Młody zespół Orląt Kielce nauczył się okręgówki, dojrzał i awansował. Teraz czeka na start IV Ligi
Orlęta Kielce wywalczyły awans do IV Ligi. Klub z Warszawskiej 338 zajął 3. miejsce w świętokrzyskiej lidze okręgowej, a jeszcze rok temu był o krok od degradacji.
Kielczanie rozpoczęli kampanie 21/22 po udanym wcześniejszym sezonie na 6. szczeblu rozgrywek, gdzie jako beniaminek zajęli 7. lokatę w stawce. Dlatego do nowych rozgrywek, bardziej doświadczeni i świadomi wyzwań, przystąpili z cichym postanowieniem, aby włączyć się do walki o awans. - Cel był postawiony po cichu, ale mocno. Na początek rundy, grając tak młodym zespołem, trzeba mieć margines błędów - mówi opiekun zespołu, Tomasz Kołodziejczyk.
Start kampanii wypadł dobrze. Orlęta wygrały u siebie 3:1 ze Świtem Ćmielów, jednak w żadnym z kolejnych 8 spotkań nie potrafiły zdobyć kompletu punktów w dwóch spotkaniach z rzędu. Kielczanie grali w kratkę, a mało tego, od 6. serii gier zanotowali złą passę trzech porażek z rzędu.
Nikt w klubie nie wykonywał jednak nerwowych ruchów, trzęsienia ziemi nie było, bo już 9 października, a więc w 9. kolejce spotkań, podopieczni Kołodziejczyka zmierzyli się na wyjeździe z ówczesnym liderem - Grodem Ćmińsk i wygrali 1:0. Od tego spotkania rozpoczęła się kolejne seria, tym razem zwycięskich, meczów, którą przerwała dopiero świąteczno-noworoczna przerwa. Licznik triumfów zatrzymał się na liczbie "7". - Dalej uczyliśmy się tej ligi, aż wreszcie wyciągnęliśmy wnioski z popełnianych błędów. Złapaliśmy dobrą passę - wspomina.
Do nowej rundy ekipa z Warszawskiej przystępowała już z jasnym celem oraz wzrokiem skierowanym wyłącznie w górnych rejonach tabeli. Inauguracja rundy była zaś niczym kubeł z zimną wodą. Kielczanie ulegli bowiem 1:3 Świtowi Ćmielów. I choć, w dwóch kolejnych tygodniach zgarniali już pełną pulę, to później ponownie potknęli się, przegrywając 0:3 we Włoszczowie.
W rundzie wiosennej, podobnie jak jesienią, zespół miał swój "mecz założycielski", który zespoił szatnię oraz wlał wiele wiary w powodzenie projektu. Mowa o meczu 20. kolejki w Piaskach, gdzie kielczanie przegrywali już 0:2, aby finalnie triumfować 3:2.
To był moment, po którym gracze Ludowego Klubu Sportowego ponownie zaczęli seryjnie punktować, mając na rozkładzie m. in. trzech głównych konkurentów do awansu - Stal Kunów, Górala Górno oraz Gród Ćmińsk.
Te arcyważne triumfy przybliżyły upragniony cel, a także dały pełną odpowiedzialność za jego realizację w ręce - a dokładniej nogi - tych młodych zawodników.
No właśnie, bo przecież kadra Orląt, licząca od 18 do 23 zawodników, odznaczała się średnią wieku na poziomie około 22 lat. Pomimo tego, że w pierwszej "jedenastce" kielczan bywały spotkania, że liczba młodzieżowców stanowiła większość na placu gry, ta ekipa (prowadzona w wielu meczach przez 19-letniego kapitana, Wojciecha Gajosa) potrafiła grać bardzo dojrzale, co udowadniała zwłaszcza na własnym boisku.
Przy Warszawskiej 338 wygrali wszystkie spotkania w rundzie rewanżowej, tworząc twierdzę nie do zdobycia, której bronili przy pomocy miejscowej, zorganizowanej grupy kibiców. Ci wspierali ich również w deszczowy, mało atrakcyjny do oglądania zawodów sportowych, dzień wielkiej fety i wybuchu radości. 16 czerwca sfinalizował się bowiem cel kieleckiego klubu. Zawodnicy wytrzymali presję, nie dając pozbawić się późniejszego świętowania, dzięki pewnej wygranej 6:0 nad Zenitem Chmielnik. - Zespół zgrał się dzięki tym zwycięstwom na jesień na tyle dobrze, że w następnej rundzie odrobiliśmy starty i awansowaliśmy, z czego się bardzo cieszę. To duża zasługa tego jak sami zawodnicy podeszli do sprawy. W pierwszej rundzie mecze u siebie z teoretycznie gorszymi zespołami przegrywaliśmy, ale tak jak wspomniałem, to był właśnie czas na te błędy. Potem zespół znacznie dojrzał, był bardziej przygotowany do ciężkich spotkań. Było widać, że nasze boisko jest naszym atutem, gdzie możemy grać "swoją" piłkę - tłumaczy.
W tym decydującym meczu swój dorobek strzelecki poprawił, aż 4 bramkami, najlepszy snajper zespołu - Krystian Moskal. 21-latek, z 25 trafieniami na koncie, uplasował się na 4. miejscu w klasyfikacji strzelców.
"Dziku", jak mówią na niego koledzy w szatni, może być ważnym ogniwem w budowie zespołu na przyszły sezon. Klub nie przewiduje wielkich rewolucji, jednak należy liczyć się z kilkoma, czwarto-ligowymi, wzmocnieniami. - Chcemy zatrzymać jak najwięcej zawodników. To jest nasz cel. Nie chcemy zmieniać pewnego funkcjonowania drużyny. Będzie grali naszymi graczami, stawiać na wychowanków, natomiast wzmocnienia są potrzebne, aby pomogły naszym chłopakom uczyć się IV Ligi. Trzy, cztery, doświadczone osoby oraz kilku młodych ambitnych graczy może zawitać do naszych szeregów. Co do celów. Na pewno nie chcemy się martwić o spadek, jednak będziemy żyli z meczu na mecz. Czy to będzie górna część tabeli, czy dolna, to wszystko wyjdzie z boiska. Na ten moment pozostaje przygotować się do wyższej ligi i walczyć o punkty - kwituje.
fot. Paulina Pietrzyk