Miedź już awansowała. Arka przegrała 1:4 i traci względem Widzewa oraz Korony
Końcówka sezonu Fortuna 1. Ligi nabiera rumieńców. Choć jeden bilet do PKO Ekstraklasy został już zabukowany dla Miedzi Legnica, tak o drugi awans wciąż walczą trzy zespoły.
Legnicki klub 30 kwietnia wygrał na własnym terenie z Chrobrym Głogów 1:0, ale żeby otworzyć szampana obwieszczającego promocję na najwyższy szczebel rozgrywek, trzeba było poczekać do 1 maja, a więc do meczu wyjazdowego Arki Gdynia, która w Rzeszowie zagrała z miejscową Resovią.
Tam doszło do sensacji, bo miejscowi ograli gdynian aż 4:1. Zaczęło się od katastrofy, bo już w 11. minucie czerwoną kartkę zobaczył grający dla gości Gordan Bunoza. Zdeterminowana Arka w osłabieniu zdobyła gola i zamknęła pierwsze 45 minut wynikiem 1:0. Jednak w drugiej części brak pełnego składu na boisku dał się we znaki, a zmęczenie przyjezdni przypłacili stratą czterech bramek.
Ten wynik wykluczył jakąkolwiek matematyczną szansę na to, że Miedź Legnica będzie musiała wysiąść z pociągu jadącego do stacji "PKO Ekstraklasa". Ekipa Wojciecha Łobodzińskiego może spać spokojnie, ale z pewnością nie odpuści kolejnych meczów, w których zmierzy się z... Arką Gdynia i Widzewem Łódź.
Terminarz w końcówce wydaje się szalony, bo oba kluby walczące o drugie miejsce dające bezpośredni awans, zmierzą się zarówno z Miedzią, jak i Podbeskidziem Bielsko-Biała. Widzew na dokładkę ma do rozegrania derby z ŁKS-em (aktualizacja: Widzew pokonał ŁKS 1:0) oraz Resovią. Z kolei podopieczni Ryszarda Tarasiewicza w ostatniej kolejce będą gościć u siebie Sandecję Nowy Sącz.
Choć Korona Kielce punktowo jest teraz w najgorszej sytuacji, ma przed sobą zdecydowanie najłatwiejszy terminarz. Żółto-czerwoni koniecznie muszą wygrać swoje mecze z Odrą Opole, GKS-em Katowice oraz GKS-em Tychy oraz liczyć na potknięcia sąsiadów w tabeli. Już rywalizacja Arki z Rzeszowem pokazała, że w sporcie może się stać absolutnie wszystko.
Jeszcze przed tą kolejką szanse Korony na promocję bez udziału w barażach wynosiły jedynie 4,8 procenta, zaś Arki 58,2 procent. Wczoraj te proporcje z całą pewnością uległy zmianie, niemniej matematyka kielczanom wciąż nie służy. Z drugiej strony, póki piłka w grze, wszystko może się zdarzyć.
Nawet jeżeli nie uda się wywalczyć bezpośredniego awansu, trzeba grać o 3. miejsce, które uprawnia do rozegrania obu meczów barażowych na własnym terenie.
Fot. Grzegorz Ksel