Ogromne nerwy w końcówce. Korona wygrała u siebie ze Śląskiem po dublecie Śpiączki
Korona Kielce wygrała pierwszy mecz w sezonie PKO BP Ekstraklasy. Żółto-czerwoni pokonali przed własną publicznością Śląsk Wrocław 3:1. Bramki dla gospodarzy, jeszcze pierwszej połowie gry, zdobyli Bartosz Śpiączka oraz Jakub Łukowski.
Po słabym występie w Krakowie trener Leszek Ojrzyński zdecydował się na liczne roszady, zwłaszcza w ofensywie swojej drużyny. W linii defensywnej zaszła jedna zmiana - za Grzegorza Szymusika, od pierwszej minuty, pojawił się Adrian Danek, natomiast z przodu debiut w wyjściowym składzie w obecnej kampanii zanotowali: Marcin Szpakowski, Bartosz Śpiączka oraz Dalibor Takac.
Od pierwszych minut było widać po żółto-czerwonych ogromną chęć na zmazanie zeszłotygodniowej plamy. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, iż premierowe minuty gry wyglądały w wykonaniu kielczan lepiej, niż cały spotkanie przy Kałuży. Gracze Ojrzyńskiego ustawili się bardzo wysoko na wrocławskiego rywala, stosując pressing już na pierwszych metrach jego połowy.
Z tak odważnego ustawienia brały się błędy w wyprowadzeniu piłki przyjezdnych, a po nich groźne akcje miejscowych. Trzeba również przyznać, że swoje zadanie spełniła zmiana formacji i zagęszczenie środka pola trzeba pomocnikami. W tej strefie złocisto-krwiści zdecydowanie dominowali.
Godne docenienia, starania Koroniarzy zmaterializowały się w 27. minucie zawodów. Dalibor Takac zawzięcie naciskał obronę Śląska w bocznym sektorze boiska, odzyskał piłkę i wycofał ją Adriana Danka, ten długo się nie zastanawiał, posłał centrę na osamotnionego Bartoszka Śpiączkę, który precyzyjnym strzałem głową otworzył stan rywalizacji. Należy zwrócić uwagę na nazwiska jakie brały udział w tej akcji - cała trójka to debiutanci.
Co mogło cieszyć, Korona po tym trafieniu nie zmieniła swojego podejścia, a to szybko zaowocowało drugim trafieniem. Kielczanie ponownie agresywnie zaatakowali na flance, tym razem z lewej strony. Na skraju pola karnego z piłką w kierunku bramki obrócił się Jakub Łukowski, posyłając soczyste uderzenie a' la "spadający liść" za kołnierz Szrominka. Po 35. minutach zawodów gospodarze prowadzili 2:0.
Taki też wynik utrzymał się do końca połowy.
Nie wytrzymał jednak nawet 3 minut po zmianie stron. Śląsk błyskawicznie zdobył gola kontaktowego. Ze świetnej strony pokazał się John Yeboah, który pojawił się na boisku zaraz po przerwie. Skrzydłowy ograł w akcji jeden na jeden Petrowa, ułożył piłkę na lewej nodze i przy bliższym słupku umieścił ją w bramce.
To trafienie niesamowicie natchnęło gości do kolejnych ataków. Przez kilka kolejnych minut kielczanie znaleźli się pod prawdziwą nawałnicą wrocławian. Decydujące okazały się wymienione boki pomocy przyjezdnych, gdzie błyszczał wspomniany Yeboah oraz Leiva.
Dominacja zawodników Djurdjevicia ustąpiła po kwadransie drugiej połowy. Na boisku zapanowała równowaga, pod względem posiadania piłki oraz stwarzanych szans, których było w pewnej chwili jak na lekarstwo.
Jednak im bliżej końcowego gwizdka, tym Śląsk ponownie dochodził do głosu. Korona zdecydowanie przesunęła ciężar gry na swoją połowę, skupiając wszelkie siły na obronie wyniku. Momentami heroiczna walka popłaciła. Gracze Leszka Ojrzyńskiego zgarnęli komplet punktów - premierowy w bieżącej kampanii. Nie wygrali natomiast 2:1, a... 3:1. W samej końcówce meczu zabójczy cios dla przyjezdnych zadał Bartosz Śpiączka, który ponownie po strzale głową wprawił w ekstazę blisko 10 tysięcy fanów. W tej sytuacji, znów, w roli głównej wzięli udział zmiennicy. Piłkę z wrzutu z autu ekspediował Roberto Corral, a futbolówkę do napastnika zgrał Mario Zebić.
Za tydzień Korona pojedzie do Gdańska. Mecz z Lechią w sobotę o godz. 15.
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 3:1 (2:0)
Bramki: Śpiączka 27'; 90', Łukowski 35' - Yeboah 47'
Korona: Forenc - Danek, Trojak, Petrow, Balić - Szpakowski (Corral 74'), Deja (Zebić 78'), Takac (Sewerzyński 62'), Podgórski (Kiełb 62'), Łukowski (Zarandia 62') - Śpiączka
Śląsk: Szromnik - Janasik, Gretarsson, Poprawa, Garcia Marin, Olsen, Schwarz (Łyszczarz 66'), Hyjek (Rzuchowski 66'), Samiec-Talar (Leiva 46'), Jastrzembski (Yeboah 46'), Quintana (Bergier 83').
Kartki: Deja, Balić, Sewerzyński - Olsen
fot. Patryk Ptak