Dujszebajew: Moi zawodnicy wytrzymali dużą presję
Przez większość czwartkowego starcia remis wisiał w powietrzu, jednak ostatecznie Industria Kielce zdołała odbić się od rywala i ostatecznie wygrać 28:24. Industria Kielce zgarnęła komplet punktów, a Zagrzeb wraca do Chorwacji z niczym. – Pokazaliśmy charakter – przyznaje Szymon Sićko, szczypiornista najlepszej drużyny w Polsce.
– Moi zawodnicy wytrzymali dużą presję – mówi na wstępie trener żółto-biało-niebieskich. Ta na szczypiornistach z pewnością ciążyła jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Kielczanie w tym sezonie nie grają olśniewająco, zmagali się z dużymi problemami personalnymi, a na dokładkę zagrali słabe Super Globe. To musiało odbić istotne piętno.
Co więcej, spotkanie w Chorwacji zakończyło się podziałem punktów, dlatego przed własną publicznością "Iskra" chciała po prostu wygrać. Możliwe, że stąd wzięła się ta paraliżująca presja, która przełożyła się w pierwszych minutach czwartkowego starcia na 2:7 na korzyść gości. Skoro nie szło, presja rosła.
– Nie wszystko nam wychodziło. Mieliśmy 6-7 niewykorzystanych sytuacji w pierwszych minutach – mówi szkoleniowiec. Duża nieskuteczność wróciła, na szczęście zawodnicy z Kielc szybko się z nią uporali i wrócili do gry już po kwadransie niemocy. – Kluczem do zwycięstwa była głowa. Chłopaki nie poddali się, uwierzyli w sobie i końcowy wynik to nagroda dla nich – dopowiada trener.
Sternik drużyny zwraca uwagę, że w drużynie z Zagrzebia grają tak doświadczeni gracze jak Ivan Cupić, Timur Dibirow, Jakov Gojun, których uzupełniają młodzi szczypiorniści chcący się wykazać, pokazać i powalczyć o kontakty w dobrych klubach. – Nie jest łatwo walczyć przeciwko takiemu zespołowi. Teoretycznie wszyscy wiemy jakie są błędy, dużo osób daje mi swoje rady i ja się z nimi zgadzam. Ale podkreślam, przez ostatnie 20 dni moi zawodnicy zagrali 11, 12 meczów. To nie jest łatwe, zwłaszcza gdy dochodzą wyjazdy. Nie płaczemy i wiem, że w następnych meczach będzie lepiej – podsumowuje Dujszebajew.
Z kolei Szymon Sićko podkreśla, że zespół gospodarzy pokazał charakter i wygrał, chociaż nie jest w najlepszej formie. – Bramkarz gości Matej Mandić odbił wiele piłek i zwłaszcza na początku było podobnie, jak w pierwszym meczu w Zagrzebiu. Druga siódemka, która weszła po kwadransie odwróciła losy meczu i chwała im za to. Cieszę się też z wykorzystanych rzutów karnych, ale oczekuję od siebie więcej, by zdobywać bramki nie tylko z „siódemek” – kończy zawodnik mistrzów Polski.
Fot. Patryk Ptak