Wisła na nieznanych wodach i co dalej z ŁKS-em? Zapowiedź Fortuna 1. Ligi
Fani Korony Kielce mogą już z większym dystansem patrzeć na to, jak zbroją się ekipy grające na zapleczu PKO Ekstraklasy. Jednakże jest kilka powodów, dla których warto dalej śledzić te rozgrywki. Najważniejszym z nich jest obecność wielkich marek w Fortuna 1.Lidze.
Wisła Kraków i pozostali spadkowicze
Po przejęciu Wisły Kraków z rąk „Sharksów” fanom białej gwiazdy wydawało się, że teraz może być tylko lepiej. Jednak rzeczywistość okazała się dla nich brutalna. Tomasz Jażdżycki, Jarosław Królewski i Jakub Błaszczykowski nie tylko nie przywrócili Wiśle dawnego blasku, ale też przyczynili się do spadku krakowskiej drużyny.
Kiedy na początku 2022 roku Jerzy Brzęczek został ogłoszony szkoleniowcem Wisły Kraków, było widać, że właściciele grają va banque. Były selekcjoner poprawił grę Wisły, jednak nie przekładało się to na zwycięstwa. Wisła często wypuszczała punkty z rąk w kuriozalnym stylu w doliczonym czasie gry. Pomimo fatalnego punktowania większość kibiców nadal spodziewała się, że wkrótce przyjdzie przełamanie, a Wisła Kraków opuści strefę spadkową. Do czasu.
W 33. kolejce Ekstraklasy doszło do starcia „ulubionych” drużyn kieleckich fanów. Radomiak Radom podejmował Wisłę Kraków. Aby pozostać w walce o utrzymanie, Wisła musiała wywieźć z Radomia komplet punktów.
Kiedy w 48. minucie Tsitaishvili strzelił bramkę na 2:0 dla Wisły Kraków wydawało się, że wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Wtedy jednak na boisku pojawił się on, były zawodnik Korony Kielce. Angielski raz... Angielski dwa... Angielski trzy i było po Wiśle. W 86. minucie Wisłę Kraków dobił jeszcze Abramowicz i spadek stał się faktem. Kieleccy fani z pewnością byli dumni, że to wychowanek Korony wbił ostatni gwóźdź do trumny Wisły.
Bruk Bet Termalica Nieciecza w sezonie 2020/2021 w bardzo przekonujący sposób awansowała do Ekstraklasy i wydawało się, że może sprawić niespodziankę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Rzeczywistość jednak szybko te plany zweryfikowała. Termalica wygrała jesienią zaledwie dwa mecze i z dorobkiem 12 punktów była zdecydowanie najgorszą drużyną w elicie.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza, podobnie jak Wisła, na wiosnę grała nieźle. Jednakże tak samo, jak w przypadku krakowskiej drużyny, często popełniała kuriozalne błędy w kluczowych momentach spotkania i przez to gubiła wiele punktów. Tutaj jednak tego spadku każdy się spodziewał po rundzie jesiennej i mimo heroicznej walki na wiosnę nie udało się uratować Ekstraklasy.
Ostatnim spadkowiczem jest Górnik Łęczna, czyli niespodziewany gość PKO Ekstraklasy, który z szóstego miejsca wygrał baraże sezonu 2020/2021 pokonując w finale faworyzowany ŁKS Łódź. Nikt się wiele po ekipie z Łęcznej nie spodziewał na najwyższym szczeblu rozgrywek i oczekiwania pokryły się z rzeczywistością. Pomimo tego, że Bartosz Śpiączka dwoił się i troił, to Górnik Łęczna zmierzał tylko w jednym kierunku, którym była Fortuna 1. Liga.
Ciekawe beniaminki
Stal Rzeszów to obecnie duży piłkarski projekt, który rozwija się w szybkim tempie. Już w 2020 roku otwarcie mówiono, że celem jest awans do Fortuna 1. Ligi, jednak wtedy los zagrał na nosie Stali w najgorszy możliwy sposób. W finale baraży, mająca wielkie aspirację Stal Rzeszów, przegrała derby z Resovią i musiała swoje plany odłożyć na kolejny sezon. Kampania 2020/2021 poszła jednak szybko na straty, ale Stal zatrudniła ambitnego trenera Daniela Myśliwca, który miał za zadanie wywalczyć awans. Namacalne efekty przyszły w sezonie 2021/2022, w którym Stal Rzeszów jak burza przeszła przez rozgrywki eWinner II ligi i zameldowała się w Fortuna 1.Lidze.
Kolejnym beniaminkiem jest weteran I ligi, czyli Chojniczanka Chojnice. Chojniczanka w XXI wieku wielokrotnie była bliska awansu do PKO Ekstraklasy, jednakże często przegrywała batalię o elitę na ostatniej prostej. W końcu, zamiast na najwyższy szczebel rozgrywkowy, Chojniczanka trafiła w 2020 roku do eWinner II ligi, gdzie musiała przejść przez „czyściec”. W minionej kampanii, obok Stali Rzeszów byli najlepszym zespołem w II lidze i w przekonujący sposób wywalczyli awans.
Ostatnim beniaminkiem jest Ruch Chorzów. Utytułowany polski klub przeszedł prawdziwą drogę przez piekło. Od sezonu 2016/2017 do kampanii 2018/2019 chorzowski klub zaliczył trzy spadki z rzędu i znalazł się w III lidze. Fani Ruchu tracili nadzieję na lepsze dni, ale ich obawy okazały się na wyrost. W sezonie 2020/2021 klub awansował do II ligi, a rok później trafił do baraży o Fortuna 1.Ligę, gdzie w finale pokonali Motor Lublin 4:0.
Zespoły z aspiracjami i zaciskający pas ŁKS
Oczywistym kandydatem do awansu wydaję się Arka Gdynia. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza w rewelacyjnym stylu zaprezentowali się wiosną i tylko przez delikatny spadek formy w końcówce rundy zasadniczej przegrali bezpośredni awans z Widzewem Łódź.
To jednak nie przekreślało szans Arki na udział w Ekstraklasie. W barażach zespół z Gdyni był głównym faworytem do awansu, ale swoje szanse niespodziewanie pogrzebał w domowym meczu przeciwko Chrobremu Głogów. Teraz z pewnością Arka Gdynia będzie chciała sobie powetować nieudaną końcówkę poprzedniego sezonu.
Bukmacherzy spore szanse na awans dają również Podbeskidziu Bielsko-Biała. Przed poprzednim sezonie Podbeskidzie było traktowane, jako jeden z kandydatów do awansu, jednak przez swoją chimeryczność nie byli w stanie zagrozić czołówce. Teraz ma być inaczej, a transfer takiego zawodników jak Tomasz Jodłowiec potwierdza tylko te aspiracje.
Ciekawie prezentują się również losy ŁKS-u Łódź. Łodzianie byli przez większość poprzedniej kampanii kandydatami do awansu, jednak przytrafiły im się spore problemy finansowe przez które ich los wisiał na włosku. ŁKS otrzymał jednak licencję na grę w Fortuna 1. Lidze z nadzorem finansowym.
Łódzki klub musi teraz „odchudzić” swoją kadrę, a także rozwiązać spory z piłkarzami wobec których klub ma zaległości finansowe. Z przyjemniejszych informacji ŁKS mecze w obecnym sezonie będzie rozgrywał na swoim nowym stadionie, który został oddany do użytku pod koniec poprzedniej kampanii. ŁKS rozegrał na nim trzy mecze i w za każdym razem musiał uznać wyższość rywali.
Fot. Mateusz Kaleta