IV dzień Mistrzostw Świata: Były bramkarz Korony zadebiutuje na mundialu?
Po dniu na katarskim mundialu z udziałem naszych reprezentantów, którzy zremisowali z Meksykiem 0:0 przyszedł czas, aby do gry wkroczyli kolejny potentaci europejskiej piłki.
Grupa F: Maroko - Chorwacja (Al Chaur, 23.11, godz. 11:00)
Piłkarska środa rozpocznie się od meczu, w którym najciężej wskazać wyraźnego faworyta. Co prawda, większe szanse daje się reprezentacji Chorwacji, to Maroko również będzie miało kim postraszyć.
Europejczycy to obecny wicemistrz świata. I choć nikt głośno nie mówi tam o powtórzeniu tego wyniku, to Chorwaci, pomimo że cztery lata starsi, ciągle utrzymują "srebrny" trzon zespołu (Modrić, Perisić, Brozović, Kovacić), wsparty świeżą krwią (Gvardiol, Erlić, czy Sosa).
Piłkarze z Afryki z kolei, przyjechali do Kataru z nieco przewietrzonymi głowami i atmosferą w szatni. Odkąd z zespołem pracuje Walid Regragui do składu Marokańczyków powrócił Hakim Ziyech, czy Noussair Mazraoui - największe nazwiska tej drużyny.
O sile Lwów Atlasu będzie stanowił również gwiazdor PSG, Achraf Hakimi boczny obrońca dysponujący niesamowitym przyspieszeniem. To właśnie na skrzydłach mistrzowie Afryki z 1976 roku będą siali największy postrach wśród rywali, maskując drobne braki w centralnej strefie gry.
Pierwsze spotkanie czwartego dnia turnieju obędzie się na stadionie otwarcia całych mistrzostw i zarazem najdroższym obiekcie rozgrywek - Al Bayt Stadium.
Grupa E: Niemcy - Japonia (Ar-Rajjan, 23.11, godz. 14:00)
Od wielu lat reprezentacja Niemiec nie stanowiła tak wielkiej niewiadomej przed startem mistrzostw świata. Modelowy przykład drużyny turniejowej, który świetnie sprawdza na wielkich imprezach, zgubił swoje DNA.
Turniej w Rosji, gdzie odpadli jeszcze na etapie walki w grupie, mocno zadziałał na dzisiejsze oczekiwania drużyny, czy narodu. Nasi zachodni sąsiedzi nie deklarują walki o puchar, a nawet medale, podchodzą do sprawy pragmatycznie, celując najpierw w 1/8 finału.
Trzykrotni triumfatorzy mundiali na otwarcie imprezy zagrają z potencjalnym złodziejem punktów, reprezentacją Japonii. Samurajowie to stały bywalec światowego czempionatu od 1998 roku. Ponadto, zespół wielce nieprzewidywalny, na papierze pozbawiony dużych nazwisk, jednak pokryty warstwą piłkarskich diamentów do oszlifowania.
Trzon oraz jedenastkę zespołu trenera Hajime Moriyasu stanowią gracze z dużym obyciem na największych europejskich scenach - Takefusa Kubo czy Takehiro Tomiysau, ale także liczna grupa zaznajomionych z niemieckim sznytem piłkarskim zawodników - Itakura (Borrusia M.), Yoshida (Schalke), Ito, Endo (Stuttgart), Doan (Freiburg), Kamada (Eintrecht), Tanaka (Fortuna) i Asano (Bochum).
Drugie środkowe spotkanie zostanie przeprowadzone na Khalifa International Stadium.
Grupa E: Hiszpania - Kostaryka (Doha, 23.11, godz. 17:00)
Potęga, która nie może odnaleźć dawnego blasku. Katarski turniej rozpoczyna się również dla Hiszpanów, czekających na międzynarodowy sukces od 2012 roku i triumfu na Euro w Polsce i Ukrainie.
Za sterami okrętu La Furia Roja stoi Luis Enrique, który wywołał sporą burzę w kraju brakiem powołań dla choćby Sergio Ramosa, Thiago, czy Davida de Gei. Z drugiej stron 52-latek emanuje pewnością siebie, wiarą we własne decyzje i, co najważniejsze, ogromną wiedzą i świetnym warsztatem trenerskim.
Kibice na Półwyspie Iberyjskim mają podstawy ku temu, aby zaufać działaniom byłego szkoleniowca FC Barcelony zwłaszcza, że dysponuje on nową generacją przyszłych dominatorów futbolu na czele z Pedrim, Gavim, Garcią, Fatim, czy Torresem.
Hiszpania w swoim premierowym meczu zmierzy się z kadrą Kostaryki, której, niezmiennie, od lat, największą gwiazdą jest bramkarz - Keylor Navas. 35-latek wypłynął na szerokie wody piłki nożnej właśnie po mistrzostwach świata, tych rozgrywanych w Brazylii przed ośmioma laty.
Piłkarze z Ameryki Środkowej złapali ostatni bilet na Bliski Wschód z tamtejszej strefy, zajmując czwarte miejsce w grupie eliminacyjnej za Kanadą, Meksykiem i USA, a w barażach pokonując Nową Zelandię 1:0.
Co ciekawe, przy linii bocznej boiska zawodników Los Ticos będzie prowadził Luis Fernando Suarez. W 2006 roku 62-latek dowodził reprezentacją Ekwadoru, która ograła w meczu otwarcia mundialu w Niemczech ekipę Pawła Janasa (2:0).
Popołudniowa potyczka odbędzie się na stadionie Al Thumama Stadium.
Grupa F: Belgia - Kanada (Ar-Rajjanm 23.11, godz. 20:00)
Środowe zmagania zakończą się pojedynkiem Belgii z Kanadą. Dla Czerwonych Diabłów będzie to prawdopodobnie ostatni turniej złotej generacji, która marzy o Pucharze Świata od 2014 roku.
Wtedy swoją poważną reprezentacyjną przygodę zaczynali tacy zawodnicy jak Kevin De Bruyne, Thibaut Courtois, Axel Witsel, Eden Hazard, czy Romelu Lukaku. Teraz dla wielu z nich rozpoczyna się ostatnia misja, której niepowodzenie będzie wiązało się z niesmakiem do końca piłkarskiego życia.
Naprzeciw ekipie Roberto Martineza stanie drużyna Kanady, a między słupkami jej bramki były golkiper Korony Kielce, Milan Borjan - więcej o tym TUTAJ.
Gracze spod znaku klonowego liścia przebojem wdarli się na największą piłkarską imprezę. Podopieczni Johna Herdmana zajęli pierwsze miejsce w eliminacjach strefy CONCACAF.
W Katarze będą postrzegani jako kopciuszek, który będzie zbierał doświadczanie na kolejne mistrzostwa organizowane w ich kraju, ale to nie oznacza, że nie będą mieli kim postraszyć.
Ofensywa Kanadyjczyków oprze się przecież od gwiazdę Bayernu Monachium, Alphonso Daviesa, czy Jonathana Davida z LOSC Lille.
Pierwszy gwizdek z Ahmed bin Ali Stadium o godz. 20:00.
fot. Paula Duda / Łączy Nas Piłka