Szalona pierwsza połowa. Nudna reszta część meczu zakończona zwycięskimi karnymi Korony Kielce
Niebywale Korona Kielce utrudniła sobie początek drogi w Pucharze Polski. Żółto-czerwoni dopiero po rzutach karnych wyeliminowali Stal Rzeszów. Mecz z kapitalnej strony przedstawił się w pierwszej części zawodów, gdzie został ustalony wynik spotkania 3:3. W dramatycznej serii jedenastek goście triumfowali 7:6.
Spotkanie nie rozpoczęło się od żadnej godnej uwagi akcji, a groźnej kontuzji Grzegorz Szymusika. Na to wskazywała cała otoczka zdarzenia z udziałem prawego obrońcy kielczan. Ten opuścił plac gry już w 10. minucie na noszach, ze schowanym pod koszulką obliczem.
Koroniarze szybko powalczyli o bramkę dla załamanego kolegi. Tuż po przekroczeniu pierwszego kwadransa zawodów kielczanie wyszli na prowadzenie. Do siatki gości, po świetnym zagraniu z głębi pola i pewnym wykończeniu, trafił Evgeniy Szykawka.
Białorusin przeżywał swój nadprzyrodzony czas, bowiem już po kilkunastu sekundach trafił po raz drugi. Napastnik skorzystał z podobnej konstrukcji swoich partnerów, ale przede wszystkim z ogromnego błędu defensywy rzeszowian, dzięki której 29-latkowi pozostało trafić do pustej bramki.
Mecz przybrał iście szalone ramy. Wydawało się, że taki cios powali na łopatki Stal, ale podziałała demobilizujaco na kielczan. Korona dość szybko dopuściła do dwóch groźnych okazji gospodarzy, które przerodziły się w dwie błyskawiczne bramki - najpierw Góry, a następnie Poczobuta.
Przy drugim trafieniu na szczególna naganę zasłużył Radosław Seweryś. Młody stoper w juniorski sposób dopuścił do stuprocentowej szansy oponentów.
Szaleństwo nie mijało. Gole strumieniami wypływały z tego rozdartego worka z bramkami. Kolejna należała znów do Korony. Tym razem w ekstazę przyjezdnych wprowadził Jacek Kiełb. Licząc na uspokojenie gry, przejęcie kontroli przez ekstraklasowicza, ponownie zdarzyło się coś nieprawdopodobnego. Bramkarz gości, Marceli Zapytowski sprokurował rzut karny. Do jedenastki podszedł Głowacki i pewnie zmieścił piłkę obok golkipera.
Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, natomiast do końcowego gwizdka to gospodarze posiadali optyczną przewagę. Korona wyglądała słabo, i pod kątem taktycznym, i wyprowadzenia ataków.
Na drugą połowę Leszek Ojrzyński oddelegował Marcina Szpakowskiego oraz Miłosza Trojaka. Wymienieni zastąpili Mario Zebicia i Dalibora Takaca. Wprowadzone roszady miały uporządkować poczynania w środkowej strefie.
I pośrednio to poskutkowało. Tempo zawodów zwolniło. Gra się unormowała, na co wpływ miało przede wszystkim bardziej wyrachowane podejście obu drużyn.
Kontrast w obu połowach był monstrualny. Po zmianie stron mecz usypiał. Drużyny atakowały sporadycznie, pojedynczymi wypadami. Płynący czas nieubłaganie kierował przeciwników w kierunku dogrywki.
Ta nadeszła. Zgromadzonych na stadionie rzeszowian czekało dodatkowe 30 minut. W dodatkowym czasie zawodów nie udało wyłonić się zwycięzcy. Zresztą obie ekipy nie zrobiły wiele dobrego w tym kierunku. To zwiastowało jedno. O awansie miała zdecydować seria jedenastek.
W niej lepsi okazali się Koroniarze. Decydującą piłkę posłał Marcin Szpakowski.
Stal Rzeszów - Korona Kielce 3:3 (3:3) rz. k.: 6:7
Bramki: Szykawka 16', 17', Kiełb 32' - Góra 21, Poczobut 24', Głowacki 39'
Stal: Kaczorowski - Polowiec, Góra, Wrona, Głowacki, Poczobut, Wolski, Kłos (Ławrynowicz 83'), Sadłocha (Piątek 72'), Małecki, Mustafaev (Michalik 60')
Korona: Zapytowski - Szymusik (Danek 10'), Zebić (Trojak 46'), Seweryś, Balić - Błanik, Takac (Szpakowski 46'), Sewerzyński (Deja 106'), Deconu (Zarandia 60'), Kiełb - Szykawka
Kartki: Góra, Wrona, Polowiec - Zapytowski, Deaconu, Szpakowski, Danek
fot. Maciej Urban