Szpakowski: Grałem w Śląsku, ale będę trzymał kciuki za Wisłę
Korona Kielce nie przypieczętowała utrzymania w piątkowym spotkaniu z Piastem Gliwice. Może to za nich zrobić jednak Wisła Płock, która w tym celu musi pokonać Śląska Wrocław. Były zawodnik wrocławian, Marcin Szpakowski, nie podda się sentymentom i będzie kibicował płocczanom.
Żółto-czerwoni przegrali 1:2 z Piastem Gliwice. Zamieszany w utratę pierwszej bramki był Marcin Szpakowski, który znajdował się najbliżej oddającego strzał Arkadiusza Pyrki.
– To była trudna sytuacja. Piłka została zgrana z długiego słupka. Poszła przebitka. Ameyaw pierwszy wstawił nogę. Musiałem uważać, bo miałem żółtą kartkę. Nie widziałem, gdzie spadła piłka. Dostrzegłem ją dopiero w bramce – stwierdził młodzieżowiec.
Czego zabrakło do wywiezienia punktów? – Pierwsza połowa była wyrównana. Po przerwie może było za mało zdecydowania, bardziej agresywnego doskoku. Być może tego zabrakło – ocenił pomocnik.
Kielczanie nie zdołali sami przesądzić o swoim utrzymaniu w 32. serii gier, ale nadal mają szansę, aby jeszcze w ten weekend doprowadzić do mety swój główny cel. Wszystko leży w nogach piłkarzy Wisły Płock, którzy o godz. 15:00 zmierzą się ze Śląskiem Wrocław. Podopieczni Pavola Stano w przypadku wygranej zdegradują do niższej ligi bezpośredniego rywala.
– Grałem w Śląsku, ale teraz jestem zawodnikiem Korony. Będę trzymał kciuki za Wisłę. Mam nadzieję, że to spotkanie zapewni nam utrzymanie. Mamy jeszcze jednak dwa mecze. Za tydzień z Lechem, przed swoimi kibicami, tak jak z Rakowem, będziemy chcieli wygrać – skwitował Szpakowski.
fot. Marcin Szpakowski