Gąsior: Wiedzieliśmy, że jak przetrwamy ataki huraganowe, to będzie dobrze
To mecz, do którego kibice będą wracać latami. Żółto-czerwoni, przy niemal pełnych trybunach Widzewa, pokonali gospodarzy 2:1. Spotkanie miało dla Korony wręcz dramatyczny przebieg, ale finalnie zakończyło się happy endem. – W przypadku porażki, odjechaliby nam na dziesięć punktów – zauważa kielecki piłkarz, Marcel Gąsior.
16100 fanów łódzkiego klubu, którzy we wtorek zasiedli na trybunach, musieli przełknąć gorzką pigułkę porażki. Ich zespół, który rozegrał bardzo dobrą pierwszą połowę, finalnie przegrał z Koroną. – Publiczność napędzała gospodarzy. Ich ataki były huraganowe. Wiedzieliśmy, że jeśli przetrwamy, to będzie dobrze – twierdzi Gąsior.
– To było trochę dziwne, bo zaczęliśmy spokojniej grać po stracie gola. Konsekwentnie budowaliśmy swoje ataki. Kyrło super nabiegł do tego dośrodkowania z rożnego. Wiedzieliśmy, że Widzew będzie grał o komplet, ale sami byliśmy pewni swoich sytuacji – dodaje.
Dla Gąsiora to dopiero drugi rozegrany mecz od powrotu po dłuższej przerwie, jaka były spowodowana urazem. 29-latek poważnie jest brany pod uwagę przez trenera Ojrzyńskiego przy ustalaniu składu.
– To jeszcze nie jest pełna forma. Ciężko pracowałem przed powrotem. Los chciał, że wróciłem na dwa najważniejsze spotkania. Ta liga nabiera tempa. Może jeszcze okazać się, że będzie bezpośredni awans. Jesteśmy gotowi na wszystko. Jeśli będą baraże, to na pewno damy radę – podkreśla.
Fot. Mateusz Kaleta