II dzień Mistrzostw Świata: Pierwsi faworyci rozpoczynają drogę po medal
Drugi dzień mundialu w Katarze. W poniedziałek czuć już zapach emocji związanych z wtorkowym meczem reprezentacji Polski, ale zanim to nastąpi do gry wkroczą europejscy faworyci i afrykański kandydat do niespodzianki.
Grupa B: Anglia - Iran (21.11, Ar-Rajjan, godz. 14:00)
Poniedziałkowe emocje otwieramy meczem reprezentacji Anglii z przedstawicielami Iranu w grupie B. Faworyta tego starcia nie trzeba szczególnie przedstawiać. Ekipa Gareth'a Southgate'a przyjechała do Karatu w jasnym celu - zdobyć Puchar Świata. Choć apetyty rozbudzone po ubiegłorocznym wicemistrzostwie Europy i pewnym zwycięstwie w grupie eliminacyjnej (z Polską) nieco przygasły. Anglicy bowiem, w niegodny dla siebie sposób, spadli z pierwszej dywizji Ligi Narodów, nie wygrywając żadnego z sześciu meczów.
Pomimo ostatnich niepowodzeń drużyna spod znaku trzech lwów ciągle będzie niezwykle groźnym napastnikiem dla swoich rywali i potencjalnych ofiar. Europejczycy mają kim straszyć, oferując skład wypełniony gwiazdami, tymi świecącymi od lat - Harry Kane, Rahim Sterling, czy wschodzącymi - Jude Bellingham, Mason Mount, Bukayo Saka.
Nic w tym dziwnego, że Irańczycy skazywani są na pożarcie w tym pierwszym pojedynku. Popierają to bukmacherzy, oferujący blisko 10 złotych za jedną postawioną złotówkę na formalnych gości tych zawodów.
Piłkarze znanego portugalskiego selekcjonera, Carlosa Queiroza tworzą jedną z tych ekip, dla których pobyt na katarskim mundialu smakują ze zwiększoną siłą. Iran miał bowiem żmudną przeprawę przez pola eliminacji. Rywalizował w dwóch rundach, aby ostatecznie zakończyć je dwukrotnie na pierwszych lokatach - w tej decydującej przed Koreą Południową, czy Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Najbardziej rozpoznawalną postacią kadry ze strefy AFC jest Mehdi Taremi. 30-letni snajper FC Porto rozegrał dla swojej reprezentacji 60 meczów, zdobywając w nich 28 bramek.
Pierwsze z wtorkowych spotkań zostanie rozegrane na Khalifa International Stadium w Ar-Rajjan. Obiekt może pomieścić 45 416 osób.
Grupa A: Senegal - Holandia (21.11, Al Thumama (Doha), godz. 17:00)
Najciekawiej zapowiadające się danie tego dnia. Naprzeciw siebie staną ekipy czołówki afrykańskiej i europejskiej piłki.
Zespół Senegalu to jedna z najpoważniejszych drużyn do przejęcia statusu "czarnego konia" turnieju. Nie bez powodu zostaje się przecież zdobywcą Pucharu Narodów Afryki (odpowiednika Mistrzostw Europy), a z samego udziału na mundialu eliminuje się reprezentację Egiptu, z Mohamedem Salahem na czele.
I choć kadra Aliou Cisse poważnie ucierpiała poprzez stratę jej najlepszego piłkarza, Sadio Mane, który doznał kontuzji jeszcze przed wyjazdem do Kataru, ciągle może pochwalić się listą dużych nazwisk z europejskich klubowych potentatów. O cudowny sen, rodem z 2002 roku i osiągniętej 1/8 finału, powalczą między innymi: Edouard Mendy (Chelsea), Kalidou Koulibaly (Chelsea), Pape Matar Sarr (Tottenham), Idrissa Gana Gueye (Everton), czy Ismaila Sarr (Watford).
W ich pierwszym meczu na Bliskim Wschodzie czeka ich jednak nie lada wyzwania, bo potyczka z reprezentacja Holandii. Oranje chcą, co najmniej, dorównać osiągnięciom z 2014 roku, kiedy na ławce trenerskiej również był Louis van Gaal. Co więcej, 71-letni selekcjoner twierdzi, że w tym roku zabrał ze sobą dużo lepsza kadrę, niż przed 8 laty dysponował w Brazylii.
W obecnej reprezentacji szczególne wrażenie robi zestawienie linii defensywnej, a to ona często okazuje się kluczowa na tego typu turniejach. Były trener m.in. Manchesteru United będzie mógł skorzystać choćby z Virgila van Dijk'a (Liverpool), Nathana Ake (Manchester City), Stefana de Vrij'a (Inter), czy Matthijs'a de Ligt'a (Bayern).
Drugie wtorkowe widowisko zostanie rozegrane na Al Thumama Stadium w Dosze. Na trybunach będzie mogło zasiąść równo 40 tysięcy widzów.
Grupa B: USA - Walia (21.11, Ar-Rajjan, godz. 20:00)
Na deser dostaniemy rywalizację w bardzo ciekawej i zagadkowej parze. Nikt przecież do końca nie jest świadomy na co może stać ekipę Stanów Zjednoczonych, czy zawsze groźnej Walii.
Zespół Jankesów dysponuje prawdopodobnie jedną z najlepszych, a na pewno, najbardziej perspektywicznych, kadr w swojej historii. Do Kataru wsparci m.in.: Sergio Dest'em (Milan), Brendanem Aaronson'em (Leeds), Westonem McKennie (Juventus), Giovannim Reyną (BVB), czy Christianem Pulisiciem (Chelsea) nie pojadą jednak po medale, ale ogładę i doświadczenie przed docelowym turniejem amerykańskiego projektu - Mistrzostw Świata 2026 w USA, Kanadzie i Meksyku.
I choć przed drużyną z Ameryki Północnej nie stawia się dużych oczekiwań, to wydaje się, że może ona spokojnie powalczyć o zajęcie realnego, drugiego, miejsca w grupie.
Na otwarcie swojej drogi zagrają z reprezentacją Walii, która na mundialu nie była widziana od pokoleń, a dokładnie od... 64 lat. Jest to jeden z powód niewygórowanych zapędów i nadziei. Walia weźmie w ciemno wyjście z grupy, ale największym sukcesem i tak był sam awans.
Selekcjoner Robert Page oprze swoją drużynę na doświadczonych piłkarzach. Wayne Hennessey, Ben Davies, Aaron Ramesy, czy ciągle największa gwiazda - Gareth Bale to zawodnicy, którzy zjedli zęby na piłce światowego poziomu i w Katarze postarają się być przyjemnym doświadczeniem dla postronnych kibiców, jak miało to miejsce przy okazji poprzednich turniejów z ich udziałem (Euro 2016 i 2020).
Wieczorny pojedynek ruszy o godz. 20:00 na stadionie Ahmed bin Ali w Ar-Rajjan.
fot. Rhett Lewis