Kroczek po Koronie: Myślę, że zagraliśmy zbyt pasywnie i ze zbyt małą intensywnością w działaniach z piłką
W 21. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała na wyjeździe z Cracovią 1:1. – Zawodnicy Korony potrafią z lewej strony zrobić przewagę i właśnie stąd straciliśmy bramkę samobójczą – powiedział po spotkaniu Dawid Kroczek, szkoleniowiec „Pasów”.
Dawid Kroczek (trener Cracovii): – Myślę, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu, nie do końca przebiegła tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. To, co przygotowaliśmy sobie pod mecz, nie skutkowało, z powodu nerwowości w naszej grze. Ciężko nam było złapać płynność, co skutkowało tym, że spotkanie było ukierunkowane na bardzo dużą liczbę przejść. Także wiele razy musieliśmy zbierać drugie piłki. Nasze reakcje w tym elemencie wymagały poprawy, ponieważ większość tych sytuacji wygrywała Korona. Z czego tak naprawdę, utrzymywała się w środkowej strefie i przerzucała ciężar gry pod naszą bramkę. Myślę, że zagraliśmy zbyt pasywnie i ze zbyt małą intensywnością w działaniach z piłką. Za długo podejmowaliśmy decyzje, co było z pewnością naszym problemem. Tych sytuacji do zdobycia bramki stworzyliśmy zbyt mało, aby rozmawiać o wyjściu na prowadzenie.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy dostaliśmy, kiedy Korona zdobyła bramkę, po której była pokazana pozycja spalona. Od tamtego momentu powinniśmy być czujni w szczególności na te przejścia, na to, o czym dużo dyskutowaliśmy w tygodniu. Zawodnicy Korony potrafią z lewej strony zrobić przewagę i właśnie stąd straciliśmy bramkę samobójczą. W tej akcji ratowaliśmy się wszystkimi siłami, bo piłka była wgrana bardzo mocno i dobrze.
W drugiej połowie obraz gry mocno zmieniła czerwona kartka. To naturalne. W przerwie dokonaliśmy trzech zmian, które wynikały ze zbyt małej liczby ataków na przestrzeń. Odległości pomiędzy formacjami były także zbyt duże, stąd też wszedł Filip Rózga. Nie ryzykowaliśmy drugą żółtą kartką Amira z racji jego nastawienia na pojedynki w grze obronnej. Wejście van Burena miało nam przynieść efekt w postaci gry w kontakcie.
Po kartce wyszliśmy na strukturę 4-2-4, wyciągnęliśmy obrońcę, szukając gry na zewnątrz. Po jedynej z takich sytuacji zdobyliśmy bramkę w 90 minucie. Jest to natomiast za późno, żeby powalczyć o zwycięstwo. Z przebiegu spotkania jest to niedosyt, bo jeśli grasz z przewagą zawodnika, to powinniśmy stworzyć większe zagrożenie pod bramką przeciwnika. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami jest wymagający moment. Teraz to kolejny remis z rzędu i pierwszy raz znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Nie chce powiedzieć, że jest ona zła, jednak to sytuacja, w której musimy znaleźć rozwiązanie jak przerwać tę passę.
Widzę w mojej drużynie determinację i wiarę w to, co robimy. Myślę, że jeśli utrzymamy pewne rzeczy na tym poziomie, oraz poprawimy inne, nad którymi rozmawiamy, to wejdziemy na zwycięską ścieżkę. Wymaga to od nas determinacji i właśnie takiego nastawienia od pierwszego dnia w klubie.
Fot. Mateusz Kaleta