Ojrzyński o Zarandii: Wiem na co go stać. Musi jeszcze popracować nad sobą
To był wyjątkowy wieczór przy Ściegiennego 8. Korona Kielce po dramaturgicznej końcówce i cudownej bramce Jacka Kiełba pokonała 2:1 Podbeskidzie Bielsko Biała. We wtorkowym spotkaniu swoje pierwsze minuty w żółto-czerwonych barwach zaliczył Luka Zarandia.
Gruzin zameldował się na placu gry w 79. minucie. W tym czasie odznaczył się kilkoma nieodpowiedzialnymi stratami, jednak często próbował brać ciężar rozgrywania akcji na siebie, rzucając wyzwanie obrońcą. Pomimo dużych zaległości w formie fizycznej, 26-latek pokazał, że w tym nieatletycznym ciele, drzemią spore pokłady piłkarskiego rzemiosła. - Było to widać. Minął jednego zawodnika, przy drugim już rozglądał się za podaniem, które były nieciekawe. Kilka razy naraził też nas na straty. Jednak ja wiem na co go stać. Musi jeszcze popracować nad sobą, bo nie oddał strzału, ani ostatniego podania, ale przewaga i utrzymanie piłki jest po jego stronie. Potrafi to robić. Podczas treningu, czy sparingu wyglądało to inaczej. Natomiast to był mecz ligowy, inne emocje, które odbierają ci siły. To było widoczne. Ważne jednak, że zaliczył swoje minuty. Teraz musi przepracować pewne rzeczy, bo ma co ukrywać, ze widać u niego nadwagę, a jest to gracz bazujący na dynamice - ocenia.
Wydaje się, że czas jaki dostał w spotkaniu z bielszczanami, to na razie maksimum przy jego fizycznej dyspozycji. - To ile wytrzyma zależy od przeciwnika, okoliczności na boisku. Jeśli byłby pewny swego, rzut wolny, po którym mógł otrzymać piłkę od Jacka Kiełba, wziąłby na siebie i próbował pojedynku z obrońcami, co miał w zwyczaju przed kontuzją. Teraz nawet nie rozważał takiego rozwiązania - zdradza.
W jakim wymiarze czasowym zobaczymy Gruzina w kolejnym meczu przekonamy się w sobotę. Na ten dzień zaplanowano spotkanie 27. kolejki pomiędzy Koroną Kielce a Zagłębiem Sosnowiec. Początek o godz. 12:40.
fot. Korona Kielce