwycięstwem, jednak swojej dzisiejszej gry nie musicie się chyba wstydzić?
Miłosz Zniszczoł: - Przede wszystkim nikt nie wymagał od nas wygranej w dzisiejszym meczu, a sami też jej nie zakładaliśmy. Dlatego też mogliśmy przystąpić do spotkania na zupełnym luzie. Świadomość, że nie jesteśmy faworytami pozwoliła nam pokazać swoje umiętności i sprawiła, że rywale musieli się tego wieczoru nieco napocić.
W pierwszym secie po ich stronie stanęli jednak sędziowie, którzy w decydujących momentach oddali gościom dwa, ważne punkty...
- Ocenianie pracy sędziów po spotkaniu nic nie zmieni. Trudno, taka właśnie jest siatkówka. Błędów nie popełniają wyłącznie zawodnicy – mogą się ich dopuścić także sami rozjemcy.
Za to wasza pogoń w trzecim secie z pewnością na trwałe wpisze się w karty historii Farta Kielce.
- Rzeczywiście, te wydarzenia na długo pozostaną w naszej pamięci (śmiech). Cały czas goniliśmy wynik, a w końcówce oprócz ambicji mieliśmy też masę przysłowiowego „farta”. Szkoda, że nie udało się wygrać tej partii, bo dopiero wówczas mielibyśmy co wspominać.
Niestety, w czwartej odsłonie od stanu 11:9 straciliście sześć punktów z rzędu i w zasadzie było już po meczu. Co miało wpływ na taki przebieg wydarzeń?
- Myślę, że w nasze szeregi wkradło się zbyt duże rozluźnienie. Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że możemy ugrać coś w tym secie. A tak doświadczona drużyna, jak Asseco Resovia potrafiła bezwzględnie ten fakt wykorzystać.
Krzysztof Ignaczak stwierdził przed chwilą, że posiadasz „papiery” na grę na naprawdę wysokim poziomie. Co ty na to?
- Cóż, na pewno miło jest usłyszeć komplement z ust reprezentanta Polski. Uważam jednak, że cały zespół zasłużył dziś na uznanie. W takim meczu każdy chce pokazać się z dobrej strony i nikt nie zwalnia ręki.
Jak to jest, gdy po drugiej stronie siatki widzi się zawodników pokroju choćby Pawła Papke czy Wojciecha Grzyba?
- Nie będę ukrywał, że na początku odczuwałem lekką tremę. Zarówno dla mnie, jak i dla większości kolegów rywalizowanie z tej klasy zawodnikami to kompletna nowość. Na szczęście lęk szybko ustąpił i pokazaliśmy charakter, którego ostatnio nieco brakowało...
Rozmawiał Krystian Stępień
Wasze komentarze