Forenc w tym sezonie może już nie zagrać. Na Mielec z Zapytowskim i Mamlą
– Robiliśmy wszystko, Konrad chciał, ale nie dało rady – powiedział na konferencji prasowej trener Korony Kielce, Kamil Kuzera. Tym samy stało się jasne, że dotychczasowy numer 1 bramki kielczan oraz filar zespołu w rundzie wiosennej opuści końcową część sezonu.
Forenc, pomimo wielkich chęci, nie przeskoczy dyskomfortu, jaki doskwiera mu w lewej dłoni, która ucierpiała podczas ostatniego meczu z Zagłębiem Lubin. Golkiper kielczan w drugiej połowie rywalizacji niefortunnie zderzył się z Miłoszem Trojakiem, a rezultatem tego niepotrzebnego, wynikającego z błędu komunikacji, starcia było złamanie małego palca.
Pomoc medyczna trwała dobrych kilka minut, dlatego wszyscy spodziewali się wymuszonej zmiany między słupkami. Ostatecznie jednak 30-latek zacisnął zęby, spędził na murawie jeszcze ponad 20 minut, podczas których nieraz wychodził obronna ręką z opresji, murując swoją świątynię już do momentu wybrzmienia końcowego gwizdka.
Niestety powtórka tego scenariusza podczas niedzielnego meczu w Mielcu jest zbyt ryzykowana. "Fori" nie będzie mógł pomóc złocisto-krwistym przez najbliższe trzy tygodnie, co oznacza, że do bramki po dwóch miesiącach wskoczy Marceli Zapytowski. W kadrze meczowej znajdzie się również Rafał Mamla.
– Zrobiliśmy wszystko, aby Konrad był z nami. Jest to złamanie. Robiliśmy wszystko, Konrad chciał, ale nie dało rady. Być może uda się doprowadzić go na ostatni mecz w sezonie. Do bramki wskakuje "Zapyt". Wiem, że da radę. Jestem spokojny. Potrafi bronić. Nawet spektakularnie. Wiem, że nam pomoże. Taka jego rola. Na chwilę wypadł ze składu, teraz wypada Konrad – powiedział na opiekun złocisto-krwistych.
Konrad Forenc rozegrał w tym sezonie PKO Ekstraklasy 20 spotkań. To z nim między słupkami Korona Kielce rozpoczęła serię meczów bez porażki, która to passa osiągnęła już liczbę siedmiu takich potyczek. Były zawodnik Zagłębie Lubin wrócił do składu po bolesnej porażce kielczan z Wartą Poznań (1:5), inicjując swój powrót rywalizacją z Wisłą Płock (1:0).
fot. Krzysztof Kolasiński