Golański: Wszyscy z działu sportowego biorą wyniki na własne barki. Nie ma mowy o obwinianiu jednej osoby
- Z dniem dzisiejszym współpracę zakończył Dominik Nowak. To nie są łatwe decyzje, zaczęliśmy ten sezon z trenerem i liczyliśmy, że tak będzie do końca. To jest sport i to wyniki weryfikują – komentował na dedykowanej konferencji prasowej dyrektor sportowy klubu, Paweł Golański. Były gracz Korony oraz reprezentant Polski opowiedział o kulisach rozstania z Dominikiem Nowakiem, nowym trenerze i przyszłości klubu.
- Rozmawialiśmy w wąskim gronie co zrobić, aby polepszyć grę i wyniki. Ktoś może powiedzieć – 3. miejsce, 1/8 Pucharu Polski, za to dziękujemy trenerowi, bo wykonał dobrą pracę w budowie tego zespołu. Natomiast przyszedł czas weryfikacji, powiedzieliśmy co nie funkcjonowało. Rozstaliśmy się w dobrych relacjach, ponieważ zawsze potrafiliśmy ze sobą rozmawiać.
Wszyscy, łącznie ze mną, podpisujemy się pod tymi wynikami. Wszyscy z działu sportowego biorą je na własne barki. Nie ma mowy o obwinianiu jednej osoby. Zmiany szkoleniowców w piłce jest normą. Robimy to, aby pomóc sobie, drużynie, aby te dwa finały, bo tak te mecze trzeba nazwać, były wygrane i stały się bodźcem dla tego zespołu.
Te ostatnie spotkania nie były zadowalające. A starcie w Niepołomicach było kompromitacją, dlatego przyszedł czas na podjęcie tej niełatwej decyzji. Była świetna seria, byliśmy liderem. Coś się jednak zacięło. Decyzja zapadła i jej się trzymamy. Wierzymy, że da to impuls – mówił.
Pod oficjalnym komunikatem klubu często przewijało się pytanie – „Dlaczego tak późno?”
- Jeżeli nie ma dobrego wyniku, to moim zadaniem jest posiadanie planu B. Wspieraliśmy trenera Nowaka, nie było nerwowych ruchów, jednak to ostatnie spotkanie zmusiło nas do reakcji. Rozłożyliśmy to na czynniki pierwsze czy można było to podjąć wcześniej. Nie, nie można było tego zrobić. Uczyniliśmy to w momencie, w którym byliśmy o tym przekonani.
Jeżeli uznaliśmy, że trzeba zareagować, zrobiliśmy to. To nie był tylko impuls. Rozmawialiśmy o tym, jak wyglądał ten zespół w czterech ostatnich meczach. Martwiła nas dysproporcja. Po niezłym pojedynku ze Skrą, a zwłaszcza bardzo dobrej drugiej połowie, przychodzi mizerny występ z GKS-em Tychy. Tu zapaliło się światełko, że jest coś nie tak – przyznał.
Tort z odpowiedzialnością za słabe wyniki należy jednak rozdzielić na równe kawałki. - Zgodzę się z tym, że trener jest szefem, a piłkarze realizują zadania. Z zawodnikami też była przeprowadzona rozmowa na gorąco po meczu. Dziś jest kolejny dzień rozmów. Z drugiej strony, jest to bardzo świadomy zespół. Wiedzą, że słaba postawa na boisku była podstawą do tego, że my zaczęliśmy rozważania na temat zmiany szkoleniowca. Teraz jest najważniejsze, aby dobrze przygotować się do, bardzo ważnego, meczu z Górnikiem. Zawiedliśmy naszych kibiców. Cieszę się, że ten mecz przyjdzie szybko, bo to czas na rehabilitację. Z szacunku dla kibiców to obowiązek, aby zagrać o zwycięstwo – przyznał.
Nowy rozdział
Dyrektor Sportowy klubu zdradził też kto przejmie obowiązki pierwszego szkoleniowca. – Kamil Kuzera będzie prowadził zespół do końca roku. Są prowadzone rozmowy z innymi trenerami. Mamy troszkę czasu, aby wybrać odpowiedniego kandydata, który będzie chciał się z nami rozwijać i dołączyć do tego celu. A ten się nie zmienia.
Do pomocy Kamila jest Michał Dutkiewicz czy Mateusz Gwizd, więc zostajemy w takim składzie. Pozostało nam sześć dni, aby rozjechać się na urlopy, w przyszłym roku sztab będzie rozbudowany, bo siłą rzeczy trafi do nas pierwszy trener – zdradził.
Na ten moment konkretne nazwisko nie jest znane. W kuluarach mówi się m. in. o Marcinie Broszu, Leszku Ojrzyńskim czy Piotrze Tworku. - Nie będę rzucał nazwiskami. Jest lista trenerów z którymi są prowadzone rozmowy. Czas pokaże kto to będzie, chciałbym aby trener przyjął naszą ofertę z pozytywna energią, z chęcią pracy i wiarą w realizacje celu – uciął.
Personalia nowego sternika kieleckiego zespołu poznamy prawdopodobnie przed końcem bieżącego roku. – To nie jest łatwe. Jesteśmy w 1. lidze, mamy budżet, który nie jest w stanie przekonać trenerów z najwyższej półki. Chciałbym, aby się to zrealizowało jeszcze przed świętami. Chcę, żeby trener uczestniczył w budowie zespołu na nową rundę. Zrobimy wszystko, aby tak się wydarzyło – przyznał.
Golański nie zapowiada jednak rewolucji kadrowej. – Transfery był tak przeprowadzone, aby zespół miał jakość i charakter. Weryfikacja przyjdzie, jednak wierzę w ten zespół. Na pewno nie będzie wielkich roszad, będą małe wzmocnienia, dzięki którym ten zespół stanie się lepszy. Pomimo słabszych wyników, uważam, że stać go na awans z 1. lub 2. miejsca. To realna ocena sytuacji. Jeśli zespół w to uwierzy, jestem przekonany, że będzie lepiej.
Dwa spotkania przed nami. Mamy swoje przemyślenia, gdzie wzmocnić kadrę, kto może opuścić drużynę. Najpierw o tych kwestiach dowiedzą się jednak piłkarze, później dziennikarze i kibice. Są prowadzone rozmowy. Aby zespół się rozwijał, muszą to być wzmocnienia, a nie uzupełnienia. Robimy wszystko, aby do końca roku dograć wszystkie kwestie personalne. Jest to nieco utrudnione, ze względu na zimowy okres, ale idziemy w dobrym kierunku. Te rozmowy, które prowadzimy, powoli zmierzają do finiszu – zdradził.
Teraz przed drużyną dwa „finały”, jak nazwał ostatnie mecze w 2021 roku Paweł Golański. Kielczanie powalczą o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski i zgarnięcie kompletu punktów w ligowym pojedynku z GKS-em Jastrzębie. - Zdajemy sobie sprawę jak wygląda sytuacja w tabeli. Musimy patrzeć na siebie. Jeśli będziemy punktować to różnica będzie topnieć – zauważył.
fot. Maciej Urban