Dramat Thrastarsona: Nie mamy żadnych złudzeń
Straszną kontuzją Haukura Thrastarsona Łomża Industria Kielce okupiła środowe zwycięstwo z Pickiem Szeged. Młody Islandczyk przeżył dramat na boisku, a wraz z nich jego koledzy i członkowie sztabu szkoleniowego. 21-latek już na parkiecie przeczuwał powagę sytuacji. Rezonans nie daje pola do optymizmu.
Była 22. minuta spotkania Picku z Łomżą Industria. Islandzki rozgrywający zbiegał z piłką do środka, po czym wyskoczył w górę, posłał piłkę w kozioł, a sam spadł na parkiet w bardzo nienaturalny sposób. Sam zawodnik momentalnie utonął w łzach, a jego koledzy na ten widok łapali się za głowy.
Już wtedy można było przypuszczać, że to nie skończy się niczym dobrym. Po zakończeniu rywalizacji rozpoczęło się nerwowe odliczanie do pierwszych oficjalnych rokowań.
- Po meczu pojechał na badanie rezonansem. Nie mamy żadnych złudzeń i spodziewamy się najgorszego. Serce podpowiada, aby tak nie było, ale wszystko wskazuje na to, że doznał kolejnego urazu więzadłowego. Na szczęście w drugiej nodze - mówi fizjoterapeuta klubu, Tomasz Mgłosiek.
Dla 21-latka to już drugi, tak poważny, uraz. Thrastarson wrócił do regularnej gry nieco ponad rok temu, kiedy uporał się z uporczywą i czasochłonną kontuzją stawu w lewej nodze, której doznał w październiku 2020 roku.
fot. Anna Benicewicz-Miazga