Lijewski: Nie bądźmy aż tak pesymistyczni. Talant był zły, ale i dumny
Po zaciętym meczu Łomża Vive Kielce wraca do Kielc z pierwszym wyjazdowym zwycięstwem w Lidze Mistrzów. Kielczanie, po dużych emocjach w końcówce, pokonali 26:25 Motor Zaporoże. To spotkanie, w którym bohaterami zostali bramkarze, było jednocześnie festiwalem nieskuteczności z rzutów karnych. - 2/9 to niechlubny wynik i mam nadzieję, że coś takiego się więcej nie powtórzy. Grać źle i wygrać, to też sztuka - przyznaje Krzysztof Lijewski.
Przez cały mecz kielczanie mieli jedno, dwubramkową przewagę, którą stracili w końcówce meczu. Ale nie dali sobie wyrwać zwycięstwa, na które pracowali całe spotkanie. Świetnie w tym meczu zagrali bramkarze obu drużyn - Mateusz Kornecki miał 39%, Andreas Wolff 38%, a Gennadiy Komok 37% skuteczności.
- Chyba faktycznie można osiwieć oglądając nasze mecze. Choć faktem jest, że gdybyśmy wykorzystali wszystkie rzuty karne w spotkaniu z Motorem, gra ułożyłaby się zupełnie inaczej. Moglibyśmy kontrolować przebieg zdarzeń - uważa drugi trener Łomży Vive Kielce.
- Sportowo byliśmy jednak drużyną lepszą od Motoru, bo graliśmy składniej i dynamiczniej, ale nie potrafiliśmy naszych szans zamienić na bramki. To z kolei napędzało gospodarzy, którzy sprytnie wykorzystywali nasze błędy. Motor często stosował szybkie wznowienia i dobrze radził sobie w ataku pozycyjnym. Dobrze, że w końcówce udało nam się uspokoić grę w ataku i wykorzystać słabości rywala w obronie. Na tym poziomie niewykorzystanie sytuacji sam na sam daje przeciwnikowi szansę powrotu do meczu. Nam brakowało zimnej głowy i dyscypliny, czasami zbyt szybko pozbywaliśmy się piłki lub ją gubiliśmy przez błędy techniczne - podkreśla.
Tym razem w ataku kielczanie nie mieli jednego lidera, a bramki rozłożyły się pomiędzy kilku graczy. Po cztery bramki zdobyli Alex Dujshebaev, Dylan Nahi, Nicolas Tournat i Igor Karacić.
Nie bądźmy jednak aż tak pesymistyczni, bo mimo naszej gry wywozimy punkty z trudnego terenu, jakim jest Zaporoże. Trener Dujshebaev był zły, że nie wykorzystywaliśmy naszych sytuacji, ale też dumy, że dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Grać źle i wygrać to też sztuka - kwituje Lijewski.
fot: Patryk Ptak