Hernani: Moje życie cygańskie
– Nie jest tak, że Wisła, Lech i Legia to jakieś wielkie kluby. My również mamy dobrych piłkarzy, dobrą drużynę i jutro musimy pokazać, że też walczymy o „coś” – mówi filar kieleckiej defensywy, Hernani.
Po odejściu Roberta Bednarka z Korony stałeś się zawodnikiem o najdłuższym stażu w zespole.
Hernani José da Rosa: – Jestem tutaj już grubo ponad cztery lata. Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy tu przyjechałem. Wtedy w barwach żółto-czerwonych grali jeszcze tacy piłkarze jak Hermes, Bilski, Kaliszan, którzy już zakończyli karierę albo odeszli z klubu. To w Kielcach jest całe życie moje i cieszę się, że już tyle czasu tutaj jestem. Nigdy wcześniej nie grałem tak długo w jednej ekipie i mam nadzieję, że zostanę tutaj jeszcze co najmniej dwa lata.
Jednak twoje pierwsze kroki w zespole nie były najlepsze i niestety nie chodzi mi tutaj o stricte sportowe sprawy.
- Dla mnie sam mecz jest czymś najistotniejszym. Gdy jestem na boisku, to nie myślę o czym kibice śpiewają. Interesuje mnie tylko zwycięstwo drużyny. Pamiętam mój pierwszy mecz w Koronie, graliśmy wtedy z Cracovią. Canal + ocenił, że to był mój najlepszy występ. Kiedy kibice krzyczą cos obraźliwego w moim kierunku, to ja staram się grać jak najlepiej. Mnie to motywuje.
Jednak od tamtego zajścia kibice zmienili zdanie na twój temat.
- Nie przeglądam Internetu i nie zwracam uwagi na to, co ludzie o mnie piszą. Wiadome jest, że jedni stoją po mojej stronie, a inni nadal nie mogą mnie zaakceptować w zespole. Taka jest piłka nożna – nie jesteśmy w stanie każdego uszczęśliwić. Dlatego chyba to jest tak bardzo popularny sport.
Z pewnością już zdążyłeś wyrobić sobie opinię na temat miasta, w którym żyjesz. Co myślisz na temat Kielc?
- Dla mnie to jest bardzo spokojne miasto. Kupiłem tutaj mieszkanie i chciałbym tu jeszcze kilka lat pomieszkać. Ponadto mam bardzo fajnych sąsiadów. Moja żona również jest tutaj bardzo szczęśliwa. W Kielcach jest wszędzie blisko – nie to co w Krakowie, czy Warszawie, gdzie dopiero po godzinie jesteś na miejscu. No i oczywiście mamy wspaniałych kibiców. Cieszę się, że tutaj jestem.
A nie tęsknisz za Brazylią?
- Tęsknie za moją rodziną. Ale czy za krajem? Takie jest życie piłkarza – raz tutaj, za chwilę w innym miejscu. Najgorzej ma żona, bo często mnie nie ma w domu. Mamy treningi, mecze wyjazdowe, spotkania z innymi zawodnikami, a żona w tym czasie siedzi sama. Ale ona wiedziała, że ta kariera będzie przypominać takie „życie cygańskie” i mimo wszystko jest zadowolona.
Jednak Polska praktycznie w niczym nie przypomina gorącego klimatu Ameryki Południowej. Nie przeszkadzają ci wahania temperatur oraz dokuczliwe zimy?
- Na początku był to dla mnie problem, ale teraz już się przyzwyczaiłem. Mamy boisko z podgrzewaną murawą, a kiedy przyjechałem do Polski, tylko pięć klubów miało takie warunki i bardzo ciężko mi się grało. Ale teraz jest o niebo lepiej – Polska cały czas idzie do przodu.
Jak to zwykle bywa, są w życiu dobre i niestety te złe chwile. Co takiego wspaniałego spotkało cię w ekipie „złocisto-krwistych”?
- Najmilej wspominam awans do finału Pucharu Polski. Dla mnie to było coś niesamowitego. Szkoda, że przegraliśmy ten mecz. Jednak od historycznego awansu do ekstraklasy, finał w pucharach był dla mnie czymś wspaniałym.
Ale z pewnością te złe chwile też miały swoje miejsce.
- (śmiech) Każdy przegrany mecz jest taką chwilą.
Ostatnie spotkanie również zaliczasz to tych najgorszych chwil?
- Boli serce, że przegraliśmy z Arką, bo graliśmy bardzo dobrze. Ta rywalizacja powinna się skończyć rezultatem 5:0 dla nas, ale niestety taka jest piłka - zupełnie nieprzewidywalna.
Twoim pierwszym polskim klubem był Górnik Zabrze, dokąd z Brazylii sprowadził cię Marek Koźmiński w 2004 roku. Od tamtego momentu stale grasz w polskiej lidze. Zauważyłeś już jakiś postęp w „naszej” piłce nożnej?
- Spędziłem tutaj już ponad pięć lat i mogę stwierdzić, że zmiany są ogromne. Liga jest o wiele bardziej zorganizowana. Korona ma jedną z najlepszych aren piłkarskich w kraju. Inne kluby również pod tym względem świetnie się spisują i w wielu miastach powstają nowe stadiony. Podejrzewam, że za dwa, może trzy lata będzie to wszystko wyglądało jak na Zachodzie.
Z pewnością śledzisz sytuację jaka panuje z Polskim Związku Piłki Nożnej i wokół niego. Masz wyrobione własne zdanie na ten temat?
- Nie czytam nic na ten temat, co jest „grane”, jednak sporo słyszałem w szatni od kolegów. Ciężko mi coś powiedzieć w tej sprawie. W Brazylii ludzie również nie przepadają za związkiem piłkarskim. Ale tak zawsze będzie – nie tylko w Polsce, ale przecież na całym świecie są takie problemy.
Od 2006 roku ubiegasz się o polskie obywatelstwo. Jak ta sytuacja wygląda obecnie?
- (wyraźny uśmiech na twarzy) Na razie nic nie wiem na ten temat. Już złożyłem wszystkie wymagane dokumenty. Pozostało mi tylko czekać na decyzję Prezydenta.
A może tak w przyszłości reprezentacja Polski?
- Jak dostanę obywatelstwo, to dopiero zacznę o tym myśleć. Kilka lat temu, kiedy selekcjonerem był Paweł Janas pojawiła się taka opcja, niestety wtedy nie posiadałem jeszcze wymaganych „papierów” z mojego rodzimego kraju. Ale teraz wszystko jest OK – dokumenty są już w kancelarii prezydenta.
No i nadeszła pora na najważniejszy punkt naszej rozmowy. Jakie nastroje panują w szeregach drużyny przed tak mocnym rywalem jak Legia Warszawa?
- Normalne, jak przed każdym meczem. Oczywiście legioniści są bardzo dobrym zespołem. My musimy uważać na nich, jak na każdy inny polski klub. „Wojskowi” mają dobrych obrońców i kolejne spotkanie rozegrają na własnym stadionie, ale dla mnie to jest zwykły mecz. Nie ma czegoś takiego, że Wisła, Lech, Legia to jakieś wielkie kluby. My również mamy dobrych piłkarzy, dobrą drużynę i jutro musimy pokazać, że też walczymy o „coś”.
Na treningach zawodnicy dobrze się spisują, jednak czy w rzeczywistości czujecie się przygotowani na taką rywalizację?
- Oczywiście, że tak! Osobiście już wczoraj czułem się przygotowany do tego spotkania. Myślę, że musimy trochę poprawić grę w defensywie oraz zwiększyć skuteczność w ataku, a kiedy napastnicy nie będą strzelać goli, to może my powinniśmy spróbować. Przecież obrona również ma okazje do zdobywania bramek – choćby po stałych fragmentach gry. Musimy się więcej starać i pomagać drużynie.
Więc masz już może jakiś swój typ sobotniego meczu w Warszawie?
- (chwila zastanowienia) Jeden do zera dla nas wystarczy.
Których zawodników w kieleckim zespole szczególnie sobie cenisz?
- Mamy kilku wspaniałych piłkarzy takich jak Edi Andradina, „Vuko”, który jest doświadczonym zawodnikiem, Jacek Markiewicz , Mijailović – bardzo znany polskiej publiczności. Mamy wielu zdolnych piłkarzy, jednak najważniejsze jest to, że jesteśmy drużyną. Musimy stworzyć tak samo wspaniałą drużynę, jaka była tutaj kilka lat temu – wtedy z takimi ekipami jak Legia czy Wisła walczyliśmy jak równy z równym. Do tej pory pamiętam, że warszawiacy mieli bardzo ciężkie mecze w Kielcach, tak samo jak i Wisła. I tak ma być! Oczywiście na wyjazdach również musimy grać dobrze.
Przed pierwszym tegorocznym meczem w ekstraklasie eksperci spekulowali, że kielecki beniaminek w tym sezonie będzie walczył tylko i wyłącznie o utrzymanie się w lidze. Twoim zdaniem w której części tabeli znajdzie się ekipa żółto-czerwonych?
- Uważam, że Korona Kielce ma drużynę, która spokojnie może znaleźć się w strefie „1–5”. Oczywiście wszystko się może zdarzyć, jednak taki jest mój cel w tym sezonie, jak i całej drużyny Korony.
Rozmawiał Maciej Urban.
fot. Paula Duda
Hernani w starciu z Radosławem Matusiakiem
Wasze komentarze