Czerwone kartki, rzut karny i dwie bramki przy Łazienkowskiej. Remis Korony Kielce!
Bardzo ciekawy mecz przy Łazienkowskiej w ramach restartu PKO BP Ekstraklasy. Czerwone kartki, rzut karny i kilka bramek okrasiły starcie Legii Warszawą z Koroną Kielce. Żółto-czerwoni ostatecznie wracają ze stolicy z jednym punktem.
Do niedzielnego meczu Korona Kielce przystąpiła w dość nietypowym składzie, jeśli weźmiemy pod uwagę poprzednią rundę rozgrywek. W pierwszym garniturze zameldowali się między innymi Bartłomiej Smolarczyk, Rafał Mamla, a także Miłosz Strzeboński, a ponadto do gry wrócił długo wyczekiwany Nono. Na ławce posadzeni zostali natomiast Xavier Dziekoński, Martin Remacle, czy Jewgienij Szykawka. Ponadto trener Jacek Zieliński nie mógł skorzystać z usług między innym Yoava Hofmeistera, czy Konrada Matuszewskiego.
Pierwsza połowa - katastrofa Legii Warszawa
Legia już od pierwszych minut wywierała nacisk na żółto-czerwonych, a pierwsza bardzo dobra okazja na wyjście na prowadzenie nadarzyła się gospodarzom w 10. minucie. Wojciech Urbański zdołał urwać się spod opieki kieleckich obrońców, zakręcił nimi w polu karnym, po czym oddał strzał na bramkę. Na szczęście gości, futbolówkę skutecznie odbił Rafał Mamla.
Korona za tę akcje zemściła się w 18. minucie. Bardzo czujnie w środku pola zachował się Wiktor Długosz, który przerwał rozegranie Legionistów, przejął futbolówkę, po czym popędził w samotny rajd na bramkę Gabriela Kobylaka. Długosz, spychany przez rywala na prawy bok pola karnego, musiał oddać strzał. Piłka poszybowała w światło, ale golkipera miejscowych pokonać się nie udało.
Jednak już cztery minuty później Korona cieszyła się z trafienia! Błysnął Nono, który przy rozegraniu Legionistów od tyłu, wbiegł między Rafała Augustyniaka, a podającego Kobylaka, oddał piłkę do Adriana Dalmau, a ten wpakował łaciatą do bramki.
Przy następnej akcji dopełniła się katastrofa Legii Warszawa. Prostopadłe podanie z głębi pola przejął Długosz i pognał na bramkę rywala. Wychodzącego sam na sam gracza Korony sfaulował Ryoya Morishita, za co słusznie otrzymał czerwoną kartkę. Od 25. minuty stołeczni byli zmuszeni grać w dziesiątkę.
Niedługo po przekroczeniu 30. minuty do okazji strzeleckiej doszedł Bartosz Kapustka, ale jego uderzenie z około 16 metrów przeleciało obok bramki. Niestety, 10 minut później było już 1:1. Stały fragment gry Legii, wrzutka w pole karne, niefortunne zgranie Dalmau do Steve Kapuadiego, uderzenie z główki i gol.
Pod koniec pierwszej części meczu Korona sama poprosiła o kłopoty. W doliczonym czasie gry próbujący interweniować Mamla staranował w polu karnym Pawła Wszołka. Po weryfikacji VAR sędzia Jarosław Przybił przyznał gospodarzom karnego. Uderzenia ze stojącej piłki nie wykorzystał Augustyniak. Gracz Legii obił słupek.
Druga połowa - festiwal niewykorzystanych szans
Otwarcie tej części starcia to ruszenie Legii do ofensywy i niemal udana próba zaskoczenia Korony Kielce. Strzał Wahana Biczachczjana zatrzymał Rafał Mamla. Dosłownie 1 minutę później Długosz wyprzedził Kapuadiego, wbiegł w pole karne, po czym silnym kopnięciem wypuścił futbolówkę w kierunku bramki. Kobylak tym razem nie dał się zaskoczyć.
Im dalej w las, tym mniejsza kontrola Korony Kielce nad niedzielnym meczem. To o tyle dziwne, bo miejscowi od przeszło 40 minut grali w niedowadze. Ale to kielczanie w 69. minucie zaskoczyli i wypracowali sobie doskonałą okazję na wyjście na prowadzenie. Podanie z głębi pola od Bartłomieja Smolarczyka do Długosza, ten rewelacyjnie wcielił się w rolę dziesiątki wystawiając futbolówkę do niepilnowanego Dalmau, a Hiszpan, mimo ogromnych możliwości, trafił prosto w bramkarza. Kolejna akcja, kolejna kapitalna okazja Korony Kielce, ale tym razem Dalmau kopnął obok słupka.
W tej odsłonie spotkania przy Łazienkowskiej w Warszawie przysłowiowych fajerwerków nieco zabrakło. Legia bardzo chciała to wygrać, ale nie bardzo mogła, gdyż cierpiała na brak jednego zawodnika na boisku. Z kolei kielczanie przede wszystkim chcieli nie przegrać, co determinowało na nich grę zachowawczą, czego nie odmienił nawet szereg zmian poczynionych przez trenera Zielińskiego. Koroniarze czasami przy budowaniu akcji byli wręcz sparaliżowani strachem, przez co banalnie łatwo tracili piłki. Miejscami zastanawialiśmy się, czy to przypadkiem nie Legia, a Korona gra w osłabieniu... W 89. minucie pod bramką Korony szczęścia spróbował Radovan Pankov, lecz ten strzał wyłapał Mamla.
Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Kielczanie z pewnością wzięliby ten rezultat w ciemno, choć z przebiegu tego starcia, a zwłaszcza dwóch idealnych okazji Dalmau, mogła się w stolicy pokusić o komplet punktów. Na pewno przegranym tej konfrontacji, niezależnie od końcowego wyniku, jest Legia Warszawa.
Legia Warszawa – Korona Kielce 1:1 (1:1)
Bramki: Kapuadi 40’ – Dalmau 22’
Legia: Kobylak – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Morishita – Kapustka, Augustyniak (Elitim 78’), Urbański (Vinagre 46’) – Bichakhcyan (Goncalves 62’), Chodyna (Oyedele 77’) – Gual (Majchrzak 90’).
Korona: Mamla – Zwoźny (Godinho 62’), Trojak, Smolarczyk, Resta, Pięczek – Nono (Remacle 62), Strzeboński (Pedro Nuno 78’) – Długosz (Nagamatsu 78’), Fornalczyk (Błanik 79’) – Dalmau
Żółte kartki: Oyedele 89’, Elitim 90+1’ – Godinho 90+1’
Czerwona kartka: Morishita 25’
Fot. Piotr Okła