Ojrzyński: Konfidentów nie wychowuję
W sobotę kielczanie będą mieli do rozegrania wyjątkowe spotkanie. To mecz nie tylko o przysłowiowe sześć punktów, ale również o prestiż, bowiem zagrają ze sobą kluby, które nie darzą się sympatią. – Piłkarze są świadomi wagi tego starcia – mówi trener Leszek Ojrzyński.
Najbliższy rywal żółto-czerwonych aktualnie jest wiceliderem PKO Ekstraklasy, który w tym sezonie przegrał tylko raz. Radomiak jest na fali trzech zwycięstw z rzędu i z pewnością będzie chciał tę passę podtrzymać, tym bardziej, że gra u siebie. – Początek mają rewelacyjny. To drużyna złożona z doświadczonych zawodników. Czeka nas ciężkie spotkanie, ale jesteśmy pełni optymizmu – podkreśla szkoleniowiec kieleckiego klubu.
Korona za cel stawia sobie rozegrane tego meczu na zero z tyłu. Trener zwraca uwagę, że to ułatwia realizację zadań taktycznych, co niestety nie zawsze się udaje. Tak było w Płocku, gdzie tamtejsza Wisła zburzyła plan Korony już po kilkunastu minutach. – Na tę akcję złożyły się nasze cztery błędy, co jest niedopuszczalne. Wolski oddał jeden celny strzał i wygrali. Trzeba ustrzegać się takich błędów, jednak w naszym przypadku, gdzie brakuje nam dwóch lewych obrońców, nie jest to łatwe.
I kontynuuje: – Sporo wiemy o Radomiaku. Jeszcze mój syn tam trafił, ale nie wiem nic od niego. Konfidentów nie wychowuję w domu. Ma swój klub, a ja nie podpytuję go o takie rzeczy, to moja etyka pracy. Będzie chciał zrobić wszystko, żeby wygrać.
Jednak podpytywać Jakuba Ojrzyńskiego o wskazówki nie było potrzeby, bo materiału do analizy Radomiaka nie brakuje. Zwłaszcza, że oba zespoły sparowały ze sobą przed sezonem. – Są drużyną. Ważną rolę może odegrać Dawid Abramowicz, którzy biega po skrzydle, notuje dużo sprintów, ma bramki, asystę, ma bardzo dalekie wyrzuty z autu, chyba najdalsze w całej ekstraklasie. To są bardzo techniczni piłkarze. Mają Alvesa, Leandro, Mauridesa, a także innych dokładających swoją cegiełkę. To monolit w defensywie, który gra twardo – wylicza szkoleniowiec Korony Kielce.
Pod nieobecność w PKO Ekstraklasie Wisły Kraków, dla Korony Kielce to właśnie starcia z Radomiakiem Radom będą najbardziej zaciekłe. Można mieć pewność, że sobotnie spotkanie, które rozpocznie się o 12.30, będzie się cieszyło ze strony fanów obu zespołów szczególnym zainteresowaniem. Wystarczy powiedzieć, że na radomskim stadionie zasiądzie komplet widzów.
– No jest Radom, choć trochę się uspokoiło. Pamiętam jak pierwszy raz byłem trenerem Korony, pojechaliśmy tam na sparing i wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Śnieżki zaczęły fruwać w powietrzu, piłkarze obrywali, kibice nie wytrzymali. Teraz też rozgrywaliśmy sparingi i do niczego nie doszło, choć faktycznie graliśmy u nich na neutralnym gruncie. Znam historię tych pojedynków z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Zawodnicy są świadomi jak ważne jest to spotkanie dla kibiców. Tutaj trzeba zachować zimną głowę, żeby nie grać na hurra, być spokojnym i poprawić pewne rzeczy, z których zdajemy sobie sprawę – podsumowuje trener.
Fot. Grzegorz Ksel