Kiełb: Niech myślą, że będzie łatwo
- Cieszę się, że Marcin Kaczmarek wymienił mnie w gronie zawodników, na których Lechia musi szczególnie uważać. Swoją dobrą grą w Gdańsku muszę udowodnić, że „Kaka” się nie mylił – mówi Jacek Kiełb.
Humory w zespole po czterech porażkach z rzędu pewnie nie najlepsze?
Jacek Kiełb: - Na pewno atmosfera nie jest zbyt dobra, bo przecież nasza sytuacja w lidze nie jest kolorowa. W szatni nie zwieszamy jednak głów. Wiemy, że kluczowy jest ten piątkowy mecz w Gdańsku, gdzie za wszelką cenę trzeba wygrać. Jeżeli podejdziemy nerwowo do tego spotkania, to nic nam nie wyjdzie. Musimy z Lechistami zagrać na takim „luzie piłkarskim”. Głęboko wierzę, że wywieziemy z wybrzeża trzy punkty.
Pomimo porażki z Wisłą publiczność po zakończeniu tego spotkania na stojąco dziękowała wam za walkę i ambicję. To zapewne podniosło was na duchu.
- Pewnie, że tak. Chciałbym jeszcze raz podziękować naszym kibicom za to zachowanie. Wiedzieli przecież jaka jest sytuacja. Przegrywaliśmy, sędzia nas wykartkował, graliśmy w osłabieniu. Oni jednak widzieli w naszej grze walkę i nie odwrócili się od nas. Byli z nami do końca.
Z czego wynika to, że otrzymujecie tak dużo czerwonych kartek? Pięć czerwieni w trzech meczach to chyba rekord ligi w ostatnich latach.
- Trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje. Lepiej zapytać o to sędziów, którzy prowadzili mecze z naszym udziałem. Oglądaliśmy sytuację z Piotrkiem Malarczykiem na wideo i tam bez wątpienia faulu na drugą żółta kartkę nie było. Jeżeli chodzi o Nikolę, to był on rozpędzony wpadając na Wojciecha Łobodzińskiego. Uważam, że za to przewinienie bardziej należała mu się żółta kartka, a nie czerwona.
Samymi sędziowskimi pomyłkami nie można jednak tłumaczyć waszej słabszej dyspozycji w ostatnich meczach. Zwłaszcza gra obronna nie wygląda najlepiej. Żaden zespół w lidze nie stracił więcej bramek od was.
- Gramy ofensywnie, staramy się nie ograniczać tylko do obrony, czy też do gry z kontrataków. Gdy prezentuje się otwarty futbol, często zdarza się, że skutkiem tego jest wymiana ciosów. Nawet na wyjazdach staramy się prowadzić grę. Często tworzymy akcję oskrzydlające i za wszelką cenę chcemy zdobywać gole. Duża liczba straconych bramek jest konsekwencją tego, że przeciwnicy wykorzystują naszą odważną grę.
Przed wami mecz z Lechią. Jak oceniasz ten zespół?
- Lechia na pewno jest bardzo groźnym zespołem. Tym bardziej, że gra tam „Kaka” (Marcin Kaczmarek- przyp. red.), który ostatnio dobrze spisywał się na lewej obronie. Być może zagra także inny znajomy, Maciek Kowalczyk. Wiemy, że będzie cieżko, ale musimy ten meczu wygrać, żeby podnieść się z kolan.
Lechiści mają swoje problemy przed meczem z Koroną. Aż trudno uwierzyć, ale do tej pory napastnicy „biało-zielonych” zdobyli jedną bramką i to po ewidentnym faulu Ivansa Lukjanovsa.
- Nie wiedziałem o tym. Szczerze mówiąc wygląda to katastrofalnie. Trzeba jednak pamiętać, że to może być mylące. Oni także myślą, że Koronie bramki strzela się z wielką łatwością, bo do tej pory straciliśmy najwięcej goli ze wszystkich zespołów. W następnym meczu możemy spokojnie zagrać na zero z tyłu. Do tego uda nam się strzelić kilka bramek i będziemy wracać z Gdańska z podniesionymi głowami.
Marcin Kaczmarek w wypowiedzi dla jednej z gazet powiedział, że na „Rybę” Lechiści będą musieli szczególnie uważać. Wspomniał, że w ostatnim czasie zrobiłeś olbrzymie postępy. Pewnie miło słyszeć takie słowa?
- Bardzo mi miło (śmiech). Fajnie, że tak „Kaka” powiedział, za co mu serdecznie dziękuję. Jest to przyjemne uczucie, gdy ktoś mnie wyróżnia i docenia moją grę. Ja jednak podchodzę do tego spokojnie. Teraz swoją dobrą grą w Gdańsku muszę udowodnić, że Marcin miał racje i się nie pomylił.
Dostałeś kolejne powołanie do kadry U-21 prowadzonej przez trenera Andrzeja Zamilskiego. Czujesz się już stałym bywalcem tej reprezentacji?
- Na pewno nie. Za wcześnie, aby powiedzieć, że jestem stałym bywalcem. W reprezentacji są zawodnicy, którzy mają rozegrane blisko pięćdziesiąt spotkań. To dopiero moje drugie powołanie do kadry. Oczywiście bardzo chciałbym się utrzymać w młodzieżówce, ale zdaje sobie sprawę, że jest tam duża rywalizacja. Trenerzy wykonują częste roszady, więc nie będzie to takie łatwe.
Jaki wynik padnie w piątkowym meczu?
- Niestety nie bawię się w typowanie meczów przed ich rozpoczęciem. Nawet jak znajomi do mnie dzwonią, to ja nigdy nie staram się przewidywać, jakim wynikiem zakończy się najbliższe spotkanie.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
"Ryba" chce w Gdańsku udowodnić swoją wartość