Zieliński po Zagłębiu: Fakt, że końcówki meczu wyglądają tak dobrze, świadczy o charakterze zespołu
W 25. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała na wyjeździe z KGHM Zagłębiem Lubin 1:1. – Chcieliśmy wygrać, ale mecz ułożył się inaczej – powiedział po spotkaniu Jacek Zieliński, szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Jacek Zieliński (trener Korony): – Było trochę nerwów w końcówce. Ona była rzeczywiście ponadnormatywnie emocjonalna, ale cieszymy się bardzo z wyniku, grając do końca. Zdobyliśmy upragnioną bramkę i mamy punkt. Nie ukrywam, że naszym założeniem była walki o trzy punkty, ale to jak ułożyło się to spotkanie i szybko stracona bramka i cofnięcie się lubinian do defensywy. Nie mieliśmy znów za dużo atutów, żeby ich nadkruszyć. Jednak suma summarum wykonaliśmy dobre zmiany. Nowi zawodnicy wnieśli dużo dobrego, jak chociażby asysta Błanika. Przesunięcie Trojaka na pozycję środkowego napastnika to zagranie va banque, trochę wariackie, którego nikt nie będzie pamiętał, a dało nam efekt.
73-procentowe posiadanie piłki, to zdarzyło się chyba pierwszy raz w historii klubu. Mieliśmy niby kontrolę nad tym spotkaniem, dochodziliśmy z lewego sektora szczególnie do sytuacji przed bramkowych. Fakt, że końcówki meczu wyglądają tak dobrze, świadczy o charakterze zespołu. Gramy do końca, po tych starciach bez porażki nie jesteśmy zbyt głodni, szukamy natomiast jeszcze kolejnych punktów. Bardzo się cieszę z tego punktu, bo to trudny teren i rywal zwłaszcza przy zmianie trenera, gdy często trudno przewidzieć wiele rzeczy. Doceniamy ten punkt, myślę, że jest on takim dobrym prognostykiem dającym zapewnienie dobrych emocji w meczu derbowym z Radomiakiem.
Widać, że trener Ojrzyński postawił na grę w defensywie, bo jego drużyna broniła się dość skutecznie. To, co da się zauważyć na teraz, to fakt, że będą groźni w ofensywie przy stałych fragmentach gry. Mają kilka schematów i przy tym przede wszystkim trochę wzrostu.
(O zejściu z boiska Konstantinosa Soteriou) To była zmiana taktyczna. Po prostu byliśmy często w posiadaniu piłki i nie było z tego efektu. Dzięki wejściu Resty powróciliśmy do ustawień fabrycznych, Trojak na prawą stronę, Pau na lewą i wreszcie te akcje zostały pchane do przodu, tak jak tego chcieliśmy. Często bezpośrednio, równie dobrze za plecy przeciwników, ponieważ do tego zmiany, nasza gra kończyła się wymianą piłki w poprzek boiska, a nie o to nam chodziło. Chodziło o to, żeby wpuścić lewonożnego stopera na lewą stronę a Trojaka na prawą. Nie było żadnego drugiego dna.
Kolejny pojedynek „żółto-czerwoni” rozegrają dopiero w niedzielę (30 marca). Domowe starcie z Radomiakiem Radom rozpocznie się o godzinie 12.15.
Fot. Mateusz Kaleta