Prezes Korony: Musimy zrobić konkretne wzmocnienia
Korona Kielce po dwóch latach gry na zapleczu znów zagra w ekstraklasie. Awans wywalczyła w niezwykłych okolicznościach. - Nie tylko ja, ale wiele osób, drużyna, sztab, wszyscy włożyli w to dużo serca i zaangażowania - nie ukrywa wzruszony prezes klubu Łukasz Jabłoński.
To był awans wywalczony po niezwykle trudnym sezonie. Żółto-czerwoni mieli wahania formy, potrafili grać jak z nut, ale potrafili też fatalnie przegrywać i zawodzić. Kibicom dostarczyli mnóstwo emocji, często ratując wynik w ostatnich sekundach. Żółto-czerwonym nie udało się zająć czołowych miejsc, ale zwieńczeniem tego sezonu był jego ostatni mecz - finał wygranych w dogrywce baraży z Chrobrym Głogów 3:2.
- To coś, czego w życiu jeszcze nie doświadczyłem. Żyliśmy dla Korony. Olbrzymie wzruszenie i emocje nie do opisania - nie ukrywa Łukasz Jabłoński.
- Moim zdaniem to była masakrycznie trudna droga. Było wiele przeciwieństw, ale pomimo ich wiele osób nam zaufało i było z nami do końca. Dowodem tego była frekwencja na ostatnim meczu. To bardzo zbudowało - podkreśla.
Ostatni mecz z trybun Suzuki Areny obejrzało 14,5 tys. kibiców, którzy po zwycięstwie hucznie świętowali z piłkarzami awans - najpierw na boisku stadionu, a następnego dnia na kieleckim rynku.
Teraz piłkarze Korony rozpoczną dwutygodniowe urlopy, a do przygotowania się do nowego sezonu będą mieli miesiąc, bo PKO Ekstraklasa ruszy już w połowie lipca. Natomiast czasu na odpoczynek nie będą mieli włodarze, którzy muszą zbudować drużynę, która będzie w stanie utrzymać się w piłkarskiej elicie.
Kielczanie chcą wzmocnić skład, ale jednocześnie zatrzymać tych graczy, którzy już teraz stanowią o sile zespołu.
- Od poniedziałku zabieramy się do pracy. Żadnej rewolucji nie będzie, ale musimy zrobić konkretne wzmocnienia. Trzeba w tym wszystkim zachować chłodną głowę i stalowe nerwy, abyśmy nie wrócili do tego, co było kiedyś - kwituje Łukasz Jabłoński.
fot: Grzegorz Ksel