Z bohatera mógł stać się winowajcą. Rollercoaster Szykawki w Rzeszowie. Skończyło się szczęśliwie
Evgeniy Szykawka zaliczył prawdziwy rollercoaster emocji w Rzeszowie. Białorusin najpierw zdobył szybko dwie bramki, które dały prowadzenie Koronie, a następnie zmarnował jedenastkę w serii rzutów karnych. Finalnie wszystko zakończyło się po jego myśli, a kielczanie zameldowali się w następnej rundzie Pucharu Polski.
Napastnik otworzył worek z bramkami tego widowiska. Korona była przygotowana na skarcenie Stali w konkretny sposób. - Analizowaliśmy tę wysoko ustawioną linię obrony. Tak zdobyliśmy dwie bramki - informuje Szykawka.
Szybkie dwa trafienia wywindowały go do statusu bohatera, z którego z hukiem mógł spać po przestrzelonym karnym w serii jedenastek. - Strzelałem karne za czasów gry na Białorusi. Teraz się nie udało. Dobrze, że koledzy stanęli na wysokości zadania i wygraliśmy - mówi z ulga w głosie.
Wszystko zakończyło się szczęśliwie, jednak Korona mogła sobie oszczędzić dodatkowych minut w nogach i niesamowitych nerwów. - Był to bardzo ciężki mecz. Początek ułożył się świetnie. Gdybyśmy nie stracili tych dwóch goli, to byłoby dużo łatwiej. Jednak oni napierali do przodu. Dobrze, że finalnie tak się skończyło. Za łatwo tracimy w ten sposób bramki. Przyjedzie analiza, będzie łatwiej to ocenić. - mówi.
fot. Grzegorz Ksel