Jesień nowych - Bartosz Śpiączka
- Celem indywidualnym jest zdobycie kilkunastu bramek - mówił przed sezonem Bartosz Śpiączka. Do tego osiągnięcia, po zakończonej rundzie, daleka droga. Licznik napastnika zaciął się jeszcze w sierpniu.
Na tapet w kolejnej części naszego cyklu bierzemy człowieka odpowiedzialnego za gwarantowanie soli futbolu - bramek. Bartosz Śpiączka dołączył do Korony Kielce 20 czerwca. Podróż na Suzuki Arenę okazała się jednak niezwykle kręta, ponieważ po drodze mocno zabiegały o niego dwa innego kluby PKO Ekstraklasy.
Były gracz Górnika Łęczna trafił na celownik Widzewa Łódź oraz Lecha Poznań. Oferta tego drugiego klubu postawiła pod dużym znakiem zapytania transfer do żółto-czerwonych, który znajdował się na ostatnich metrach do finalizacji. Ostatecznie, Śpiączka pozostał przy pierwszym wyborze i szansie na regularną grę, co w ekipie Kolejorza było mało prawdopodobne.
31-latek dołączał do zespołu Leszka Ojrzyńskiego po najlepszym indywidualnie sezonie w seniorskiej karierze. Wolsztynianin trafił dla ekipy z Łęcznej 11-krotnie, ale nie przyczynił się do utrzymania zespołu w lidze. Przed kolejną kampanią zapowiedział, że jego celem jest przebicie tego dorobku i strzelenie kilkunastu goli.
Początek rozgrywek uwiarygodnił jego zapowiedzi. Po dwóch meczach posuchy, poza pierwszą jedenastką, Bartosz Śpiączka przedstawił się kieleckim kibicom zaliczając popisowy dublet w zwycięskim meczu (3:1) ze Śląskiem Wrocław. Snajper zabłysnął dwoma świetnymi trafieniami głową, udowadniając, że w tym elemencie jest jednym z najlepszych w lidze.
Kolejne dwie kolejki w jego wykonaniu nie poprawiły tego dorobku, ale już w następnych meczach dołożył po jednej bramce z Wisłą Płock oraz Radomiakiem Radom - ponownie po strzale głową.
I to byłoby na tyle. Kielecka "dziewiątka" zacięła swoje strzelby już pod koniec sierpnia. W między czasie 31-letniemu graczowi przytrafiła się uciążliwa choroba krtani, ta wymagała operacji, a piłkarz zapłacił za to trzema meczami pauzy.
Powrócił do gry w spotkaniu 14. kolejki z Rakowem Częstochowa na cztery ostatnie spotkania w rundzie jesiennej. W ich ramach, realnych okazji na poprawienie dorobku było jak na lekarstwo, natomiast gdy już się pojawiły, mogły ważyć o losach pojedynku.
Na myśl nasuwa się sytuacja z doliczonego czasu gry, starcia z Piastem Gliwice (1:1), i piłki meczowej, jaką Śpiączka miał po dograniu Jacka Kiełba. Przy tej okazji drogę do piątego trafienie w sezonie zatarasował golkiper gości.
Najlepsza szansa przytrafiła się jednak na zakończenie roku kalendarzowego. Snajper w starciu z Widzewem podszedł bowiem do rzutu karnego, którym, przy stanie 0:0, mógł przybliżyć złocisto-krwistych do happy endu na finiszu piłkarskiej jesieni. Intencje strzelającego zbiegły się jednak z pomysłem bramkarza, więc Śpiączka pozostał z pustymi rękoma.
Dotychczasowy sezon w liczbach czołowego napastnika Korony Kielce prezentuje się następująco: 1025 minut w 14 meczach (12 w podstawowym składzie), 4 bramki, asysta i 3 żółte kartki.
fot. Grzegorz Ksel