Wenta: Musimy wykrzesać tego diabła
- Można mówić - jest walka, fajnie, coś zrobiliśmy... Ale tak naprawdę na razie nie zrobiliśmy nic. Ja nie zapominam o tym, że przegraliśmy z Veszprem - mówi trener Vive Targów, Bogdan Wenta. Jutro jego zespół zagra w Kielcach z Piotrkowianinem Piotrków Tryb.
Nie udało się wygrać w Veszprem, ale z waleczności i ambicji zawodników jest pan pewnie zadowolony?
- Z przegranych nigdy nie jest się zadowolonym. Tym bardziej teraz, gdy przygotowuję zespół na dwa ciężkie spotkania ligowe z Piotrkowem i Olsztynem. Cały czas szczegółowo analizujemy pojedynek na Węgrzech i widzimy dużo błędów jakie popełniliśmy. Najgorsze jest to, że nie wykorzystywaliśmy niektórych sytuacji, które mogły nas zbliżyć do wyniku nas satysfakcjonującego. A przeciwnik takiego pokroju jak Veszprem każdą drobną nieuwagę i niedociągnięcie wykorzystuje w sposób brutalny.
Ale patrząc na postawę zespołu na pewno nie odczuwał pan wstydu.
- Z tym się zgodzę - zespół naprawdę walczył. Ale choć walka jest bardzo istotna, to nie można przy tym zapomnieć o innych aspektach meczu. Niestety, nie zawsze nasze ustawienie w tym spotkaniu było odpowiednie. Na co dzień, w meczach ligowych, możemy zniwelować niedociągnięcia i brak zgrania naszą siłą i umiejętnościami. Ale jeżeli rywal jest równorzędny, albo i mocniejszy, to musimy zagrać powyżej swojego limitu i możliwości. Tego nie było.
Powiedział pan po sobotnim meczu, że Veszprem może wejść nawet do finału Ligi Mistrzów...
- ... No, to jeszcze zobaczymy.
Tak samo możemy zrobić już pierwsze podsumowanie możliwości Vive Targów - jesteśmy w końcu po trzech meczach fazy grupowej. Jedno chyba można powiedzieć jasno - udowodniliście, że stać was na równorzędną walkę nawet z najmocniejszymi, i że z każdym możecie wygrać.
- No i właściwie póki co tylko tyle. Nic poza tym. Można mówić - jest walka, fajnie, coś zrobiliśmy... Ale tak naprawdę na razie nie zrobiliśmy nic. Zawodnicy starają się, biją się z rywalami. To prawda, słyszymy zewsząd pozytywne opinie, tak jak po meczu z Veszprem. Ale ja nie zapominam, że przegraliśmy. A wiem, że mamy duże możliwości i mogliśmy ten mecz wygrać. I to nie jest tak, że jestem zaślepiony w swój zespół. Bo my grać naprawdę potrafimy, musimy tylko wykrzesać z siebie tego diabła.
Teraz jednak wracacie do szarej, polskiej rzeczywistości. Jutro gracie z Piotrkowianinem.
- I rodzi się bardzo analogiczna sytuacja. Piotrków jest w takim położeniu, w jakim my byliśmy tuż przed meczem z Veszprem. Niby rywale byli ogromny faworytem, jechaliśmy do osławionej hali, w której Veszprem nie przegrało od dłuższego czasu... Ale pojechaliśmy powalczyć o zwycięstwo i wierzę, że Piotrków tak samo podejdzie do naszego spotkania. To przeciwnik, któremu przed sezonem wróżono ogromne problemy, a tymczasem drużyna spokojnie plasuje się w środku tabeli. Ostatnio zremisowali u siebie z Olsztynem, a to przecież drużyna ceniona w kraju dużo bardziej. Zobaczymy co pokażą w Kielcach.
No właśnie, jakie są największe atuty tego zespołu?
- (dłuższa chwila milczenia) Cóż mogę powiedzieć... Zobaczymy jutro.
Pomówmy więc o Vive. W pana zespole znów nie brakuje kontuzji.
- Tych urazów jest rzeczywiście sporo, ale większość z nich nie wyklucza zawodników z gry czy treningu. Przeszkadzają one jednak skutecznie w zajęciach - szczególnie tych taktycznych. Bo indywidualny trening zawsze można zastosować, ale ważne są treningi z zespołem. Tak jest teraz właśnie z Knudsenem, który czasem trenuje sam, a czasem z całą kadrą. Najgorszy problem mamy z Mateuszem Jachlewskim. Niby może on robić wszystko, ale z powodu kontuzji łokcia wyłączona jest ręka rzutowa. To dosyć poważna sprawa.
Wciąż na uraz narzeka też Paweł Podsiadło.
- Zgadza się. I najgorsze jest to, że o ile w przypadku Jachlewskiego wiemy co mu dolega, to tutaj mamy problem. Dla Mateusza powrót do zdrowia to tylko kwestia czasu i wkrótce będę mógł na niego liczyć. Tutaj jest za to pełna niewiadoma. Kontuzjowany jest staw obojczykowo-barkowy Pawła, co sprawia, że każdy rzut wiąże się z ogromnym bólem. Próbujemy różnych środków - poprzez luz, ale też zajęcia i stabilizację. I cóż, mamy nadzieję, że jutro będzie lepiej niż jest dzisiaj...
Jak wygląda powrót do zdrowia innych rekonwalescentów?
- Cieszę się, bo powoli w lekki trening wchodzi Mateusz Zaremba. Kaziu Kotliński po zabiegu też czuje się coraz lepiej, ale ich powrót na boisko do melodia przyszłości. Na razie skupiam się na tych, których mam do dyspozycji dziś. Ale o podkręceniu kostki przez \"Józka\" czy Glińskiego nawet nie wspominam, bo wiem, że tych chłopaków nie ma co pytać, bo i tak wyjdą na boisko. Gdyby tu chodziło o jeden mecz, pewnie mówiłbym, że wszyscy są zdrowi. Ale gramy dużo, potrzebuję tych ludzi na dłuższy okres czasu. To w końcu dopiero początek sezonu. Teraz czekają nas dwa mecze ligowe, potem jest przerwa reprezentacyjna i w końcu wkraczamy w najtrudniejszy dla zespołu okres jesieni. A wtedy muszę mieć zawodników gotowych do pełnej walki.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
- Z Pawłem Podsiadło mamy spory problem - mówi Wenta
Wasze komentarze