Zieliński: Nie zamierzamy się zatrzymywać, chcemy grać dalej dobrą piłkę, sprawiać radość kibicom i przede wszystkim sobie
W 24. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce wygrała na Exbud Arenie z Puszczą Niepołomice 2:1. Trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu swoich podopiecznych ocenił po końcowym gwizdku trener Jacek Zieliński.
Jacek Zieliński (trener „żółto-czerwonych”): – Tak jak spodziewaliśmy się, był to bardzo ciężki mecz. Puszcza jest niewygodnym rywalem. Cieszę się, że pomimo wszelkiego rodzaju niedogodności i wiatru w twarz, powiedziałbym symbolicznego, bo straciliśmy szybko bramkę. Jednak po niej dalej graliśmy swoje i staraliśmy się dyktować swoje warunki gry. Dwie strzelone bramki po strzałach zza szesnastki, co nam się nieczęsto zdarza. Także parę fajny akcji, poprzeczka, słupek, to było dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Podejrzewam, że w nim były fragmenty naszej najlepszej gry na wiosnę.
(O 9-letniej serii bez trzech zwycięstw z rzędu) Wynika z tego, że warto było (śmiech). Cieszę się z tego, chociaż nie przywiązuje uwagi do takich serii. Te jubileusze i inne scenariusze to jest wszystko fajne, jednak nas interesuje tylko dzisiejsza wygrana. Ona jest już zanotowana i myślimy już o starciu z Zagłębiem Lubin. Nie zamierzamy się zatrzymywać, chcemy grać dalej dobrą piłkę, sprawiać radość kibicom i przede wszystkim sobie.
(Był to pierwszy mecz z nowym właścicielem klubu) Tym bardziej cieszymy się, że mogliśmy się pokazać z dobrej strony. Pan Łukasz był po meczu w szatni i poznał się z chłopakami, cieszył się po zwycięstwie. Liczymy, że będzie to fajną współpracą. Przede wszystkim z naszej strony robimy to co możemy, wygrywamy mecze, na stadionie jest coraz więcej kibiców i chyba o to chodzi.
(O strzelcach bramek) Rema od dłuższego czasu daje sygnały, że wygląda to coraz lepiej. Paradoksalnie okazuje się, że pozycja, gdzie gra z Nono na dwóch szóstko-ósemkach mu pasuje. To jest bardzo dobry chłopak piłkarsko, który czyta grę i ma uderzenie z dystansu. Cieszę się, że tą dobrą postawę okrasił bramką, na którą czekał od Widzewa (wówczas z rzutu karnego - przyp. red.).
Fajnie, że Fornal po raz kolejny trafił. Poza tym było z jego strony parę fajnych akcji także cały zespół trzeba pochwalić. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będziemy mieli ciężkie chwile, szczególnie po straconej bramce, to było widać, że będziemy musieli wznieść się na wysoki poziom. Jak się okazało ostatecznie doskoczyliśmy.
Zmiana Huberta Zwoźnego wynikała ze względów czysto taktycznych. Prawda jest taka, że ona była już przygotowywana przed zdobyciem bramki na 1:1. W momencie jej strzelenia nie chcieliśmy jej cofać tym bardziej ze Hubert miał żółtą kartkę. Przy jego zrywność w niektórych sytuacjach musieliśmy się liczyć, że może dostać drugą. Poza tym potrzebowaliśmy takiego zawodnika jak „Godi”, który bardziej przytrzyma piłkę, mądrzej zagra i to właśnie wykonywał.
(O pracy sędziów) Mnie nie wolno oceniać ich pracy. Z Pawłem Malcem nie rozmawiałem, głównie mówiłem z arbitrem bocznym i technicznym. Generalnie to była wymiana zdań, jakieś zapytania, spokojnie. Nie mam zamiaru ich oceniać. Nic wielkiego się nie działo, żebym musiał to robić.
Czy Koroniarze to rycerze wiosny? – Spokojnie, nie rozpędzajmy się. To dopiero szósta kolejka na wiosnę. Fajnie, że punktujemy, jednak chciałbym przypomnieć, że w momencie meczu z Legią 2 lutego byliśmy na miejscu spadkowym. Wszystko jest fajnie, cieszymy się z tego co mamy, jednak piłka mocno uczy pokory i jest w stanie szybko sprowadzić człowieka do pionu. Cały czas jest w nas duża pokora i coraz większa pewność siebie. Chłopaki do każdego rywala wychodzą z podniesionymi głowami i wiedzą, że możemy dopaść im do gardła. Wyliczeń odnośnie średnich punktowych sobie na razie nie robimy i o rycerzach wiosny nie mówimy. Pseudonim ten dostali piłkarze ŁKS-u parędziesiąt lat temu i niech tak pozostanie.
Jestem zadowolony ze swojej pracy, a także całego sztabu, ludzi którzy wykonują kawał dobrej roboty. Myślę, że dla wszystkich ludzi związanych z drużyną to jest taki moment, że można czuć satysfakcję, Najważniejsze jest jednak to, że zaczyna się tworzyć fajny team, co jest największą wygraną.
(O bliskości granicy zapewniającej utrzymanie) My w szatni wyjaśniliśmy sobie pewne priorytety na najbliższy czas. Jednak to pozostanie w szatni. My myślimy tylko o meczu z Zagłębiem nie o tym gdzie będziemy po nim. Najważniejszy jest teraz ten pojedynek. Stosujemy metodę małych kroków, która myślę, że nam wychodzi. Nie będziemy skakać z miejsca po trzy metry, a małymi kroczkami do przodu i tak będziemy działać. Wiemy, gdzie byliśmy półtora miesiąca temu, więc fajnie się bierze chochelką z naczynia, ale można się wtedy zakrztusić, my wolimy łyżeczką.
Fot. Mateusz Kaleta