[CKsportowe historie] Przybyła Korona na Legię. Łazienkowska „odczarowana”
Rozpoczynamy nową serię tekstów. „CKsportowe historie” to cykl, w którym będziemy Was zabierać do najciekawszych, najbardziej emocjonujących oraz najbardziej pamiętnych wydarzeń z kieleckiego sportu.
W pierwszym z artykułów powracamy do wydarzeń z 23 sierpnia 2015 roku. Wówczas drużyna prowadzona przez Marcina Brosza wyjechała do Warszawy na mecz z miejscową Legią.
Przed spotkaniem 6. kolejki sezonu 2015/2016 kieleckie środowisko zastanawiało się, czy podejdzie do niego Piotr Malarczyk. Defensor lada chwila miał bowiem opuścić Koronę i zasilić angielskie Ipswich Town.
– Patrząc sportowo, jest zaangażowany i przygotowuje się do meczu na Łazienkowskiej. Musimy rozgraniczyć rzeczy, na które mamy wpływ i te organizacyjne. Ja robię wszystko, żeby sportowo Korona była przygotowana na Legię jak najlepiej – skwitował trener Marcin Brosz.
– Bierzemy pod uwagę różne scenariusze, natomiast nie dywagujmy i nie roztrząsajmy tego tematu. Piotrek trenuje, jest zdrowy, zaangażowany i to najważniejsze – dodawał, uspokajając zaniepokojonych utratą lidera obrony a przede wszystkim kapitana zespołu, kibiców.
W odniesieniu do trudnego terenu w Warszawie szkoleniowiec wlewał nadzieję w serca fanów. – Powtórzę to, co powiedziałem przed Poznaniem: piłka jest nieprzewidywalna i w momentach, gdy się wydaje, że walczy Dawid z goliatem, wychodzi inaczej. Przy pełnej konsolidacji i małych brakach, jesteśmy w stanie rozegrać na wyjeździe nawet u mistrza Polski czy w Warszawie dobry mecz – wskazywał.
– Liczymy na nasz zespół, że będziemy agresywni. Mamy młodych zawodników, szybkich, zdeterminowanych. Może nam zabraknąć jakości, ale możemy też zaskoczyć pozytywnie – uzupełniał Brosz.
Korona jechała na Łazienkowską jako zespół w chwilowym dołku. Po dwóch zwycięstwach na początku sezonu przeciwko Jagiellonii Białystok (3:2) i Zagłębiu Lubin (2:0) nadszedł moment zadyszki – porażka z Ruchem Chorzów (1:2), remis z Lechem Poznań (0:0) oraz porażka z Cracovią 0:3.
Z kolei Legia pokonała Śląsk Wrocław (4:1), Podbeskidzie Bielsko-Biała (5:0), Górnika Łęczna (2:0), zremisowała z Wisłą Kraków (1:1), a także przegrała z Piastem Gliwice (1:2). „Wojskowi” w środku tygodnia rywalizowali w IV rundzie eliminacji do Ligi Europy. Podopieczni Henninga Berga pokonali wówczas na wyjeździe 1:0 Zorię Ługańsk, a jedyną bramkę zdobył Michał Kucharczyk.
Dziewięć meczów przy ul. Łazienkowskiej i zero punktów. Z takim bilansem do niedzielnego spotkania z Legią przystępowali piłkarze Korony. W czterech ostatnich próbach kielczanie nie zdobyli nawet bramki na stadionie „Wojskowych”. „Jaką drużyną Korona by nie była – taki bilans będzie robił wrażenie” – pisała przed meczem – nieco lekceważąco zresztą - oficjalna strona klubowa Legii Warszawa – tak rozpoczęliśmy tekst meczowy.
Źródło: Transfermarkt
Korona szybko otworzyła rezultat spotkania. Już w 2. minucie po dobrej akcji Tomasza Zająca piłka została zagrana do Kamila Sylwestrzaka, który dośrodkował w pole karnego do Przemysława Trytki, a ten umieścił ją w bramce gospodarzy (1:0).
W 26. minucie odpowiedzieli „Legioniści”. Adam Ryczkowski zagrał futbolówkę do Marka Saganowskiego, ale napastnikowi zabrakło centymetrów, aby dosięgnąć jej i skierować do bramki.
W drugiej części gry Henning Berg zmienił bohaterów wspomnianej akcji na Guilherme i Aleksandara Prijovicia. Zawodnicy dali potrzebny impuls swojej drużynie, co udokumentowane zostało wykorzystany, rzutem karnym Nemanji Nikolicia z 58 minuty. „Jedenastka” wydawała się kontrowersyjna (faul bramkarza Korony Zbigniewa Małkowskiego na Węgrze), to sędziujący swój drugi mecz w elicie Piotr Lasyk podyktował ją.
W kolejnych fragmentach Legia atakowała, próbując przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, zaś „Koroniarze” czekali na swoje szanse po kontratakach. Chociaż kilka prób z dogrywki mogło zakończyć się zmianą wyniku, w sytuacji sam na sam z golkiperami, słabsi okazali się Sierpina (obronił Kuciak) oraz Prijović (obronił Małkowski) to jednak nie to rozstrzygnęło o podziale punktów.
W ostatniej akcji meczu wprowadzony po ponad godzinie gry Paweł Sobolewski zagrał długą piłkę na lewą stronę do Michała Przybyły. Napastnik stoczył walkę z Jakubem Rzeźniczakiem, który w sobie znany sposób stracił równowagę i piłkę na rzecz kielczanina. Ten pobiegł w kierunku bramki i mocnym strzałem z ostrego kąta pokonał Duszna Kuciaka! Szał radości „żółto-czerwonych” stał się faktem, celebracja bramki z wyskakującą na boisko ławką rezerwowych z Marcinem Broszem na czele pozostaje jednym z najpiękniejszych obrazków w ekstraklasowej historii klubu.
– Poszedłem na niego i nie chciałem dać mu się odwrócić. Dobrze wyszło, że mu wygarnąłem piłkę. Miałem możliwość podania do Pawła (Sobolewskiego – red.), ale zdecydowałem się na strzał i cieszę się, że piłka wpadła do siatki – opisywał strzelec rozstrzygającego gola.
Legia Warszawa – Korona Kielce
1:2 (0:1)
58’ Nikolić (k.) – 2’ Trytko, 90’ Przybyła
Legia: Kuciak – Broź, Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski – Furman, Makowski (66’ Jodłowiec), Ryczkowski (46’ Guilherme), Duda – Nikolić, Saganowski (46’ Prijović)
Korona: Małkowski – Gabovs, Dejmek, Malarczyk, Sylwestrzak – Fertovs, Jovanović, Sierpina, Zając (69’ Sobolewski), Cebula (63’ Aankour) – Trytko (66’ Przybyła)
Żółte kartki: Furman – Trytko, Zając, Jovanović
Widzów: 16 381
Ostatnia akcja spotkania w wersji komentarza radiowego Mateusza Żelaznego i Marcina Długosza:
Skrót pojedynku w wersji wideo:
Kulisy meczu przygotowane przez Michała Siejaka oraz Daniela Mazura:
Po spotkaniu pokusiliśmy się o wykorzystanie raportów meczowych przesyłanych przez Ekstraklasę. Według ligowych statystyków Legia miała przewagę w niemalże każdym aspekcie gry (więcej TUTAJ).
Jednak raz jeszcze przysłowie o tym, że „statystyki nie grają” znalazło swoje potwierdzenie. W cksportowej sondzie aż 47% głosów oddano na Piotra Malarczyka, który według Was został MVP tego pojedynku. Na podium znaleźli się jeszcze strzelec bramki dającej trzy punkty, Michał Przybyła (17%), oraz rozgrywający dobre zawody w bramce kieleckiego zespołu Zbigniew Małkowski (13%). Co ciekawe, podobne zdanie miały władze Ekstraklasy, które nominowały „Malara” do „jedenastki kolejki”.
W rozmowie z naszym portalem asystent przy decydującej bramce Paweł Sobolewski odniósł się do kwestii lekceważenia Korony przez miejscowych.
Nie odnieśliście wrażenia, że Legia was trochę zlekceważyła? – Na pewno. Ja też zauważyłem, że przed meczem spiker przypominał nasz bilans z Legią. Wiadomo, że mówią to nie bez powodu i chcą, żebyśmy to słyszeli. My nie zwracaliśmy na to większej uwagi i historia pokazała to, że statystyki nie grają, ale ludzie na boisku i passa została przełamana – wskazał popularny „Sobolek”.
GALERIA ZDJĘĆ Z MECZU LEGIA – KORONA
Fot. Paula Duda