Nie poznawałem swoich zawodników. Przykro się na to patrzyło, męczyli się, biegali na 50 procent
Trener Korony Kielce nie ukrywał zawodu po meczu z Sandecją Nowy Sącz. W rozgrywanym w śnieżnej aurze meczu padł remis 2:2, ale kielecka drużyna spisała się poniżej oczekiwań i może mówić o dużym szczęściu. - Niektórzy dziś wyglądali, jakby byli chorzy. Przykro się na to patrzyło. Tak grać nie można. Męczyli się, biegali nawet nie na 70 procent, a na 50 - przyznał Leszek Ojrzyński na pomeczowej konferencji prasowej.
Leszek Ojrzyński (trener Korony Kielce): Zdobyliśmy jeden punkt i jesteśmy z tego niezadowolni. To był mecz stałych fragmentów gry i całe szczęście, że zdobyliśmy te dwie bramki. Momentami miałem wrażenie, że to się nie dzieje naprawdę. Nie poznawałem swoich zawodników. Jakbyśmy zapomnieli o pewnych rzeczach, wyłączali się.
Były takie sytuacje, w których zawodnicy gospodarzy wychodzili w trzech na naszą bramkę. Nie chcę na gorąco o tym mówić, ale na pewno jutro zrobimy analizę, bo tak grać nie można. Przy takiej grze ten wynik trzeba szanować.
Pamiętam może jedno takie spotkanie w swojej karierze, że drużyna nie dojechała na mecz i tak grała przez 30 minut. Ale potem zagrała całkowicie inaczej. Nie wiedziałem, że takie coś mnie tu spotka. Ale to ja za to jestem odpowiedzialny. Szybko musimy pewne rzeczy skorygować, bo kolejny mecz gramy we wtorek.
O problemach kadrowych: Teraz kolejny zawodnik wypada od nas za kartki, dwóch wraca. Kolejny miał dziś wyjść od pierwszej minuty, a obudził się rano z gorączką i został w hotelu. Pewne rzeczy musieliśmy zmieniać, ale to nie jest wytłumaczenie. W przerwie chłopcy dostali szansę pokazać się z lepszej strony w drugiej połowie, ale nie istnieliśmy. Dlatego szybko musieliśmy zmieniać trzech zawodników. Próbowaliśmy coś zrobić w tej aurze śnieżnej, ale się nie udawało.
Tracimy punkty w kolejnym meczu i teraz musimy się pozbierać, bo mamy dwa bardzo trudne mecze u siebie. Będzie trzeba rozstrzygnąć pewne decyzje personalne. Dziś niektórzy wyglądali, jakby byli chorzy. Nie wiem, co było tego przyczyną, bo ostatnie dni nie były ciężkie, jeśli chodzi o treningi. Musimy porozmawiać we własnym gronie. Przykro się czasami na to patrzyło, jak niektórzy się poruszali. Wyglądało to, jakby się męczyli, biegając na 50 procent. Nie tak powinno być.
Powrót Jacka Kiełba? - Pozytywny aspekt tego meczu. Było widać u niego radość, a warunki nie były sprzyjające. Czuł się na siłach, a pamiętamy, że wynik był na styku. To może być dla nas mega wzmocnienie i na to liczę. Ponadto liczę na nasz nowy nabytek, Lukę Zarandię. W następnych meczach musimy zagrać kompletnie inaczej. Musimy odmienić naszą drużynę. W tym moja rola, jako trenera.
fot: Maciej Urban