[CKsportowe historie] „Wszystko w tym meczu było przeciw nam”. Czyli jak Wisła „popłynęła” w Kielcach
W Święto Niepodległości 11 listopada 2012 roku odbył się mecz, który na długo pozostał w pamięci kibiców Korony Kielce. „Żółto-czerwoni” rozegrali jedną z najbardziej dramatycznych potyczek w swojej dotychczasowej historii.
Kielczanie w 11. kolejce ligowych zmagań podejmowali na Arenie Kielc Wisłę Kraków. Przed pojedynkiem obydwa zespoły sąsiadowały ze sobą w tabeli mając w dorobku po 11 zdobytych punktów. W poprzedniej kolejce podopieczni Tomasza Kulawika ulegli na własnym terenie w prestiżowym meczu Lechowi Poznań (0:1).
„Białej Gwiazdy” nie omijały wówczas kłopoty kadrowe. W Kielcach Wisła musiała sobie bowiem radzić bez Michała Czekaja, Arkadiusza Głowackiego, Radosława Sobolewskiego i gwiazdy drużyny Maora Meliksona.
A Korona? Przegrała dwa poprzedzające spotkania w Zabrzu i Warszawie – Ostatnie mecze pokazują, że jesteśmy dobrzy, ale mamy słabsze momenty. Problem często tkwi w koncentracji i determinacji. W każdej akcji, kiedy traciliśmy bramki, popełniliśmy szereg błędów. Musimy je wyeliminować, albo zadbać, by było ich jak najmniej – wskazywał Leszek Ojrzyński, szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Na ostatnim treningu przed starciem pojawiła się spora grupa najzagorzalszych kibiców Korony Kielce. Fani dopingowali swój zespół, motywując go przed tak ważnym dla wszystkich kielczan starciem z „Białą Gwiazdą”.
Tak opisywaliśmy najważniejsze wydarzenia tej wyjątkowej potyczki w naszej relacji tekstowej:
26. min - No i niestety. Wisła też chce wygrać. Mało tego - już wygrywa. Garguła dośrodkowuje z prawej strony, Genkov wyskakuje (niczym z armaty), i uderza - z kilku metrów, głową. Ni z tego, ni z owego, goście wychodzą na prowadzenie.
27. min - DRAMAT. Nawet nie zdążyliśmy porządnie wstać, a znów jesteśmy na kolanach. Czerwona kartka dla Janoty.
83. min - No to kończymy w "9". Druga żółta kartka, w konsekwencji - czerwona, dla Jovanovicia. Za faul na Boguskim.
90. min - GOOOOOOOOOOL!!!! Korzym. Co tu się dzieje. KOOORZYM!!!
90. min - Maciek (nie wiemy jak, wybaczcie) znalazł się sam na sam z Pareiko i pewnym strzałem z 8-10 metrów pokonał estońskiego bramkarza. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry! CO TU SIĘ DZIEJE. Znów zabieramy Wiśle punkty!
Sędzia spotkania Sebastian Jarzębak z Bytomia był prawdziwą pierwszoplanową postacią starcia. Dwie czerwone kartki dla gospodarzy oraz inne wysoce kontrowersyjne decyzje sprawiły, że nie został on zapamiętany w stolicy regionu świętokrzyskiego najlepiej.
– Wyszliśmy z zamiarem, aby od początku zagrać wysoko, pressingiem, żeby pokazać w ten sposób Wiśle, że to jest nasz teren. Niestety, nie udało nam się to. To rywale operowali piłką w środkowej strefie, my za to straciliśmy gola, a chwilę później także zawodnika. Musieliśmy gonić wynik, ale wierzyliśmy że jeszcze nie wszystko stracone. Tak też powiedzieliśmy sobie w szatni. Zakładaliśmy, że najważniejsze to nie stracić drugiej bramki i w końcówce zaatakować wszystkimi siłami, na całego. Tak też się stało. Za drugie 45 minut trzeba pochwalić chłopaków, bo walczyli, choć grali w „9”. Zawsze mecze z Wisłą dostarczały wielu emocji, było w nich dużo dramaturgii. Podobnie i dzisiaj. Praca sędziego? Nie chcę jej oceniać, od tego są odpowiednie organy, niech one się tym zajmą – skwitował Leszek Ojrzyński, trener gospodarzy.
– Trener oczekiwał ode mnie, że wniosę coś do tego meczu. Udało nam się, na szczęście zdobyliśmy tą upragnioną bramkę. Szkoda niewykorzystanej okazji „Ziela”, gdyby to wpadło to może pokusilibyśmy się o trzy „oczka”. Zaczęliśmy spokojnie, cofnęliśmy się, chcieliśmy zobaczyć jak Wisła się będzie prezentować. Po przerwie musieliśmy zagrać odważniej z powodu niekorzystnego wyniku – wskazał Łukasz Sierpina, skrzydłowy „żółto-czerwonych”.
– Każdy z nas w szatni mówił o porażce a nie o remisie. Zdobyliśmy ładną bramkę, potem w pełni kontrolowaliśmy przebieg gry, jednakże druga połowa ułożyła się nie po naszej myśli. Brakowało nam kreatywności przy konstruowaniu akcji w ofensywie. Musimy na spokojnie przeanalizować sobie wszystkie błędy, które popełniliśmy dzisiejszego wieczora. Takie mecze nie mają racji bytu w Wiśle Kraków. To co zrobiliśmy jest niedopuszczalne. Powinniśmy utrzymywać się przy piłce, zamiast tego podświadomie broniliśmy wyniku i to nas zgubiło – powiedział po spotkaniu pomocnik krakowian Cezary Wilk, który w przeszłości był również zawodnikiem ekipy z Kielc.
– Skumulowało nam się całe nieszczęście, jakie od początku rundy nas zresztą nie omija. Straciliśmy gola w ostatniej minucie, uciekły nam kolejne punkty. To kara za to, że grając w przewadze, nie stwarzaliśmy sytuacji bramkowych, nie graliśmy tak jak w pierwszej połowie. Gdybyśmy utrzymali ten poziom z pierwszych 45 minut, ten mecz spokojnie byśmy wygrali. Tak się jednak nie stało. W końcówce w naszą grę wkradła się nerwowość i skutek tego widzieliśmy. Cóż, taki jest sport. Gratuluje Koronie – podsumował rozgoryczony trener gości Tomasz Kulawik.
Korona Kielce – Wisła Kraków
1:1 (0:1)
90+4’ Korzym – 26’ Genkow
Korona: Małkowski – Golański, Malarczyk (88’ Żewłakow), Stano, Lisowski – Janota, Lenartowski, Jovanović, Lech (46’ Zieliński), Foszmańczyk (46’ Sierpina) – Korzym.
Wisła: Pareiko – Jaliens, Chavez, Bunoza, Frederiksen – Boguski (90’ Quioto), Wilk, Chrapek (84’ Szewczyk), Sikorski (78’ Sobolewski), Garguła – Genkow.
Żółte kartki: Jovanović, Malarczyk, Korzym - Frederiksen, Wilk, Szewczyk.
Czerwone kartki: 27’ Janota, 83’ Jovanović – 90’ Szewczyk.
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów: 8 643.
Ostatnia akcja spotkania w wersji komentarza radiowego Mateusza Żelaznego i Macieja Urbana:
Kulisy meczu autorstwa Michała Siejaka:
Cały mecz
GALERIA ZDJĘĆ Z MECZU KORONA KIELCE – WISŁA KRAKÓW
Fot. Archiwum cksport.pl