UMKS znów przegrał. Gil: Chyba jestem słabym psychologiem...
Nie tak miało być. Koszykarze UMKS-u w meczu z Limblachem mieli się odbudować i choć na chwilę odskoczyć od samego dołu ligowej tabeli. Stało się zupełnie inaczej. Kielczanie przegrali bardzo ważny mecz i znacznie skomplikowali swoją sytuację w kontekście walki o utrzymanie.
Do końca rozgrywek pozostały jeszcze tylko cztery kolejki, a widmo degradacji coraz mocniej zagląda kieleckim koszykarzom w oczy. – Nie myślmy już o tym co było, skupmy się tylko na najbliższych meczach. I na tym, żebyśmy utrzymali drugą ligę w Kielcach. Na dogłębne analizy przyjdzie czas po sezonie – mówi trener Rafał Gil. Szkoleniowiec UMKS-u znów po meczu był podłamany. A wcale nie musiało tak być.
Owszem, pierwsza kwarta środowego spotkania (oglądało je około 100 kibiców) była w wykonaniu gospodarzy fatalna. Kielczanie razili nieskutecznością, seryjnie pudłowali w rzutach za trzy punkty. Słabo wyglądało to też w obronie, ale zdecydowanie najgorzej gracze Gila radzili sobie pod tablicami. Tylko w jednej akcji goście z Limanowej aż czterokrotnie skutecznie zagarnęli piłkę po niecelnych rzutach! I w efekcie prowadzili 23:13.
Potem jednak było coraz lepiej. W drugiej kwarcie kielczanie zaczęli się rozkręcać. Duża w tym zasługa Krzysztofa Dziury, który raz po raz dawał sygnał do ataku i sam nie bał się odważnych wejść pod kosz. Słabiej na boisku radzili sobie rezerwowi Limblachu, dzięki czemu UMKS zniwelował stratę do sześciu punktów.
Dużo emocji przyniosła trzecia część meczu, gdy kielczanie kontynuowali swoją pogoń za rywalem. Skutecznie – goście mylili się w ataku, co gospodarze skrzętnie wykorzystywali. Tym razem w zespole z Kielc błyszczał Wojciech Miernik, który zdobył kilka cennych punktów. Najważniejszy, rzut za trzy punkty, oddał wraz z ostatnią syreną, dzięki czemu UMKS wyszedł na prowadzenie 57:55!
I gdy wydawało się, że wszystko zakończy się happy endem, w czwartej kwarcie gospodarze stanęli. I to mimo tego, że dobrze pod koszami radził sobie zmiennik Dariusz Kołacz, który zagarnął kilka cennych piłek. Ale to co ma pozytywy, ma też swoje negatywy... Zbiórki Kołacza były przecież tylko następstwem słabych rzutów, bo gospodarzy znów dopadła nieskuteczność. Na parkiecie robił co mógł Dziura, ale nie mając wsparcia w kolegach, był po prostu bezradny. Dzięki temu Limblach dość szybko osiągnął ponowne prowadzenie (wynik 64:65) i bez najmniejszych przeszkód dowiózł zwycięstwo do końca spotkania.
- Rozegraliśmy bardzo słaby mecz – mówił kilka minut po jego zakończeniu rozżalony Gil. – Znowu zabrakło nam agresji, graliśmy zbyt pasywnie. Zaangażowanie też nie było takie, jak powinno. Chyba jestem słabym psychologiem, bo, jak widać, nie potrafię trafić do chłopaków. A przecież wiem, że oni potrafią grać lepiej. Nie byliśmy sobą i, co gorsza, nie byliśmy drużyną. My nawet nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać... - dodał.
Przed zawodnikami UMKS-u półtora tygodnia przerwy – w kolejną sobotę kielczanie zagrają z liderem tabeli, MOSiR-em Krosno. A później do Kielc przyjedzie Mickiewicz Katowice. To będzie kluczowy mecz, który zadecyduje o tym, czy UMKS utrzyma się w drugiej lidze.
UMKS Kielce – Limblach Limanowa 79:84 (13:23, 22:18, 22:14,22:29)
UMKS: Dziura 21, Miernik 18, Busz 12, Bacik 11, Lewandowski 11, Rzońca 4, Kij 2, Kołacz.
Wasze komentarze
Dziś drużynę trzeba pochwalić za walkę ale zabrakło mądrości taktycznej w końcówce i koncentracji w grze obronnej. Gwoli sprawiedliwości w kilku akcjach UMKS zwyczajnie zabrakło odrobiny szczęścia ale ono podobno sprzyja lepszym. Pozostaje wygrać za wszelką cenę z Katowicami.