Lijewski: Nasi kibice są szaleni!
Szczypiorniści Łomży Vive Kielce wkraczają w kulminacyjny moment sezonu, a więc walkę o złoto Ligi Mistrzów. W półfinale kielczanie zagrają z Telekom Veszprem. – Nasze ostatnie mecze były bardzo wyrównane i mogły się skończyć różnie – zauważa Krzysztof Lijewski, drugi trener mistrzów Polski.
Jedziecie do Kolonii po złoto, jednak nie będzie to łatwe zadanie do wykonania...
Krzysztof Lijewski: – W Final Four nie ma drużyn przypadkowych. Żeby awansować, przez cały sezon trzeba grać równo, zbierać punkty, by potem w gronie tych czterech drużyn się znaleźć. Wydaje mi się, że mecz z Veszprem będzie bardzo wyrównany i trudny. W tym sezonie mieliśmy przyjemność grać ze sobą dwa razy w grupie. U nas wygraliśmy, wyjazd przegraliśmy, a więc w tych meczach jest po jeden, ale oba były bardzo wyrównane i mogły się skończyć różnie. Pod względem mentalnym będzie troszeczkę trudniej dla Veszprem, tym bardziej, że przegrali mecz o mistrzostwo Węgier w ostatniej sekundzie, rzutem na taśmę. To na pewno ich bardzo boli i siedzi w ich głowach. Jednak znając trenera Momira Ilicia, zrobi wszystko ze sztabem, by przygotować chłopaków na Final Four. Oni ten sezon mogą jeszcze uratować. Zdobyli już Puchar Węgier, więc jak sięgną po Ligę Mistrzów, sezon będzie uratowany.
Sytuacja w kraju podziała na nich deprymująco, czy jednak teraz będą na Łomżę Vive Kielce podwójnie zmotywowani?
– Każdy gra po to, żeby wygrywać. Ale jednak istotą sportu jest to, że nie zawsze masz szansę wygrać. Zawsze na jednego zwycięzcę przypada jeden przegrany. Sport też ma to do siebie, że daje nam szansę i możliwość zrehabilitowania się po porażce, wstania z tych kolan. Veszprem jest w takiej sytuacji. Ale pamiętaj, że my też dopiero co wstajemy z kolan, bo przegraliśmy pierwszy raz od trzynastu lat Puchar Polski i jesteśmy głodni, by wrócić na szczyt. Dla trenera Ilicia będzie to problem, żeby podnieść chłopaków mentalnie, aczkolwiek nie jest to robota nie do wykonania. Wydaje mi się, że zawodnicy Veszprem są na tyle dojrzali i silni psychicznie, że będą w stanie sobie z tym poradzić. Tam nie ma ludzi nieprzygotowanych. Zobaczysz jakich mają bramkarzy, obronę, kto atakuje lewej i prawej stronie, kto prowadzi grę, jakich mają obrotowych… To jest drużyna kompletna. Sądzę, że zarówno w ich, jak i naszym przypadku, najistotniejsza będzie głowa.
Spośród trzech pozostałych finalistów, z dwoma już mieliście okazję się mierzyć w tym sezonie. Czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
– Na tym etapie musieliśmy się z kimś w tym Final Four spotkać i tutaj nie ma czegoś takiego, jak gra na ekstra zaskoczenie, przygotowanie specjalnej zagrywki, na którą przeciwnik nie będzie przygotowany. Sztaby wszystkich zespołów pracują bardzo mocno nad tym, żeby wideo przygotować i pokazać najmocniejsze miejsca. Dla mnie zawsze najważniejsze były trzy rzeczy jeśli chodzi o Final Four: zdrowie, szczęście i dyspozycja bramkarzy. Jeśli masz te elementy, możesz realnie myśleć o tym, żeby powalczyć o finał.
A co z Waszą formą? W końcu mecz o mistrzostwo Polski nie był idealny, a Puchar Polski został przegrany.
– Ja jestem o to spokojny. Trener Tałant Dujszebajew również. Pamiętajmy, że graliśmy mecz o mistrzostwo Polski w Płocku grając słabo w ataku, grając tylko sercem, a nie głową, bo emocje były bardzo duże i ciężko było zapanować nad nerwami w pewnym momencie. A jednak przechyliliśmy tę szalę na swoją stronę i ten tytuł obroniliśmy. Daj Boże zdrowie, że w sobotę zagramy podobnie źle, a końcowy wynik będzie korzystny dla nas.
Warto wspomnieć słowa prezesa Bertusa Servaasa, który zaznaczył, że niezależnie od wyników kieleckiego klubu w Final Four Ligi Mistrzów, ten sezon i tak należy uznać za udany.
– Bo prezes zawsze ma rację. To nie jest jakiś typowy frazes... Prezes powiedział to bardzo dobrze. Ja jako sportowiec też pamiętam więcej meczów przegranych, niż tych wygranych. A jakbyś tak się cofnął krok w tył, to kurcze: dwa razy Barcelona pokonana, Paryż ograny, Veszprem, dwa razy wygraliśmy z Flensburg-Handewitt. Za nami wspaniała droga do Final Four, obroniony tytuł mistrza Polski w bardzo ciężkich okolicznościach… To naprawdę dobry sezon. Jakby ktoś ci powiedział przed sezonem, że drużyna Łomży Vive Kielce będzie grać w tak ciężkiej grupie Ligi Mistrzów i awansuje z pierwszego miejsca, by następnie pokonać w ćwierćfinale bardzo dobrą drużynę z Montpellier, obroni mistrza kraju, niestety przegra w Pucharze Polski, ale będzie w Final Four, to myślę, że każdy wziąłby przed sezonem taki wynik w ciemno.
Już przed starciem z Orlen Wisłą Płock, którego stawką było mistrzostwo kraju podkreślałeś, że pewnej rutyny przedmeczowej nie powinno się zmieniać. Czy będziecie konsekwentni także przed Final Four?
– Swoich przyzwyczajeń i tej rutyny nie wolno zmieniać. Chłopaki są na tak wysokim poziomie wyszkolenia fizycznego, siłowego, szybkościowego, taktycznego, że tutaj trzeba tylko to podtrzymywać. Ponadto dobra atmosfera i nastawienie w głowie. Najważniejsze, żeby ten mental cały czas był mocny.
W Kolonii ma się pojawić około 1500 kibiców wspierających Łomżę Vive Kielce. Usłyszycie ich z poziomu parkietu?
– Słuchaj, nasi kibice są szaleni, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Zawsze jestem mile zaskoczony ich postawą. Ta żółta ściana w Final Four za każdym razem prezentowała się bardzo fajnie i tym razem będzie podobnie. Tym bardziej, że klub starał się o dodatkowe bilety, za co bardzo dziękuję. To wsparcie będzie przez nas słyszane i postaramy się im podziękować jak najlepszą grą.
Rozmawiał Maciej Urban
Fot. Patryk Ptak