Paczkowski: Łezka w oku zakręciła się, kiedy wbiegałem na parkiet
Łomża Vive Kielce dopełniła formalności i pokonała we własnej hali zespół Torus Wybrzeże Gdańsk 39:25. Szczypiorniści ze stolicy województwa świętokrzyskiego zaprezentowali dwie różne twarze w obu połowach. - Potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby wejść w ten mecz. Jeśli zaczęlibyśmy pierwszą połowę, tak jak drugą, to spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej. Ostatecznie skończyło się dobrze - mówi Paweł Paczkowski.
Podopieczni Talanta Dujshebaeva zapracowali na tak okazałe zwycięstwo przede wszystkim w drugiej połowie. Przed przerwą prowadzili "jedynie" trzema bramkami. - Dużo czasu potrzebujemy, aby wejść na właściwe obroty. Moglibyśmy grać tak od początku, niestety w ostatnich meczach wygląda to zupełnie inaczej. Musimy nad tym popracować - uważa asystent Hiszpana, Krzysztof Lijewski.
Niedzielne stracie było wyjątkowe zwłaszcza dla jednego gracza kielczan, Pawła Paczkowskiego. Rozgrywający wrócił do Hali Legionów, reprezentując barwy Mistrza Polski, po ponad 2 latach. - Jestem usatysfakcjonowany ze swojej postawy. W pierwszej połowie miałem kilka słabszych momentów w obronie. Po przerwie było już lepiej - ocenia. Serce mocniej zabiło kiedy wszedłem do hali. Ta metaforyczna "łezka w oku" zakręciła się kiedy w biegałem na parkiet - zradza.
Miejsca na odpoczynek próżno szukać. Kielczanie na boisku zameldują się już 6 kwietnia, podejmując przed własną publicznością MKS Kalisz w ramach półfinału Pucharu Polski. Początek o godz. 18.
fot. Patryk Ptak