Zmiany dały bramki. Historia pokazuje: wiele meczów przepchamy w końcówce
W dramatycznych okolicznościach i rzutem na taśmę Korona Kielce wyszarpała zwycięstwo z przedostatnim w Fortuna 1. Lidze Górnikiem Polkowice. Kielczanie cierpieli, długo gonili wynik, ale dogonili go w ostatnich sekundach meczu. Trener Leszek Ojrzyński mógł odetchnąć z ulgą. - Walczymy do końcowego gwizdka. Wiele meczów tak przepychaliśmy. Nie zawsze się to udaje, ale całe szczęście, że dziś się udało - przyznał na konferencji prasowej.
Leszek Ojrzyński (trener Korony Kielce): Gratulacje dla chłopaków za drugą połowę, bo w pierwszej gra nam się kompletnie nie układała. Ruszaliśmy się jak muchy w smole. Wytrwaliśmy, choć ze stratą jednej bramki. Pewne rzeczy skorygowaliśmy. Patrzyliśmy na to, aby lepiej ustawić się na boisku. Zmiana Błanika po powrocie z kontuzji dała nam wiarę, sytuacje, stałe fragmenty gry. Grę przyspieszyli tez inni i gra zaczęła się zazębiać. Pomogła nam też czerwona kartka rywali. Trzeba przyznać, że trochę gotowało się też pod naszym polem karnym, bo Górnik jest mocny w stałych fragmentach i to sprawiało nam kłopoty.
Po raz kolejny bramki dały nam zmiany. Tak było w poprzednich meczach, dzisiaj podobnie. Mam nadzieję, że nikt nie będzie chorował. Mamy kilka dni na regenerację.
Przed meczem mówiliśmy sobie, że będziemy mieli przeciwnika na plecach. Górnik jest bardzo dobrze przygotowany motorycznie, grają krótko, punktują, nie oddają pola przeciwnikowi. Mają jedne z lepszych stałych fragmentów w lidze. Na początku nas wyczuli.
Historia pokazuje, że walczymy do końcowego gwizdka. Wiele meczów tak przepychaliśmy. Nie zawsze się to udaje, ale całe szczęście, że dziś się udało.
fot: Grzegorz Ksel